Jest pieprzonym Irlandczykiem.
Irlandczyk. Głośny. Bezczelny, entuzjastyczny, bogatszy niż siedem mórz i bardzo, bardzo irlandzki.
Czy kiedykolwiek przestanie z tym akcentem? Ma nadzieje. Louis nigdy nie twierdził, że nie jest krytyczny, a hałas jaki ta kula energii z zaróżowionymi policzkami wydaje jest potworny i graniczy z przestępstwem.
- Jestem Niall, Niall Horan - krzyczy z progu, zaciskając silną dłoń na dłoni Louisa. Do mieszkania wchodzi tłum facetów niosących walizkę za walizką i karton za kartonem. Ponieważ, jak widać, nowy współlokator przywiózł ze sobą całą galerię handlową. - Miło mi cię poznać, stary. Przypuszczam, że od teraz będziemy się dość często widzieli - kontynuuje w tonie, który Louis może określić jedynie jako radosny—na jego nieszczęście. Na twarzy chłopaka widnieje wieczny uśmiech i zawsze wydaje się, że jest na granicy śmiechu. Ah, no i jest blondynem. Jasność jego błękitnych oczu jest niemal przyciągająca i pasuje idealnie do jego entuzjazmu.
Ale Louis się tym zbytnio nie przejmuje, bo już zdecydował, że nienawidzi tej głośnej, przytłaczającej osoby, która kompletnie zrujnowała Czas Louisa i nadepnęła na jego skrzydła. Całkiem mocno.
(Nie wspominając o jego ohydnym stylu. Ma armię służących, a nosi koszulkę z żółwiami ninja? Nic nie kłóci się bardziej z perfumami Guilty od Gucci.)
- Otóż niekoniecznie - odpowiada bez ceregieli Louis, zabierając niemal natychmiastowo dłoń z uścisku i krzyżując ręce na piersi. Stoi wyprostowany, utrzymując kontakt wzrokowy. Jest bardzo dobry w utrzymywaniu kontaktu wzrokowego.
Niall (co za brzydkie imię, myśli Louis) odchyla głowę zdziwiony, w oczach ma brak cienia urazy, a ręce opiera na biodrach. - Co masz na myśli?
Louis prycha śmiało, odsuwając się. - Mało ważne. Zostawię cię teraz, byś się rozpakował. Idę po jakiś lunch. - Idzie po portfel i już prawie go chwyta, kiedy blada dłoń ląduje na jego ręce.
Wspaniale.
- Pomóc ci w czymś? - docina Louis, nie próbując nawet zamaskować zniesmaczenia, kiedy wzrokiem napotyka parę błękitnych oczu.
Lecz Niall, całkowicie nieświadomy jak interpretować wskazówki, jakie daje mu Louis, tylko się uśmiecha i odpowiada: - Mój asystent mnie rozpakuje. - Asystent??- Pójdę z tobą. Ja stawiam.
Louis ponownie krzyżuje ręce. - To słodkie z twojej strony. Naprawdę, kochany. Ale mogę płacić za siebie, dzięki.
- No jasne, że możesz! Ale to nie zmienia faktu, że proponuję. No dalej, kierowca chyba wciąż jest na zewnątrz. Dzięki chłopacy - dodaje blondyn, od niechcenia wsuwając banknoty w dłonie mężczyzn, którzy wnoszą ostatnie bagaże chłopaka.
Kierowca jest wciąż na zewnątrz? Louis nie poradzi sobie w tym świecie.
- Jakkolwiek dobry byłby to szofer, wolę się jednak przejść. Więc—
- Świetnie! Przyda mi się trochę powietrza, po całym dniu kiszenia się w tym pieprzonym samochodzie. Nie znoszę siedzenia. Jest tak cholernie nudne.
Nim Louis rejestruje co się w ogóle dzieje, jest ciągnięty ulicą i żywo zagadywany, niemal z szorstkim entuzjazmem. (Istnieje w ogóle takie określenie? Louis powiedziałby, że nie, jakieś pięć minut temu.)
Nie. Louis zdecydowanie w ogóle nie da z tym sobie rady.
*
Niall Horan nie przestaje gadać przez dwa dni.
Jego głos niesie się po apartamencie, wypełniając przestrzeń i osadzając się w deskach na podłodze, a Louis nie może sobie wyobrazić jak czuć się samotnym, bo co to samotność, kiedy jest Niall Horan?
CZYTASZ
Young & Beautiful (Tłumaczenie)
FanfictionLouis, ku swojemu przerażeniu, uczęszcza do elitarnego uniwersytetu, gdzie imię Zayn Malik coś oznacza, Niall Horan nie przestaje gadać, wszędzie stoją fortepiany, a Harry Styles, jedyny syn uzależnionego od narkotyków, psychicznie chorego byłego ro...