Ojciec i córka

965 105 8
                                    

Wracali do domu we dwoje, Aya oraz Nagisa. Dziewczyna wcale nie miała ochoty przebywać dłużej z ojcem. Wróciłaby sama, ale Karma uparł się, że obiecał Kayano, iż odprowadzą jej córkę bezpiecznie. Aya liczyła także, że towarzyszyć im będzie wuj. On jednak zmył się, zapewnie chcąc dać im szansę do rozmowy - szansę, której ona nie chciała.

Jeśli o nią chodziło, nie chciała teraz o tym myśleć. Nie chciała zastanawiać się, komu powinna ufać. Nie chciała znać prawdy. Nie chciała, aby cokolwiek się zmieniało. Po prostu chciała żyć tak, jak żyła wcześniej. Bez tej okropnej komplikacji rodzinnej.

Stali właśnie w korku, kiedy Nagisa odezwał się cicho:

- Ty już wszystko wiesz, czyż nie?

Aya spojrzała na niego z zaskoczeniem. Nadal przebywał w kobiecym przebraniu, przez co podejrzewała, iż pragnął udawać jej ciotkę.

- Nie wiem, o czym mówisz - odparła. To nie tak miało wyglądać! Skąd on miałby niby wiedzieć, że go podsłuchiwała?

- Wiem, że tam byłaś. Karma cię zaprowadził? - a kiedy nie odpowiedziała, przyjął to za potwierdzenie - Nie prosiłem go o to. To była jego własna decyzja. Zapewnie uznał, że zasługujesz na to, aby wiedzieć.

Przez chwilę milczała.

Wiedział. W takim razie dlaczego przebywał w stroju kobiety?

I skąd..

- Jak się dowiedziałeś? - spytała go po chwili. Udawanie nie miało już sensu, a może przy okazji dowie się czegoś więcej o nim.. Tylko czy naprawdę chciała? Nie była już niczego pewna, gubiła się w kłamstwach i niedopowiedzeniach.

- W moim zawodzie muszę być zawsze czujny - odparł. Teraz, kiedy przestał modulować głos, była już pewna, że jest mężczyzną. I to jego słyszała wczoraj wieczorem.

I to on był jej ojcem.

- Zawodzie?

Nagisa spojrzał na nią poważnie. Jego niebieskie oczy - jej niebieskie oczy - były wpatrzone prosto w nią. Na chwilę znikła z nich radość i niewinność, którą dotąd promieniował.

- Jestem płatnym zabójcą.

I, choć sama nie wiedziała dlaczego, uwierzyła mu. Może to przez te oczy.

Oczy zabójcy. Oczy nieznające litości czy zawachania.

- Dlaczego? - spytała więc, oddychając cicho. Wierzyła mu. Wiedziała, że zarabiał w ten sposób na życie.

On zaśmiał się, a jego wzrok stał się mniej poważny. Ponownie nałożył na siebie tą maskę. Maskę, która ukrywała jego żądze krwi i talent do zabijania.

- To długa historia. Wiedziałaś, że poznałem twoją matkę pod innym imieniem?

Ale opowiedział jej o tym. O tym, jak jego matka starała się zrobić z niego dziewczynę. O tym, jak trafił do najgorszej klasy w szkole. Oraz o ich nauczycielu, którego mieli zabić. O tym, jak ujawnił się talent Nagisy.

- Chciałem zostać nauczycielem - odezwał się - Nawet zacząłem studia. No, ostatecznie się nie udało.

- Czy to z powodu mamy? - gardło Ayi było suche. Dlaczego nigdy nie słyszała takiej historii? Dlaczego nikt nie powiedział jej tak ważnych rzeczy?

- Poniekąd - Nagisa wzruszył ramionami - Całość jest bardziej skomplikowana.

Zamilkł. Aya mogła niemal wyczuć, że nie chce na ten temat rozmawiać. Być może to wciąż było swego rodzaju tabu. A być może po prostu nie chciał, by widziała go jako okrutną osobę.

Nie wiedziała. Naprawdę, im dłużej z nim rozmawiała, im więcej wiedziała, im więcej słyszała... Tym bardziej nie wiedziała, co myśli o tej całej sytuacji. Jak powinna teraz zareagować.

- Dlaczego mi to mówisz? To, kim jesteś. Nie boisz się, że cię wspypię? - w końcu ośmieliła się zadać pytanie, które ją dręczyło od dłuższego czasu.

- Skłamabym, gdybym powiedział, że nie brałem takiej opcji pod uwagę. Ale jakaś część mnie liczy, że ty akurat to zrozumiesz. A nawet jeśli nie, to będziesz milczeć. Powiedzmy sobie szczerze, mało kto uwierzy, że jestem twoim ojcem - jak to dziwnie brzmiało. Jej ojciec. Nie spodziewała się już nigdy usłyszeć takich słów - A jeśli do tego zaczniesz mówić, że jestem zabójcą.. Cóż, spróbować możesz. Nawet jeśli znasz moja tożsamość, dobrze sobie radzę w kamuflażu. Myślisz, że ile imion przybierałem przez ten czas?

- Nie wiem, dwadzieścia? - wzruszyła ramionami dziewczyna, na co Nagisa zaśmiał się cicho.

- Sam też nie wiem. Nie miałem ochoty nawet liczyć. To bywa naprawdę męczące, wiesz?

- W takim razie.. W takim razie dlaczego nadal to robisz? Nie lepiej by było znaleźć sobie jakąś bezpieczniejszą pracę..?

- Może i by było - głos Nagisy stał się lekko melancholijny - Ale już jest za późno, bym się mógł cofnąć. Nie wyobrażam sobie, bym mógł prowadzić normalne życie. Zbyt wiele już widziałem. Zbyt wiele żyć odebrałem. Czasami.. Czasami zastanawiam się, po co mi to. Ale chyba tylko do tego się nadaję. Tak mi się wydaje.

- Przecież... - zaczęła Aya, ale w tym samym momencie ucichła, rozpoznając ulice. Już blisko. A ona wciąż nie dowiedziała się wszystkiego, o co chciała dopytać. Nagisa, jakby zauważając jej zmieszanie, odezwał się cicho, ponownie wracając do swojej radosnej i niewinnej postaci:

- Raczej nie byłem i nie będę dobrym ojcem, Aya. Nie wiem, na czym ma polegać wychowanie dziecka. Ba, nawet nie wiem, jakie rzeczy lubisz robić! Jakie są twoje ulubione kolory, znajomi.

- To nie..

- Mogę dokończyć? - przerwał jej spokojnie, ale stanowczo mężczyzna - Pragnę ci powiedzieć, że lepiej, abyś nie robiła sobie nadziei, że między mną a Kayano nagle zrobi się cudownie i staniemy się jedną wielką kochającą rodziną. Tego nie mogę ci obiecać. Jedyne, co jestem w stanie, to to, że gdyby się coś stało.. Lub gdybyś po prostu potrzebowała więcej czasu, będę cię wspierać. Nie jesteś już dzieckiem. Ale nawet ty nie jesteś w stanie zrobić wszystkiego sama. Rozumiesz?

Aya kiwnęła głową, obserwując, jak Nagisa parkuje przed ich domem. A więc wiedział, gdzie mieszkają. Ciekawe, czy to wuj mu powiedział, czy też sam sprawdził.

- Masz - zabójca wyciągnął w jej stronę kartkę zgiętą w pół - Możesz zadzwonić o każdej porze.

Złapała ją, choć nie była pewna, czy nie wyrzuci jej w pokoju.

- A, jeszcze jedno - głos Nagisy powstrzymał ją w pół kroku - Lepiej, abyś nikomu nie mówiła o naszym pokrewieństwie. Mam wrogów, którzy z chęcią zrobią wszystko, by zranić mnie i osoby mi bliskie.

Ponownie skinęła głową.

- Pomyślę nad tym.

A potem odeszła w stronę matki, nie patrząc już na samochód i siedzącego w nim mężczyznę.

To był stanowczo zbyt długi dzień.

Kłamstwo ma krótkie nogiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz