Szliśmy tak, pustą drogą bez celu, patrząc się w przeciwne strony, zainteresowani zupełnie czymś innym, zniechęceni sobą, bez żadnego pomysłu na zrobienie czegoś wartościowego.
Starałam się nie patrzeć w jego stronę, on natomiast robił wszystko, bym zwróciła na niego uwagę.
Perspektywa Jasia.
Głupia gówniara. Zachowywała się jak obrażalska księżniczka.
Na pewno nie wytrzyma w moim i moich kumpli towarzystwie.
Chyba jedyną zaletą tej dziewczyny, była jej uroda.
Inteligencją prawdopodobnie nie tryskała, sądząc po jej zachowaniu.
Jednak jest pod moją opieką, więc musimy się jakoś dogadać.
Jedynym sposobem, na to by się do mnie odezwała, było rozpraszanie jej, moim wzrokiem skierowanym na nią. To już w zupełności wystarczało, by wyprowadzić ją z równowagi.
- Co się tak na mnie patrzysz, jakbyś skończył strajk głodowy?- mruknęła, kopiąc pobliski kamyk.
- Bo mnie wkurwiasz.- odpowiedziałem jak gdyby nic.
- Aha.- zacisnęła ręce w pięści, spinając się.
Wywróciłem tylko oczyma, powstrzymując się od strzelenia sobie w łeb.
- Za chwile będziemy u mojego kumpla. Nie wiem, czy interesują Cię grille nad rzeką, czy będziesz chodzić nadąsana, ale masz się kurwa zachowywać.- warknąłem, skręcając w boczną dróżkę.
Dziewczyna zrobiła to samo, doganiając mnie, niczym mały, wkurzający piesek.
Perspektywa Marianny.
- Ktoś tu ma chyba okres.- zaśmiałam się, by nieco załagodzić sytuację.
Chłopak cały czas szedł przed siebie z rękami w kieszeniach, co chwilę odgarniając swoje włosy na bok.
Mimo swojego zdenerwowania wypisanego na twarzy, starał się być jak najbardziej spokojny.
To mi właśnie w nim przeszkadzało. Nie zachowywał się jak ja.
Mówią, że podobno przeciwieństwa się przeciągają. W moim przypadku, większość moich znajomych jest taka jak ja. Mają podobne poczucie humoru, podobne zainteresowania. Jedni są bardziej popieprzeni, drudzy mniej, ale są.
U niego już po piętnastu minutach znajomości można było wyczuć, że chcę pokazać się jako osoba dorosła, szanowana i nie wyrażająca sprzeciwu. Zapewne jest niewiele starszy ode mnie...
Gdy weszliśmy na polanę, ujrzałam mnóstwo aut poustawianych w duży okrąg.
W środku tego ,,obozowiska'' siedziała dość spora grupka ludzi, pijąc, śmiejąc się i jedząc pachnące przekąski z ognia.
Blondyn od razu usiadł na drewnianej ławeczce, witając się ze swoimi znajomymi.
Miejsce, nie powiem, dobre. Z daleka od ludzi, zakryte z każdej strony sadami pełnymi drzew wiśni, długi, wąski pomost, wychodzący do połowy jeziora i mnóstwo wolnej przestrzeni.
- Ej, Jasiek, a co ty za dzieweczkę tutaj przyprowadziłeś?- odezwał się rudowłosy, wskazując na mnie palcem.
Jego twarz ozdabiały liczne piegi, a jego rzadko spotykane w świecie niebiesko-żółte tęczówki świeciły się z podekscytowania.
- A no tak, zapomniałem.-mruknął chłopak.- Ludzie, to jest Marianna, Marianno, to są ludzie.- wyciągnął rękę, zataczając niewidzialne koła w miejscu, gdzie wszyscy siedzieli.
- Miło mi.- uśmiechnęłam się, siadając na małym pieńku, pomiędzy dwiema ławkami.
Wszyscy zlustrowali mnie zimnym spojrzeniem, powracając do swoich niedawno wykonywanych czynności.
Jedyna osoba, która w tamtym momencie się odzywała, był rudzielec, śpiewając i śmiejąc się pod nosem.
Czułam się niezręcznie. Sama w gronie obcych, lekko podpitych osób w obcym miejscu, produkowało w mojej głowie sto przypadków, które mogły się w tamtym momencie stać.
Obejrzałam chyba zdecydowanie za dużo kryminałów w moim życiu.
- Powiedz mi Marianno.- rudowłosy postawił obok mnie krzesełko, siadając na nim i obejmując mnie lekko.- Co taka dziewczynka tu robi?
- Sama nie wiem.- uśmiechnęłam się lekko.- Przyjechałam do babci na wakacje, a on...
- Czekaj, czekaj... Jesteś wnuczką Beaty?- jego oczy dziwnie zabłysły.
- Tak, dokładnie tak.
Chłopak wyprostował się, szybko zabierając rękę.
- To ile ty masz lat?
- Szesnaście.- odpowiedziałam cicho.
Rudowłosy zaśmiał się, ukazując sporą przerwę między jedynkami, klepiąc się po brzuchu.
- Jezu.- wykrztusił.- To ty dziecko jesteś.
- Weź spierdalaj.- burknęłam.
- A już myślałem...
- Sorry, nie poruchasz.- wstałam popychając go do tyłu.
Zabrałam swoją torbę i ruszyłam w stronę domu.
Blondyn chyba nawet nie zauważył, że zniknęłam. Był tak pochłonięty rozmową z brunetką o fioletowych końcówkach, że nie spuszczał ani na sekundę wzroku z jej... Oczu oczywiście.
Szłam blisko jeziora, robiąc zdjęcia przyrody na snapa, zmieniając filtry i próbując wrzucić niektóre zdjęcia na instagrama, gdy nagle poczułam czyjąś rękę na swoim biodrze.
Nawet nie zdążyłam zareagować, gdy nagle znalazłam się pod wodą.
Nie miałam ochoty wypłynąć na powierzchnię. Szczerze? Chciałam tam zostać, odetchnąć, jednak gdy po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że razem ze mną pływa również mój telefon, już nie było tak miło.
Jak najszybciej wyskoczyłam z wody, czołgając się na brzeg i czerpiąc jak najwięcej powietrza do płuc, żeby się jakoś dotlenić.
- Haha i co? Ja nie zrobię? Wisicie mi piwo, panowie!- usłyszałam za sobą damski głos.
- Czy was już do reszty pojebało?- warknęłam.
- Ło, spokojnie paniusiu.- odezwała się brunetka, przystępując z nogi na nogę.
- Jak mam być spokojna, utopiliście go!
Chłopak obok dziewczyny nagle spoważniał.
- Kogo? Ktoś z tobą był? Gdzie jest?
- Tu, cymbale.- wskazałam na mojego samsunga, otwierając klapkę z której wylała się reszta wody.- Zdjęcia, kontakty, muzyka, wszytko poszło się jebać.
Usiadłam na trawie, po woli wyciągając ze swojej torby rzeczy.
Moje ukochane książki, mokre. Moja kosmetyczka, mokra. Nawet simsy, które zabrałam są mokre!
Zabiję tych wieśniaków za moją grę życia...
Heloł, itz mi!
Powiem wam, że długo się zastanawiałam, czy dodać, czy nie. Nie mam już pomysłu na jeszcze lepsze poprawienie tego rozdziału. Wydaję mi się, że czegoś w nim brakuję, ale jeszcze nie wiem czego. No cóż, najwyżej zmienię wszystko w ostatniej chwili, ale jak na razie zostaję ta wersja.
Mam nadzieję, że się spodoba, komentujcie, dawajcie gwiazdki, polecajcie znajomym i do następnego.
XOXO.