8.

583 52 4
                                    

–Alex

Cała Wielka Sala wypełniła się latającymi na wszystkie strony sowami o różnych kolorach: białe, biszkoptowe, kasztanowe, rude, szare, czarne, kremowe...
Zauważyłam pewną wielką i czarną, która leciała w moją, a raczej naszą stronę. Był to oczywiście zwierzak rodu Blacków. Syri znowu dostał wyjca od matki. Tym razem na końcu spytała się go o jego 'życie miłosne'.
Ta kobieta nie ma wstydu, przecież każdy w wielkiej sali to słyszał. Zauważyłam jak Regulus kręci głową przy stole Ślizgonów. Ja i moi rodzice jesteśmy czystej krwi, ale nie mamy takiego fioła na jej punkcie. Po prostu wszyscy szanują naszą rodzinę, nawet ród Blacków. Trudno w to uwierzyć, ale nawet zapraszają nas na wszelakie przyjęcia, ale myślę, że to tak dla formalności. Tam pierwszy raz widziałam Łapę, choć nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa (Syriusz uciekł w tedy kradnąc całe ciasto upieczone przez Malfoyów).
Nagle, niespodziewanie w moją stronę nadlatuje równie duża, tym razem białobrązowa sowa. Był to Etie, pupilek rodziców. Nancy i on bardzo się dogadują. Jest bardzo zabawny, o ile sowa może być zabawna.
Dostałam list, w którym rodzice (a raczej mama), pytają się czy mam chłopaka. Wkurzyłam się trochę, no, ale odpisałam, że tak. Ja z Syri przeczytaliśmy swoje listy nawzajem.

~List Syriusza

Drodzy rodzice...
Tak mam dziewczynę, i co wam do tego? I wiecie co? Nie powiem wam kim jest, SPECJALNIE. Dziękuję, dobranoc.

Wasz ukochany synalek
Syriusz Black

–Wiesz co Syri?
–Dlaczego Syri?
–Zgadnij...
–Ha–ha...Emm, co?
–Twój list jest delikatnie ujmując, rozbrajający.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
–Lupin, a ty co tam piszesz?
–Emm, list do rodziny, a co?
–Nic.
Potter zaczął opowiadać kawały. Nie słuchałam, bo zaburczało mi w brzuchu. Dopiero teraz dotarło do mnie, jaka jestem głodna. Wzięłam na talerz parę kanapek i nalałam sobie soku dyniowego do pucharu (o mało co go nie rozlałam na stół). Po chwili nie byłam już wcale głodna. Zwróciłam jednak uwagę na słodkości. Nałożyłam sobię lodów miętowo-dyniowo-pistacjowych.
To były najpyszniejsze lody, jakie kodykolwiek miałam przyjemność zjeść!
Poczułam kogoś wzrok na sobię. Obejrzałam się i zauważyłam Joanne.
Gdy spostrzegła, że na nią patrzę szybko się odwróciła.

Wyszłam z sali jako pierwsza, postanowiłam, że udam się do biblioteki zrobić dodatkowe zadanie z Zielarstwa. Pani profesor zawsze daje z 10 punktów dał domu, więc się opłaca.
Jednak drzwi od Wielkiej Sali znów się otworzyły. Odwróciłam się zaciekawiona. Była to oczywiście Joanne. Zaczęłam szybciej iść, by ją zgubić.
–Alex, zaczekaj!
–Czego?
–Chcę pogadać.
–A niby o czym?
–Przepraszam cię! Nie chciałam, zachowałam się głupio, oszukałam cię. Naprawdę nie chciałam, wybacz mi, proszę.

–Syri.

Potter znów zaczął opowiadać kawały. Wszyscy się śmiali, po chwili dołączyłem się do niego. Oczywiście nie mogliśmy pominąć kawałów o Smarkeusie, który jak zwykle udawał, że nie słyszy. Naprawdę szkoda, że stół Gryffindor'u jest najdalej od Slytherinu i, że są jeszcze ci nauczyciele... Tak codziennie, byłoby tu niezłe widowisko..., ale Potter pewnie przestałby chodzić z Evansówną, bo ta ciągle się wkurza.

Alex wyszła z sali. Gdy drzwi tylko się zamknęły ruszyła za nią Joanne.
Ostatnio przestały rozmawiać itp, ale wolę się nie mieszać w 'dziewczęce sprawy'.

Po chwili odeszła od stołu również Lily.

~Sobota...

–Lunatyczku dzisiaj sobota! Wiesz co to oznacza?
–Co?
-Świętujemy!
–Serio?
–Tak! Potter chodź tu!
–Co?
–Luniak i Ann są razem, trzeba to uczcić!
–No pewnie! Accio szampan!
Wyciągnąłem piwo kremowe spod materaca, o dziwo butelka się nie zbiła.
–Zawołam dziewczyny!
–Dobra.

–To w co gramy zapytała Joanne?
–Nie wiem, może w butelkę–zaproponowała Alex.
–Dla mnie super!
–No to ja pierwszy!– krzyknąłem.–Joanne, spoliczkuj Jamesa z 5 razy!
–Dobra.
–Black!–wkurzył się lekko Potter–odpłacę ci się, zobaczysz!
Ała!
–Sory..., dobra teraz, Rogacz. Wyzwanie?
–Oczywiście!
–No dobrze, zatańcz z kwiatkiem!
–O Merlinie...
Wszyscy zaczęli się głośno śmiać.
–Black!
–Wyzwanie.
–Przyklej sobie wąsy i nie zdejmuj ich do końca gry!

–Rano

Alex siedziała na kolanach Syriusza, w jego bluzie, którą zakupił sobie w mugolskim sklepie, na przekór rodzicom. Gryfonka cała była, w błękitnym brokacie.
Syriusz siedział obok, na fotelu, również był w brokacie (dzięki Alexandrze oczywiście).
Ann w swetrze Remusa zasneła w jego ramionach. On był w różowej peruce i również zasnął.
Joanne i Glizdogon siedzieli na podłodze półprzytomni i jedli ciastka czekoladowe.
Lily i Potter spali razem na fotelu pod firaną zerwaną z okna.

Dawne Czasy / Huncwoci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz