Rozdział 23

3.2K 234 24
                                    

   Leżałam na hamaku, jedząc loda, a Adam przysunął sobie leżak i delikatnie mnie kołysał. Był wieczór i gwiazdy powoli zaczynały już świecić na niebie. Niestety, nie mogłam ich zobaczyć, bo korony drzew zasłaniały mi widok, z czego chłopak się oczywiście naśmiewał i mówił, że jego miejscówka jest lepsza, bo miał wręcz idealny widok.

- Nie chciałaś mi pozwolić bujać się na hamaku to teraz cierp – powiedział złośliwie, oblizując swojego loda, gdy na niego zerknęłam.

- Jesteś okropny – skwitowałam, a on uniósł w górę palec.

- O nie, nie – zaprzeczył, ruszając nim to w lewo, to w prawo. – Nie zwalaj teraz wszystkiego na mnie. Sama się przed chwilą ze mnie śmiałaś, że twój hamak jest lepszy.

- Bo jest – potwierdziłam, kładąc głowę z powrotem na miękkiej poduszce, którą przyniosłam ekstra z domu.

- No to nie marudź.

Dziadek, który właśnie skończył chować swoje ogrodowe narzędzia do garażu, powiedział, że mamy posprzątać później na stoliku, gdzie walały się brudne naczynia po babcinym cieście oraz karty do gry. Z bólem serca muszę przyznać, że Adam jest lepszym graczem w pokera niż ja. Gdy graliśmy, jego twarz nie zadrgała ani razu, a moja... No cóż... Nigdy nie byłam dobra w ukrywaniu emocji.

- Potrafisz jeździć na rowerze? – spytałam Adama, przypominając sobie, że co tydzień w czwartek były organizowane imprezy nad jeziorem. Zawsze jeździłyśmy na nie z Jessicą mimo, iż nie piłyśmy alkoholu. Zawsze brałyśmy czerwone kubki i wlewałyśmy sobie do nich colę, mówiąc wszystkim, że to drinki. Dzięki temu ludzie nie postrzegali nas jako ofiary losu i często bawiłyśmy się w grupkach starszych ludzi. Co jak co, ale mając trzynaście lat, zadawanie się z osiemnastolatkami to było coś.

- Pytasz serio? – spojrzał na mnie, jakbym właśnie robiła sobie z niego żarty.

- No co? – Zaśmiałam się, zeskakując na ziemię i pokazując, aby on został. – Nigdy nic nie wiadomo.

Poszłam do domu, aby poinformować dziadków, że jedziemy nad jezioro, na co dziadek najpierw kazał posprzątać stolik. Dopiero gdy wszystko było schowane, dał nam pozwolenie, więc wróciłam do Adama, który nadal lizał swojego loda.

- A umiesz jeździć, jedząc równocześnie loda? – spojrzałam na niego rozbawiona, machając ręką, by przyszedł do garażu.

- Przypominam, że jestem hetero, więc nie jestem mistrzem w jedzeniu lodów. – Puścił mi oczko, wchodząc do środka, a ja parsknęłam śmiechem.

- Przypominam ci, że jestem homo, więc ja również nie jestem w tym mistrzynią.

- Nad tym jeszcze popracujemy – powiedział, uśmiechając się pod nosem, a ja pokręciłam rozbawiona głową.

Impreza nad jeziorem już się rozkręciła, kiedy dojechaliśmy na miejsce. Wszędzie było pełno ludzi, którzy trzymali w dłoniach słynne czerwone kubeczki. Parkiet do tańczenia był cały zapełniony, ale na szczęście nie trzeba było się przez niego przepychać, aby dojść do budki, gdzie sprzedawali napoje.

- Co chcesz? – spytałam Adama, który rozglądał się dookoła i mnie nie usłyszał. Pacnęłam go w ramię, a on spojrzał na mnie zdezorientowany. – Co chcesz pić? – powtórzyłam, wyciągając ze spodenek portfel i podchodząc do lady.

- Wodę poproszę – odpowiedział poważnie, a ja musiałam się powstrzymać, by nie wybuchnąć śmiechem.

- Tu nie sprzedają wody. Cola albo alkohol.

- No to cola – skinął głową, a ja zamówiłam nam dwie cole, po czym zaczęliśmy okrążać jezioro.

- Dlaczego nigdy nie pijesz alkoholu? – spytałam, będąc tego naprawdę ciekawa. Pamiętam, jak zawsze wszystkim odmawiał i zabraniał pić również i mnie, co przyznam, że trochę mnie irytowało.

- Po prostu wydarzyło się w moim życiu coś, co sprawiło, że zacząłem pałać do niego nienawiścią – wzruszył ramionami, a ja spojrzałam na niego zaintrygowana. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, jak to zwykle bywało.

- Chcesz o tym pogadać?

- A ty chcesz o tym gadać? Mamy zbyt ładny wieczór, jak na takie smętne opowieści.

Usiedliśmy na trawie tuż przy wodzie, gdzie ludzi było zdecydowanie mniej. Obracałam w dłoniach pusty już kubek, patrząc na ludzi, bawiących się po drugiej stronie jeziora.

- Jestem zbyt ciekawa, by teraz po prostu zakończyć ten temat – przyznałam, na co chłopak się zaśmiał.

- Jesteś naprawdę ciekawska.

- Po prostu próbuję cię zrozumieć. Mało o sobie mówisz.

Podrapał się nerwowo po przedramieniu i skinął głową.

- Miałem kiedyś brata – zaczął, a mi się aż żołądek skurczył, słysząc, że mówi o nim w czasie przeszłym. – Był starszy ode mnie o dwa lata. No i wiesz jak to bywa... Starszy brat jest zawsze wzorem i chcesz być taki jak on. No i Marco był typem takiego brata. Pewny siebie, zawsze miał dużo znajomych – wyliczał. - Często chodził na imprezy, podczas gdy ja jeździłem na castingi i grałem w reklamach. Miał siedemnaście lat, gdy pojechał na jedną imprezę. Rodzice użyczyli mu auto pod warunkiem, że nie będzie pił. Nie posłuchał i w drodze powrotnej po prostu stracił panowanie nad pojazdem. Jechał z kumplem, który mieszkał niedaleko nas. Zawsze trzymali się razem, a podczas tamtej nocy wszystko się zmieniło. On przeżył, Marco nie. Wtedy zrozumiałem, że nie chcę już więcej go naśladować. Kariera modela zawsze mnie denerwowała i byłem zły na mamę, że Marco mógł siedzieć w domu i chodzić na imprezy, a ja musiałem pozować do jakichś durnych magazynów. Teraz cieszę się, że mnie tam nie było, bo prawdopodobnie siedziałbym z nim w tym samochodzie i nie wiadomo, jak mogłoby się to skończyć. – Wziął z ziemi małego kamyka i cisnął nim w głąb jeziora.

Nie sądziłam, że kryje się za tym aż taka historia. Pamiętałam, jak pytałam Adama czy jest najstarszy ze swojego rodzeństwa i odpowiedział mi zupełnie normalnie, a nawet sobie z tego żartował. Nie wspominał, że miał brata. Dziwiło mnie, jak naturalnie teraz o tym mówił, bo w przeciwieństwie do mnie wydawał się pogodzony z tą utratą.

- Te koszmary... - rzekłam, przypominając sobie o snach, które budziły mnie w środku nocy zalaną potem – Które miałam w Chorwacji, gdy spaliśmy w camperze - Adam spojrzał na mnie widocznie zaskoczony zmianą tematu – Były wywołane przez burze... Poszliśmy z tatą na spacer, gdy zaczęło lać i błyskawice zaczęły przeszywać niebo. Po drugiej stronie jezdni stało ogromne drzewo i wpadłam na pomysł, że moglibyśmy się pod nim schować. Szybko przebiegłam przez ulicę, ale tata ani drgnął. Krzyczałam, żebyśmy się schowali pod tym drzewem, bo tam było sucho. Patrzył na mnie przerażonym spojrzeniem, rozglądając się, co chwilę na boki. Myślałam, że boi się burzy, więc wbiegłam z powrotem na jezdnię, aby pomóc mu przejść. Jak torpeda zaczął biec w moim kierunku. Krzyczał, żebym się zatrzymała, gdy nagle nadjechała ciężarówka, uderzając w niego z ogromną siłą. Usłyszałam ogromny grzmot, który tak mnie wystraszył, że szybko wróciłam pod suche drzewo. Cały czas miałam zamknięte oczy, więc nic nie widziałam. Podobno był tak zmasakrowany, że części jego ciała po prostu leżały parę metrów od siebie.

Adam złapał moją dłoń i potarł jej wierzch swoim kciukiem.

- Rozumiem, co przeżywasz – przyznał, a ja pierwszy raz poczułam, że ktoś wypowiadając te słowa wcale nie kłamał.

***

Boże, widzisz, a nie grzmisz! Dlaczego sprawiłeś, że moja wena odeszła?

Be My Model [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz