Brock tej nocy krążył po oświetlonych ulicach Londynu. Zarzucał sobie, że to przez niego Stephani miała wypadek i nigdy sobie nie daruję sobie, jeśli ona umrze.
Cześć Brock! - dobiegł krzyk z drugiego końca ulicy.
Stała tam piękna, wysoka kobieta. Miała długie blond włosy oraz śliczne niebieskie oczy.
Kim jesteś? - zapytał zdziwiony mężczyzna.
Agness. Nie pamiętasz mnie? Chodziliśmy razem do liceum. - odparła.
A.. No tak, pamiętam.. Boże, ale Ty się zmieniłaś! Jesteś jeszcze piękniejsza niż wtedy. Pamiętam jaki byłem w Tobie zakochany, a Ty mnie nie chciałaś. - odrzekł.
Wiem, byłam wtedy młoda i głupia. Może dasz się namówić na jakąś kolację? -zapytała.
Z miłą chęcią. -odparł Brock.
Choć nastrój chłopaka znacznie się poprawił, cały czas myślami był ze swoją ukochaną. Podczas długiej i szczerej rozmowie z Agness opowiedział jej o tym, co się stało dzisiejszego dnia.
Na poprawę humoru zaprosiła go do siebie. Brock zrozpaczony wypadkiem ukochanej wypił kilka kieliszków wódki.
Pora wstawać kotku. - Powiedziała cichym szeptem Agness budzą tym Brocka.
Gdzie ja jestem? Dlaczego jesteśmy nadzy i leżymy w jednym łóżku?! - zapytał jeszcze na pół śpiący chłopak.
Nic nie pamiętasz? Spędziliśmy razem cudowną noc! - odparła szczęśliwa kobieta.
Boże.. co ja zrobiłem! Muszę jak najszybciej jechać do Stephani, ona mnie potrzebuje! - odpowiedział Brock
Nim Agness się obejrzała, Brocka już nie było. Usłyszała przez otwarte okno tylko głos odjeżdżającego samochodu.
On jeszcze będzie mój. - mruknęła pod nosem wściekła Agness.
Szpital w którym leżała Stephani był oddalony od domu Agness o jakieś 20 km, Brock jak najszybciej chciał zobaczyć ukochaną, nie zdawał sobie sprawy, że jedzie 150km/h. Nagle zza zakrętu wychyliła się mała dziewczynka. Samochód chłopaka minął ją na szczęście o centymetry.
Cały dzień Brock siedział nad uśpioną Stephani, miał wyrzuty sumienia, że to wszystko jego wina.
Jest już późno, idź do domu się wyspać. - rzekł jeden z lekarzy.
Nie chce mi się spać, chcę być tutaj z moją narzeczoną. - odparł Brock
Nie możesz tak przy niej cały czas siedzieć, idź chociaż na kilka godzin, a potem możesz znowu przyjść. - nalegał lekarz.
No dobrze, to przyjdę rano. - odpowiedział smutny mężczyzna.
Nie minęło dużo czasu, a w szpitalu zjawiła się była Brocka, Agness. Liczyła ona bowiem, że zastanie w szpitalu dawnego przyjaciela.
Przepraszam, czy mogłaby mi pani powiedzieć, gdzie leży Stephani ? - zapytała w recepcji.
Pani jest z rodziny? Tylko rodzinie mogę udzielać takich informacji. - odparła pielęgniarka.
Tak, to moja siostra. - skłamała Agness.
To zapraszam za mną, pokarzę pani. - odparła pielęgniarka i zaprowadziła Agness pod salę 103.
To tutaj. - Powiedziała i odeszła.
A więc tutaj leżysz ! - mówiła sama do siebie Agness.
Nikt Cię na tym świecie nie chce, rozumiesz?! Brock już jest mój ! - kontynuowała.
Nagle zobaczyła na prawej dłoni Stephani piękny pierścionek.
To pewnie od Brocka dostałaś. Jaka byłaby szkoda, gdybym Ci go zabrała. - mówiła do siebie Agness, po czym zdjęła pierścionek z dłoni Stephani.
Agness nie wiedziała , że rozpętała piekło.
-Proszę Pani , już późno musi pani wyjść.-oznajmiła jedna z pielęgniarek.
-Rozumiem .-odrzekła Agness ściskając w dłoni pierścionek , spojrzała po raz ostatni pogardliwie na Stephani i wyszła.