Biegnę już 10 minutę i nie mam zamiaru się zatrzymać. Za mną biegnie chyba sześciu policjantów z czego, każdy ma po dwa psy. Ja tutaj szybciej na zawał zejdę niż oni mnie dogonią. A zresztą mi to obojętne. Gdybym się schował i tak te śmierdzące kundle mnie znajdą. Ahhhh...moja głowa! Już od kilku dni mnie napierdziela, a najgorsze jest to, że nie chce przestać. Ghrrr...Przede mną ukazują się liście, gałęzie i konar, który na mnie spada i jeszcze raz li...CO! Nie zdążyłem uciec, ponieważ dostałem czymś gwałtownie w głowę. Zanim zemdlałem usłyszałem krzyki zadowolenia: Mamy go! Wreszcie się udało!.., a potem ciszę. Odwróciłem głowę resztkami sił, ale zobaczyłem tylko...długą mackę? Chyba tak bo ręki to nie przypominało. Po chwili czarne mroczki opętały moje oczy.
-W tej chwili będziesz bezpieczny...-to ostatnie słowa, które usłyszałem...
*********************************
Ospale otworzyłem oczy...stop! Ciągle zapominam, ghrrrr...ospale ściągnąłem maskę z oczu. Powoli wstając i przyzwyczajając do rażącego światła zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu. Mały pokój z zakrwawionymi łańcuchami przybitymi do ściany, ale czekaj, czekaj...
-Czy to jest ręka?-zapytałem z podekscytowaniem samego siebie.
*********************************
Pov. Ticci Toby
-Oddaj mi to!-zacząłem krzyczeć do Maskowatego.
-Nie oddam! Teraz ja chcę się chwilę pobawić!-taaaa.., a on swoje. Już się przyzwyczaiłem.., albo nie! Gdy już chciałem wyrywać włosy z jego pustej kapusty zjawił się Papa.
"Co tu się dzieje!!!"-głośny i męski głos rozbrzmiał w naszych...mojej głowie i kapuście Masky'ego.
-Bo...Bo on mi ukradł sznureczek!-powiedziałem zrozpaczony zgodnie z prawdą.
"Czasami nie mam do was siły...Masky. Oddaj sznurek koledze, a ty-zwrócił się w moją stronę Slender-idź do piwnicy i przyprowadź do mnie nowa creepypastę...mam nadzieję, że się nada..."-powiedział, a ostatnie słowa wymruczał, po czym zniknął w ciemnym korytarzu.
Odwróciłem się w stronę blatu kuchennego z zamiarem wzięcia do rąk siekier, lecz tam ich nie było. Po chwili usłyszałem w głowię chichot. Od razu wiedziałem, że to Papa. Byliśmy do siebie nastawieni jak 'syn i tata'. To on się teraz mną zajmuję. To on mi pomógł w trudnej sytuacji, którą przeżyłem. To on nauczył mnie szacunku, tolerancji i pewności siebie. To on mnie wychował... Pojedyncza łza spłynęła mi po poliku, lecz od razu ją wytarłem o rękaw bluzy. Tak się zamyśliłem, że nie zauważyłem siekier w dłoniach. Spojrzałem na jedną raz na drugą, a potem przed siebie. Założyłem gogle, rękawiczki i chustę. Czas na piwnicę...
Schodząc po schodach i potykając się o różne kończyny doszedłem do drewnianych drzwi. Powoli je otworzyłem nie wzbudzając paniki w oczach nowego mordercy, lecz gdy spojrzałem do środka wiedziałem, że nic go już nie przestraszy. W rogu stał chłopak o białej karnacji i kruczoczarnych włosach. Ewidentnie było widać, że bawi się...ręką!?
-Miło mi Cie poznać pani Beatko.-powiedział ściskając 'dłoń' owej Beatki.
-Mi Ciebie też miło poznać panie Jeffie-zamienił się stronami i zaczął odpowiadać piskliwym głosikiem.
Nie chcąc mu przeszkadzać powoli ruszyłem ku wyjściu. W głębi siebie strasznie się przeraziłem. To jest kompletny psychopata!!!
____________________________________
C.D.N
CZYTASZ
Wolna|Jeff the killer Love Story|
HorrorDusza... Dusza, która przesiadywała równo 17 lat w cielę psychopaty. Dusza, która po 17 latach mogła odzyskać wolność. Dusza, która okazała się inna niż wszystkie. Dusza, która pragnęła, pragnie i będzie pragnąć...chęci mordu... Nic jej nie powstrzy...