Jake
Dziś już sobota, tygodnie płyną szybko zmuszając mnie do natretnych myśli o tym, że z każdą sekundą jestem coraz starszy, z każdym rokiem zbliżam się do nie znanej mi daty, do wydarzenia które każdego z nas w końcu dopadnie - do śmierci.
Śmierć według mnie nie jest straszna, jest spokojna. Jeśli ktoś wierzy w życie po śmierci lub w jakiegoś Boga który go uratuje to znaczy, że się boi i próbuje wytłumaczyć sobie, że będzie dobrze. Tak na prawdę też będzie dobrze, ponieważ według mnie jeśli po śmierci nie ma nic to też niczego nie ma się bać.Słońce wyrwało mnie z zamyślenia drażniąc moje oczy. Podnosząc się z łóżka udałem się do toalety aby się odświeżyć. Po pieprzonej godzinie szukania szczoteczki do zębów poddałem się i uznałem, że po śniadaniu pójdę do sklepu po nową.
Zjadłem przygotowane wcześniej tosty, miałem już wychodzić kiedy zatrzymał mnie głos mamy.
- Dokąd się wybierasz ? - zapytała z dość sztucznym zmartwieniem w głosie.
- Idę się przejść - odpowiedziałem, zakładając ciemno zieloną kurtkę.
Wychodząc, widziałem jeszcze jak kiwa głową i mówi pod nosem coś w stylu "no dobrze". Idąc chodnikiem podziwiałem jesienny krajobraz oraz naciągałem na dłonie mocniej rękawy aby je ogrzać. Lubiłem chłód ponieważ można od niego uciec, przykładowo cieplej się ubierając. Co innego kiedy jest gorąco i nie ważne co bym ubrał, albo czego bym nie ubrał to i tak cały się pocę.
Wchodząc do sklepu zauważyłem siedzącego na ławce chłopaka. Wojtek, ten sam który ostatnio mi się nie przedstawił, kiedy to ja usiłowałem być miły. Jego imię poznałem na lekcji. Szybko wszedłem do środka, rozglądając się za szczoteczką. Na końcu alejki zauważyłem pasty do zębów, płyny do płukania jamy ustnej oraz powód mojej podróży. Szybkim krokiem zblizałem się do celu, gdy nagle z za rogu wyłonił się chłopak, upadłem po chwili zauważając, że niestety znam tego chłopaka. Wyciągnął do mnie rękę i co wydawało mi się w dzisiejszych czasach dziwne, tym bardziej pamiętając jego wcześniejsze zachowanie, pomógł mi wstać.
- Wszystko w porządku ? - zapytał, nadal trzymając moją dłoń, kiedy jednak zauważył, iż zwróciłem na to uwagę puścił ją.
- Tak - wymamrotałem.
- To dobrze, ogólnie to jestem Wojtek miło mi - znów wyciągnął dłoń.
- Wiem, ja jestem... - nie zdążyłem skończyć
- Jake, przedstawiałeś się już - jednak pamięta, no proszę.
- No tak, zapomniałem - to przecież nie kłamstwo, to ułatwianie sobie życia, każdy tak robi prawda ?
Chwilę ciszy przerwał dźwięk dzwonka w kieszeni chłopaka, zerwał się zaskoczony i spoglądając na ekran odebrał, pokazując mi rękoma w powietrzu różne znaki, które jak podejrzewam miały oznaczać abym poczekał moment. Rozmawiał krótko, kiedy skończył spojrzał na mnie a potem skupił się na swoich butach.
Chwilę później zdałem sobie sprawę z tego, że cały czas obserwuje jego ruchy, myśląc o tym co mógł pomyśleć poczułem jak moje pliczki stają się gorące.- Muszę już znikać - powiedział wolno unosząc głowę - Może porozmawiamy jutro ? - kiedy na mnie spojrzał zobaczyłem jego piwne tęczówki, które wywierały na mnie niewielki stres
- Dobrze - odpowiedziałem a on odwrócił się i wyszedł. Kupiłem szczoteczkę po czym zrobiłem to samo.
☆☆☆
Wstałem wcześnie i niezadowolony z tego, że nie umiem się już uśpić przygotowałem się do szkoły. Miałem mały problem z ubraniem się poniewaz połowa moich ubrań była w praniu, całe szczęście znalazłem w szafie jeden wzorzysty sweterek o jasnym brązowym kolorze. Będzie mi w nim ciepło, do tego wybrałem jeszcze przetartę ciemno-szarę rurki oraz ulubione martensy. Gotowy już do wyjścia przypomniałem sobie, że mam jezcze przecież sporo czasu, nie mając nic lepszego do zrobienia, usiadłem przy biurku i zacząłem rysować różne postacie czarnym cienkopisem.
Dziś wyjątkowo dobrze mi idzie, zazwyczaj rysuję twarz trzy godziny a później oglądam to co powstało po czym uznaję, ze jest spierdolone, wszystko wyrzucam i próbuje ponownie. Wpatrywałem się w rysunek z poczuciem, iż jednak potrafię coś zrobić, kiedy to nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły.
- Czy ty patrzysz na zegar ? - Mama zawsze potrafiła się witać.
- Przecież zawsze patrzę -odpowiedziałem a kiedy wyszła sprawdziłem którą godzina po czym doszedłem do wniosku, że trochę się zatraciłem. Zabrałem torbę z podręcznikami, telefon i jabłko które w zwyczaju miałem jeść jako śniadanie. Szybkim krokiem ruszyłem w stronę wyjścia, uważając aby nie potknąć się o próg tym samym ponownie udowadniając całemu światu jaka ze mnie sierota. Kiedy w zasięgu mojego wzroku pojawił się przystanek autobusowy, uznałem jeszcze, iż zdążę wypalić jeszcze papierosa. Wiem że zazwyczaj ludzie w moim wieku robią to żeby się popisać, ale ja naprawdę muszę, po za tym nawet nie mam się przed kim popisywac a gdyby ktoś był w pobliżu pewnie bym nie palił. Usiadłem na ławce i wyciągnąłem zapalniczke oraz jednego gold'a po czym zapalilem papierosa zaciągając się dymem. Prawie się zakrztusiłem widząc, iż ktoś idzie w moim kierunku, przetarłem załzawione oczy i po spostrzeżeniu, że to Lidka kamień spadł mi z serca. Lidka to przyjaciółka z gimnazjum, rok temu po skończeniu szkoły rozeszliśmy się do innych liceów, ale niekiedy jeździmy razem tym samym autobusem.
- Siemka - powiedziała przeczesując swoje czarne włosy, które ładnie kontrastowały z niebieskimi oczami.
- Cześć - entuzjazm w moim glosie nie byl słyszalny, ale naprawdę cieszyłem się, że ją widzę.
- Przecież miałeś przestać palić - wlepiła wzrok w papierosa.
- No tak, ale niekiedy jeszcze - nie zdążyłem dokończyć ponieważ podle mi przerwała.
- Dobrze, dobrze, to co po trzysta ?
Patrzyłem na nią jak na idiotke, lecz ostatecznie zgodziłem się i biorąc jeszcze dwa buchy podzieliłem się.
Dzięki "współpracy" wypaliliśmy szybciej a parę minut później przyjechał nasz transport. Rozmawialiśmy o nowej szkole, miałem okazję pożalić się jej jakich mam upośledzonych kolegów w klasię, ona też nie była zbyt zachwycona swoimi nowymi znajomymi.Wysiadając pożegnałem się z dziewczyną oraz życzyłem jej udanego dnia. Patrząc na miasto o poranku widziałem wilgotną mgłę lub toksyczne spaliny samochodów, nieważne, ważne, że w połączeniu z promieniami słońca i szklącymi się oknami galeri tworzyła ona piękny obrazek a ja uwielbiam być jego częścią. Idąc obok budynków dostrzegłem juz szkołę, uczniów przygotowujących się na kolejny pracowity dzień a między nimi mojego nowego znajomego, był ubrany w szarą bluzę a na nogach miał czarne nike. Postanowiłem się przywitać, mam nadzieję, że dziś też będzie miał ochotę rozmawiać.
- Witam
- Oo, hej Jake - przywitał się jak gdyby był zaskoczony, że mnie widzi - co tam słychać ??
- Dziś na mnie jeszcze nie wpadłeś, więc całkiem dobrze - odpowiedziałem lekko marszcząc brwi - a tam ?
- No przecież przeprosiłem, mam jeszcze uklęknąć i błagać i wybaczenie ?
- Nie no co Ty, przecież żartuje...
- To fajnie, u mnie jak zwykle codzienna, męcząca rutyna - kończąc zdanie udał, że jest padnięty co było chyba nawet urocze, oczywiście jak na chłopaka - więc idziemy ? - spytał szybko, patrząc na coś za mną.
Odwróciłem się i zobaczyłem Mateusza - typowy dres który przez całe życie jest wkurwiony i myśli, że dzięki temu wszyscy będą się go bać oraz go szanować - chyba jednak nie wszyscy. Przechodząc obok nas pchnął mnie oraz Wojtka, ponieważ jak sądzę prymitywny organizm taki jak on nie potrafi wyminąć a tym bardziej przeprosić, aby normalnie dostać się do drzwi. Powiedziałem jeszcze jak to zwykle w tej sytuacji aby spierdalał a on próbował mnie wystraszyć i kiedy myślałem, że już naprawdę coś mi zrobi, Wojtek wszedł pomiędzy nas nic nie mówiąc tylko patrząc mu ze złością prosto w oczy i popychając go na ścianę, później zaczęli się kłócić używając nieznanych nawet mi epitetów. Po krótkiej wymianie zdań dresiarz zrezygnowany odpuścił i poszedł w swoją stronę.
- Teraz już na sto procent Ci wybaczam - zaśmiałem się i poszliśmy na lekcję.
Wow, myślałem, że ponad tysiąc słów będzie ok, ale ten rozdział i tak jest krótki. Bardzo byłbym wdzięczny o wytykanie mi wszystkich błędów abym pamiętał w przyszłości. Do zobaczenia prawdopodobnie za następny długi okres czasu (przepraszam jeśli ktoś czyta).