Rozdział II : Zaskocz mnie!

241 20 2
                                    

Marinette Pov

Gdy tylko rozbrzmiał dzwonek na przerwę oburzona jak osa natychmiast wyszłam z klasy. Trzymaną teraz w rękach torbie zaczęłam toczyć po podłodze, w końcu nie jest moja, nie?

Kolejny korytarz, nie ma... i następny, też nie ma...

" Cholera... gdzie on jest? " - spytałam sama siebie.

Gdy znalazłam się obok szatni do moich uszu dotarł stłumiony jęk. 

- Co tu się dzieje?! - Natychiast ich poznałam, że też musieli się pojawić u mnie w szkole.


Adrien Pov.

Już po mnie, dlaczego są tu w szkole? Ojcze, dlaczego popadłeś w takie interesy?

- Jak nie oddasz całej forsy do końca dnia to pożegnasz się z tatuśkiem - Syknął jeden z zbirów i splunął mi w twarz.

Natychmiast wierzchem swetra starłem jego ślinę z mojego policzka. Nim się zorientowałem jeden z nich złapał mnie za szyję i zaczął dusić. Z coraz większym trudem łapałem powietrze a moje oczy były pełne łez.

- Proszę... - Tylko tyle zdołałem odpowiedzieć nim dostałem w twarz. Lewy policzek pod wpływem uderzenia zaczął mocno piec, a z moich oczu poleciał większy potok łez, po czym padłem na podłogę.

- Smith, co powiesz na to aby był naszą prywatną dziwką? - Pod wpływem tych słów moje ciało zaczęło trząść się jak galareta. 

- Wtedy przynajmniej zapłaci, bo widać, że pieniędzy nie mają... - odezwał się drugi.

Spojrzeli na mnie a ja zamknąłem oczy. Mieli w pewnym sensie racje, nie miałem pieniędzy aby zapłacić tak wielką sumę, a pracując na pół etatu też sam nie zarabiam za dużo. Do tego jeszcze ojciec przelewa wszystkie zarobione oszczędności na alkohol i jakieś używki.

Moje życie to porażka.

Jęknąłem kiedy złapali mnie za ramiona i podnieśli do pionu.

- Co tutaj się dzieje?! - Usłyszałem za sobą głos jakiejś dziewczyny. 

Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, to musi być przeznaczenie.


Marinette Pov.

Torba trzymana w moich rękach z wielkim hukiem spadła na podłogę. Po szatni rozchodził się odgłos moich kroków.

- Kim ty jeste- - I w tym momencie moja lewa pięść zatrzymała się na szczęce jednego z tych gości. 

Patrząc jak zatacza koło uśmiechnęłam się mimowolnie i odwróciłam się do drugiego, nie mogłam uwierzyć własnym oczom.

- Enzo, co ty tutaj robisz?! - Kątem oka zauważyłam moją skopaną torbę a obok niej blondyna który dostanie zaraz miał się rozpłakać.

- Marinette!!! Co ty tutaj?! - Odwrócił się w stronę chłopaka. - Znasz tego debila? - spytał jeden z mężczyzn.

- A jak tak, to co? - Spytałem przebiegle i skrzyżowałam ręce na piersiach. - Mam nadzieję, że znasz konsekwencje tego co chciałeś zrobić, hę?

Moje ręce drżały, już dawno nie miałam takiego ubawu! 

- Ale jest nam winny sporą sumkę!!! - Krzyknął drugi w moją stronę.

- Jaką sumkę? - Zignorowałam tego kundla, po czym podeszłam do Enzo, złapałam za kołnież bluzy i przyciągnęłam do siebie.

Świdrowałam go wzrokiem. Ten strach w jego oczach... podniecał mnie. Niech się boi, niech się strasznie boi! 

 To była sekunda kiedy nagle wszystko zniknęło, wszystko... tylko nie płacz chłopaka za mną... dlaczego? Dlaczego mnie to zasmuciło?? 

Nagle miałam ochotę do niego podejść i go przytulić, jego załzawione, niebieskie oczka które obserowały każdy mój ruch... Nie! Koniec! 

Natychmiast otrzepałam się z zbędnych myśli I szepnęłam Enzo do ucha :

- Oddam wam tą kasę... - Puściłam jego bluzę a po pomieszczeniu rozniósł się huk. Powolnym krokiem zaczełam podchodzić do torby i wyciągnęłam portmonetkę.

Chwyciłam z pięćset euro, po czym rzuciłam im na podłogę.

- A teraz... idźcie, nim się rozmyślę i zrobie wam takie larmo, że rodzona matka was nie pozna!!!


Adrien Pov.

Odeszli, oni odeszli! Do moich oczu poleciały kolejny łzy ale tym razem łzy szczęścia! Pozbyłem się ich... dzięki niej ...

Spojrzałem na swoją wybawicielke, jej ciemno granatowe włosy pod wpływem padających z okien promieni słońca zaczeły się mienić.

- Dziękuję... - szepnąłem kiedy zdołałem powstrzymać kolejne łzy. 

- Nie ma za co... - Usłyszałem odpowiedź i zostałem pociągnęty do góry, prosto przed jej twarz. - Człowieku, masz pojęcie, że ze mną się nie zadziera?! Dlaczego ukradłeś moją torbę?! 

- Ja... ja... - bruknąłem kiedy dostałem liścia w twarz. Kolejny policzek zapiekł nieubłaganie, a ja ponownie zostałem zrzucony na zimną podłogę.

- Kurwa, niektórzy ludzie są tak bezużyteczni... 

Zignorowałem jej wypowiedź i łamliwym głosem spytałem :

- Ehmmm.... Postaram się oddać ci te pieniądze jak najszybciej... - Spuściłem głowę w dół oczekując jej odpowiedzi - He?! Nie musisz, przecież dla mnie to pestka, a od biedaków kasy nie wyciągam... nie spinaj dupy koleś! - Kątem oka widziałem jak wyciąga swój telefon i z zainteresowaniem w jego ekran.

Ja mogę tylko o czymś takim pomarzyć.

Znowu usłyszałem oddalający się głos jej kroków. Teraz jest moja okazja! 

- Jeżeli mogę ci jakoś służyć czy coś... to wiesz gdzie mnie szukać! - Starałem się powiedzieć to jak najgłośniej.

I w tym momencie kroki ustały.

- Powiedziałeś, służyć... niech będzie, jesteś teraz moim chłopcem na posyłki - Przyznała z wyższością. Spojrzałem na nią, błysk jaki miała w oczach nie był normalny. - Zaskocz mnie! Biedaku...

I wyszła a ja odetchnąłem z uglą. Wstałem wziąłem torbę i popędziłem do szkolnej pielęgniarki.

Czułem, że wpadłem z deszczu pod rynnę.


***


Hejjj!!! Przepraszam, że rozdział późno ale moja kochana siostra nie chciała mi go poprawić ( Baka, sis) 

Więc zostawiam was w nowym rodzialikiem :D :D Hura, ja!!!

A więc dotarłeś :D Podziel się gwiazdką z nieba  ~⛥

~ Ewelina


Ps. Poprawa w najbliższym czasie :D 

I Have Bad Miraculum - | FF | MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz