game ; 3

487 100 36
                                    


10 komentarzy = następny rozdział :-) miłego czytania! x

Tym razem Luke się spóźnia, ale nie mam mu tego za złe.

Jestem ubrany w czarne spodnie z dziurami na kolanach i bladoróżowy sweter, którego rękawy naciągam na kłykcie, czując powiew zimnego wiatru.

Oglądam się za siebie, ale widzę tylko zarys ciemnych drzew na tle jeszcze ciemniejszego nieba, oświetlonego jedynie punkcikami gwiazd. To sprawia, że drżę, bo nagle czuję się niepewnie, słaby i samotny, nocą w pustym parku.

Moja wyobraźnia zaczyna pracować szybciej, więc kiedy czuję dużą dłoń na swoim ramieniu, podskakuję i prawie piszczę. Powstrzymuje mnie od tego cichy, mruczący śmiech Luke'a, co powoduje, że uśmiecham się, a moje serce zaczyna bić w normalnym tempie. Bije od niego spokój, opanowanie do tego stopnia, że nie umiem się bać. To jest po prostu ten typ osoby, z którą możesz przejść piekło kilka razy, ale nadal czuć się bezpiecznie. Nie znam go dobrze i nie wiem, jakby zareagował, gdyby naprawdę coś mi się stało, ale lubię łudzić się, że pomógłby mi lub ochronił.

- Mam pewien pomysł co do tej nocy,ale musisz obiecać, że umiesz dotrzymywać sekretów – Luke robi krok do przodu, podając mi rękę, której mogę złapać się, by wstać. Odchrząkuję pod nosem i łapię ją, jest chłodna i szorstka, a potem staję na nogi. Dziwię się sobie, że nie opadam znowu na ławkę, ze względu na fakt, że moja klatka piersiowa i klatka piersiowa blondyna prawie się stykają.

- Obiecuję, jestem dobrym przechowywaczem tajemnic – wzruszam ramionami i patrzę odważnie w jego niebieskie oczy, lecz jedyne, co mogę zauważyć w blasku księżyca to pewnego rodzaju błysk. Uśmiech rozciąga się na jego twarzy dzięki moim słowom.

- Podoba mi się to, Michaelu Cliffordzie. Bo między nami będzie dużo sekretów. Bo jesteś dobrym kłamcą, a ja lubię kłamców. Ale wszystko zostaje między nami. Żegnamy się z nocą i żegnamy się z wszystkim, co się wydarzyło. Chcesz dalej w to grać? - Nachyla się nade mną sprawiając, że świdrujemy się wzrokiem, a nasze usta są zbyt blisko, bym mógł myśleć racjonalnie. Jedyne co robię, to przytaknięcie głową a on uśmiecha się szerzej i kiwa głową, prostując się.

  - Więc, runda pierwsza, Michaelu Cliffordzie.



Nasze palce muskają się przez ułamek sekundy, kiedy podaje mi puszkę czarnej farby, a ja obracam ją kilka razy. Patrzę pytająco na wyższego, lepiej zbudowanego chłopaka. W szkole nie ubiera się tak, że mogę dostrzec jak postawny jest, ale stojąc od niego kilka centymetrów, nie trudno dostrzec, iż mój wzrost czyni mnie przy nim małym.

Jesteśmy obok jakiegoś białego, wysokiego domu, zbudowanego z cegły i naprawdę chcę wiedzieć, co chodzi po głowie Luke'a, jednak on ani myśli mi cokolwiek powiedzieć.

Obserwuję więc jak zaczyna malować coś, co wygląda mi tron zbudowany z kości, i unoszę brwi. To wygląda niepokojąco, zwłaszcza kiedy dopisuje coś drobnym drukiem, a ja nie mogę tego dostrzec.

Na koniec patrzy na mnie wyczekująco,a ja zaciskam blade, krótkie palce na swoim sprayu.

- Namaluj po prostu coś, co chciałbyś wyrazić – poleca, a ja marszczę brwi. Dom wygląda na zamieszkiwany i jestem pewien, że Hemmings nie wybrał go bez powodu, więc chcę go znać.

- Dlaczego nie mogliśmy wziąć po prostu kartki papieru? - pytam, niepewnie robiąc zarys papierosowego dymu i poprawiając go.

Nie przejmuję się niekształtnością rysunku tak długo, jak pozostaje on w ciemności. Wszystkie nieperfekcyjne detale mogą być perfekcyjne, kiedy nikt nie jest wstanie tego ujrzeć.

- Bo nienawidzę osoby która tu mieszka. On jest kłamcą – zauważam, że głos Luke'a brzmi zawsze tak samo. To napawa mnie niepokojem, ponieważ zaskakuje mnie, z jaką łatwością przychodzi blondynowi ukrywanie swoich prawdziwych uczuć.

To sprawia, że zaczynam się głębiej zastanawiać nad jego zamiarami do mnie. I dochodzę do wniosku, że nawet nie mam się co łudzić, przecież kilka minut wcześniej sam oświadczył, że jestem tylko pionkiem w jego grze. I zgodziłem się na to, bo to oznaczało mieć go dla siebie na kilka nocy.

Bynajmniej takie wrażenie wtedy odnosiłem, choć prawdą było to, że Luke Hemmings nigdy nie należał do kogoś. Owijał wokół swojego palca i porzucał, bo lubił mieć coś dla siebie. Ale nie lubił być dla kogoś.

- Powiedziałeś, że lubisz kłamców– zauważam, a on siada i prycha.

- To nie ten typ kłamcy, Michaelu Cliffordzie. - tłumaczy, choć nic nie jest dla mnie jaśniejsze. -Są dobre rodzaje kłamstwa. Kiedy mówisz komuś, że go kochasz, a on po prostu potrzebuje to usłyszeć.

Wyciągam papierosa z kieszeni i odpalam go, kiwając przecząco głową.

- To bzdura. Wolałbym usłyszeć prawdę, niż być okłamywanym w ten sposób, z miłością się nie igra.

Mam nadzieję, że nie słyszy pewnej urazy w moim głosie, który załamuje się pod koniec, sam nie wiem czemu. Chciałbym opanować kontrolę nad sobą do tego stopnia, w jaki ma ją Luke, ale to zbyt ciężkie, ponieważ on jest w tym mistrzem. Wydaje się całe swoje życie po prostu trzymać wszystko w sobie i myśleć o tym, jak przejąć nad kimś kontrolę.

- Oh, czyli gdybyś mnie kochał, i powiedział to, nie chciałbyś usłyszeć tak słodkiego kłamstwa? Nie chciałbyś poczuć się naprawdę kochany? Ponieważ prawdziwi kłamcy sprawiają, że jesteś szczęśliwy i nie widzisz, że wszystko staje się złudzeniem. Miłość to niebezpieczna gra, Michaelu Cliffordzie.

Wzdycham tylko, poruszony jego słowami i postanawiam odebrać to jak ostrzeżenie.

Ale nie mogę oprzeć się wrażeniu,że gdybym usłyszał kocham cię z ust Luke'a Hemmingsa skierowane do mnie, naprawdę byłbym szczęśliwy. Ponieważ słodkie kłamstwa niszczą cię dopiero, gdy prawda wyjdzie na jaw, a przecież czuć się kochanym to takie piękne uczucie, prawda?



To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 17, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

waste the night ; mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz