23

2.5K 142 26
                                    

- Lena -

Po rozmowie z Anne powoli kierowałam się w stronę domu. Była godzina piętnasta, więc czasu na przyjazd Harry'ego było sporo. Ponownie przeszłam obok mojej pracy, ponieważ mieszkanie było w przeciwną stronę od kawiarni. Moją uwagę przykuł czarny Range Rover, który stał na parkingu. Wiem, że nie tylko Harry ma taki samochód, ale wydaje mi się on charakterystyczny.

Nie myliłam się.

Drzwi się otworzyły, a z pojazdu wysiadł wysoki brunet. Podbiegł w moją stronę, wcześniej krzycząc, abym zaczekała. Podszedł do mnie i złożył na moim czole krótki pocałunek.

- Jesteś uparty jak cholera! - jęknęłam. - Nie przypominam sobie, abym mówiła, że masz być o piętnastej. Obiecałeś do cholery! - wyrzuciłam ręce w powietrze.

- Wiem, ale nie mogę tak długo nie widzieć ciebie. - westchnął. - Przepraszam. Przepraszam, że złamałem obietnicę.

- Nie potrafię ci pomóc, Harry, skoro ty wcale tego nie chcesz. - rzuciłam zła i odeszłam szybkim krokiem.

- Zaczekaj. - szedł za mną, mówiąc dalej. - Lena, proszę. Chodź ze mną.

- Harry, obiecałeś. Obiecałeś do cholery! - zatrzymałam się gwałtownie. - Dlaczego ja w ogóle ci uwierzyłam? - zapytałam jakby sama siebie.

- Nie mów takich rzeczy. Nie mów. - kręcił głową w roztargnieniu.

- To dlaczego mnie nie słuchasz? - założyłam dłonie na biodrach.

- Przepraszam, Lena. Poczekaj na mnie, podjadę samochodem. - zaproponował, a ja przetarłam twarz i pokiwałam głową.

Harry pobiegł do swojego samochodu, a po chwili podjechał obok mnie. Okrążyłam samochód i zajęłam miejsce pasażera. Zapięłam swój pas, a Styles ruszył w stronę mojego mieszkania. Nie odzywaliśmy się do siebie przez całą drogę, mimo że próbował kilka razy zagadać. Po kilkunastu minutach zaparkował na jednym z wolnych miejsc i zgasił silnik.

Opuściłam auto szybciej niż on i ruszyłam w stronę bloku. Harry szedł tuż za mną, prawie depcząc mi po piętach. Otworzyłam drzwi, a potem powoli wchodziłam po schodach. Otworzyłam kolejne drzwi i wpuściłam Styles'a pierwszego do środka. Zamknęłam je za sobą i rzuciłam torebkę na szafkę. Ściągnęłam płaszcz oraz buty i pokierowałam się do salonu.

- Siadaj. - wskazałam na kanapę. Usiadł i spojrzał na mnie. - Musimy porozmawiać.

- Dobrze. Porozmawiajmy. - pokiwał głową.

- Wiesz, że jesteś... um...

- Pierdolnięty. - dokończył. - Tak wiem, Lena. Nie musisz mi tego mówić. - burknął.

- Nie, nie chodziło mi o to. Miałam na myśli chory. - sprostowałam. - To da się wyleczyć, wiesz? - uniosłam brwi.

- Domyślam się. - syknął, zaciskając zęby. - Do czego zmierzasz?

- Może powinieneś spróbować, hm? - prawie szeptałam.

- Przerabialiśmy to, czyż nie? - prychnął ostro. - Tłumaczyłem, mówiłem i prosiłem... cholera! Nie możesz po prostu odpuścić? Nie możesz? - mówił przez zaciśnięte zęby.

- Sama nie potrafię ci w niczym pomóc. Bardzo bym chciała, ale nie potrafię. - wstałam z miejsca, a on także to uczynił.

- Jestem dla ciebie problemem, nieprawdaż? - podszedł do mnie z niebezpiecznym wyrazem twarzy.

- Nie...

- Nie kłam, kurwa! - wrzasnął, idąc w moją stronę. Cofałam się, póki moje plecy nie zderzyły się ze ścianą. - Chcesz się mnie pozbyć! Nie potrafisz mnie zrozumieć! Nie potrafisz zrozumieć, że cię do kurwy nie zostawię! Nigdy! Nidgy! - chwycił moje nadgarstki i przygwoździł je do ściany.

- Harry, przestań. Proszę. - załkałam, czując jak łzy spływają po moich policzkach.

- Ja też cię prosiłem, prawda kochanie? - przybrał swój przerażający uśmiech. Tylko nie to...

- Właśnie dlatego nie...

- Zamknij się! - wykrzyczał, ściskają mocno moje nadgarstki. - Zamknij się! Zamknij! - wrzeszczał.

Płakałam. Nie z bólu fizycznego, lecz psychicznego. Starał się zniszczyć mnie całkowicie i powoli mu to wychodziło. Nie wiem, jak z takiego uroczego chłopaka tworzy się potwór, który jedynie mnie krzywdzi. 

- Krzywdzisz mnie, Harry. Obiecałeś, że nigdy tego nie zrobisz. - zaszlochałam ostatkami sił. - Obiecałeś... - spojrzałam w jego czarne oczy.

Jego mina nagle złągodniała, a on puścił moje ręce i oddalił się do tyłu. Przetarł mocno swoją twarz i pociągnął za końcówki swoich włosów. Zamknął oczy, wypuszczając głośno powietrze i powiedział coś do siebie pod nosem. Rozmasowywałam swoje nadgarstki, płacząc cicho, ale on musiał to usłyszeć.

Podszedł bliżej mnie i ponownie złapał moje nadgarstki, lecz delikatnie. Pociągnął je lekko do góry i zaczął całować miejsca, w których powstały siniaki. Obcałowywał każdy milimetr, nie zapominając o najmniejszym zakamarku. Spojrzał na mnie spod rzęs i zakończył całowanie.

- Przepraszam. - szepnął, opuszczając moje ręce w dół. - Przepraszam, kochanie. - chwycił moją twarz w swoje duże dłonie i starł wszystkie łzy. - Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nie potrafię tego opisać. Przepraszam.

- Nie przepraszaj. - otarłam ostatnią łzę, wyrywając się z jego objęć. - Zrobisz to znowu, a potem znowu i znowu, znowu... 

- Ciii. - przyłożył swój palec do moich ust. - Przyrzekam, że nie. Jesteś taka delikatna i cudowna. - ułożył dłoń na moim policzku i delikatnie go pocierał.

- Dlaczego mi to robisz? - zapytałam cicho.

- To nie jestem ja, Lena. - pokręcił głową. - Pocałuj mnie.

- Nie. - odeszłam od niego. - Nie pocałuję cię, Harry.

- Czemu? - jęknął.

- Dobrze wiesz dlaczego. - wywróciłam oczami.

- Sama widzisz, jak kończy się poruszanie tamtego tematu. Nie wspominaj już o tym, tak? - uniósł brew.

- Jesteś odważny i silny?

- Tak. - odpowiedział szybko. 

- To dlaczego nie przyjmiesz tego na klatę? - prychnęłam. - Wytłumacz mi to, Harry.

- Gdybyś była mną, zrozumiałabyś. Chory psychicznie mnie zrozumie, ty nie. - oznajmił.

- Więc dlaczego myślisz, że mogę ci pomóc? 

- Bo jesteś jedyną osobą, z którą chcę mieć kontakt. Dobrze o tym wiesz, Lena. - jego ramię owinęło się wokół mojej talii.

- Mimo wszystko, nie unikniesz tego tematu. - warknęłam, odpychając jego dłonie. - Rozumiesz to?! - prawie krzyczałam, a na jego twarzy znowu pojawił się cień gniewu.

- Nie byłbym tego taki pewny. - zaśmiał się sarkastycznie, chwytając mocno moje ramię.

- Chciałam dla ciebie dobrze. Chciałam, ale ty nie dajesz sobie pomóc. - załkałam.

- Hm, więc ja pomogę tobie. - uderzył siarczyście mój policzek.

Nie wierzę, że to znowu się dzieje...

_________________________________ 

/kylizzzie

prisoner ⚫ h.sWhere stories live. Discover now