Rozdział II "Pierwsza Śmierć "

95 5 2
                                    

Nie wiem jak ... Ale chyba przyuważyła mnie gdy wygladałam. Znów się skryłam i nagle usłyszałam ciche, niewyraźnie słowa. Po chwili wsłuchiwania, odkryłam, że to słowo brzmi "zabić ". Gdy minęło parę minut wszystko ucichło. Ostrożnie wysunełam głowę, rozejrzałam się po całym pokoju, ale jej już nie było.
Wstałam i zapaliłam światło, żeby się upewnić, że znikła. Popatrzyłam w stronę szafy, a na niej ujrzałam duży, ciemno-czerwony, rozmywający się napis. Szybko się domyśliłam, że to nie ketchup ... tylko ... krew!
Stałam jak słup.
Nie mogłam pojąć co tu właśnie miało miejsce.
Postarałam się choć trochę uspokoić i przeczytać informację.
"Kill ... you have 24 hours. "
Nagle wyladowałam na podłodze, gdyż nogi się podemną ugięły.
Nie mogłam zrozumieć tekstu, który się tu znajdował. Po chwili namyślenia wiedziałam dwie rzeczy:
1. Do godz. 24:00 muszę odebrać komuś życie
2. Muszę szybko to zmazać, bo jak rodzice zobaczą, zamkną mnie w psychiatryku!

Kiedy się jeszcze zastanowiłam, byłam prawie pewna, że nie dam rady urzeczywistnić podpunkt 1.
To nie było na moje siły. Jednak wiem, że muszę to zrobić.
Poszłam po gąbke, wodę i zaczęłam sprzątać jedyne dowody tego co się stało. Na szczęście nie trwało to dłużej niż 20 minut, więc poszłam spać. Jednak było to trudne, ponieważ strach krył się w moich wszystkich myślach
******************************
- Dzień dobry curuś. -powiedziała mama- Ubierz się i choć na śniadanie.
- Dobrze zaraz schodze -odpowiedziałam jej
Wyszła z pokoju, a ja podeszłam do toaletki i zaczęłam czesać włosy. Upięłam je w luźnego koła. Potem podeszłam do mojej szafy z tym lustrem ... I zarzuciłam na siebie granatową bluze z białym napisem "don't give up", oraz ciemno-szare getry. Postarałam się jak najszybciej zejść po schodach, bo byłam bardzo głodna. Wchodząc do kuchni ujrzałam talerzyk, na którym były gofry z bitą śmietaną i owocami oraz kubek z herbatą. Obok tego leżała mała karteczka z wiadomością
"Musieliśmy jechać, zjedz śniadanie a potem możesz wyjść, pod spodem masz 20 zł jakby co.
Kocham Cię, Mama"
No i znów mnie zostawili, ale co się dziwić skoro są hirurgami. Wzięłam pieniądze o których była mowa i zjadłam śniadanie.
Gdy już skończyłam poszłam po torebkę, do której spakowałam telefon, klucze ... oraz nóż.
Wyszłam z domu, starałam się nie rozglądać, tylko iść prosto szarym chodnikiem, a potem do lasu. Gdy już byłam na miejscu usiadłam na przewrócony pień drzewa a moją twarz ukryłam w dłoniach. Po policzku spłynęło mi kilka słonych łez. Ta świadomość, że od dziś zostanę mordercą była. ... była . ..
Poprostu nie mogłam z tym spokojnie siedzieć! W głowie przez cały czas mi pulsowało! Ja ... ja ... nie mogłam tego znieść! Nie jestem aż tak silna psychicznie by zrobić to bez wyrzutów. Moje oczy które zazwyczaj miały zieloną barwę, teraz miały jasno czerwoną otoczkę. Wstałam i otarłam moją mokrą twarz. Zaczęłam powoli wychodzić z lasu. Wzięłam telefon do ręki, 12:34, może by pójść nad rzekę? Więc zrobiłam tak jak powiedziałam, po godzinie stałam na ośnieżonym moście, który stał nad oblodzoną rzeką. Widok był naprawdę piękny, ale nic nie było wystarczająco urodziwe by poprawić mi nastrój.
Minęło pół godziny, 14:13, nie mam pojęcia co przez ten czas robić.
W brzuchu zaczęło mi już strasznie burczeć, wtedy przypomniałam sobie o 20 zł od rodziców. Może by już coś zjeść? Lepiej, żebym poszła do jakiejś knajpki.
Przechodziłam przez miasto i nagle zobaczyłam go ... McDonalda ^^ .
Weszłam do lokalu i podeszłam do lady.
- Dzień Dobry. -powiedziała Pani z obsługi
- Dzień Dobry, Macwrapa i shake'a
- Dobrze, razem będzie 17 zł.
Dałam jej do ręki banknot, chciała mi wydać resztę, ale ja już stałam przy drzwiach.
Kiedy się już dobrałam do zamówienia zaczęłam jeść jak opentana.
Moje nogi zaczęły mnie kierować do parku, gdy byłam na miejscu, usiadłam na ławce i zaczęłam czekać. Siedziałam tak dobre kilka godzin.
******************************
Jest już 20:02, mama jeszcze nie dzwoniła, więc raczej nie wróciła. Było już strasznie ciemno. Nie widziałam w parku nikogo.
Po 10 minutach obok mnie przeszedł mężczyzna, szacując miał około 25 lat.
Kiedy był 10 metrów odemnie, wstałam i zaczęłam za nim iść. Na szczęście tego nie zauważył.
Przyśpieszyłam kroku by znaleźć się jak najbliżej.
Gdy stałam już za nim, wyciągnęłam nóż z torebki.
Przysunęłam rękę blisko jego pleców.
-Przepraszam. - powiedziałam cicho.
Po czym wbiłam narzędzie głęboko w jego ciało. Gdy upadał, zobaczyłam ogromny strumień ciemnej krwi.
Usiadłam obok zwłok, a po policzku spłynęła mi jedna samotna łza, zaraz po niej druga i trzecią, aż w końcu po mojej twarzy zaczęła przychodzić pielgrzymka słonych łez.
Wstałam, zabrałam nóż i wybiegłam z miejsc zbrodni. Starałem się być jak najszybciej w domu.
Po 16 minutach byłam już w pokoju. Zamknęłam się na klucz, by nikt nie wszedł mi do środka.
Po chwili usłyszałam kroki.
- Już jesteśmy, kochanie.- dała o sobie znać mama
- Dobrze.
- Jesteś głodna?
- Nie, już jadłam.
Kroki były coraz wyraźniejsze, chyba wchodziła po schodach. Nagle usłyszałam pukanie.
- Mogę wejść? - spytał tata.
- Drzwi są zamknięte.
- Coś się stało aniołeczku?
- Nie, poprostu nie mam humoru i chcę sama posiedzieć.
Skłamałam.
- Dobrze, nie będę Ci przeszkadzać.
Wkońcu poszedł, nie mam pojęcia co by zrobił gdyby zobaczył na moich rękach krew.
Wytarłam je o chusteczki.
Nóż odłożyłam pod lustrem, potem się położyłam i zaczęłam czekać. Niestety w między czasie zasnełam.
Nagle usłyszałam znany mi już schemat: krzyk, pukanie, skrobanie...
I znów zobaczyłam jej postać, stała przy lustrze.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Następny rozdział pojawi się jeszcze w tym tygodniu :3

~Zjawa~ [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz