Rozdział 6

853 90 12
                                    

Hej! Na wstępie pragnę Was bardzo przeprosić za długie nie dodawanie rozdziałów. A, że pisałam ten rozdział, kiedy byłam głodna, będzie w nim trochę tradycyjnych dań japońskich. Oczywiście nie mam ochoty na szukanie o nich dokładnych opisów, więc pod koniec rozdziału dodam zdjęcia przedstawiające te dania.

Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba!!

**************

Gdy tylko pierwsze promienie słońca dostały się do małego pokoju, Sayuri prychnęła głośno i odwróciła się tyłem do okna, okrywając szczelnie kołdrą, by zaraz ponownie pogrążyć się we śnie. Przez to Orochimaru stojący przy wyjściu z pokoju, zastygł na chwilę w bezruchu. Chciał uchylić drzwi z zamiarem wyjścia na korytarz, bez wiedzy dziewczyny. Ostatnie, co zrobił przed wykonaniem tej czynności było popatrzenie na śpiącą Sayuri. Jej blond włosy sięgające za ramiona były potargane. Pod oczami utworzyły się ciemne cienie, co mogło wskazywać na to, że źle spała. Mimo to, jej usta zdobił uśmiech.

Pod wpływem tego widoku, na twarz mężczyzny wkradł się mały, ledwo zauważalny cień zadowolenia i troski, który tak szybko jak się pojawił, został zastąpiony obojętnością.

Sannin odwrócił się w stronę pustego korytarza i przymknął oczy. Miał ważną rzecz do zrobienia w tym mieście, więc więcej nie zwlekając, opuścił mały pokój.

***

Minęło kilkanaście minut, od kiedy Sayuri otworzyła oczy. Przez cały czas leżała na plecach z rozłożonymi rękoma i myślała o tym, gdzie jest jest towarzysz podróży.

Wcześniej, gdy się obudziła, natychmiast zauważyła brak Orochimaru. Początkowo twierdziła, że poszedł do łazienki albo na przechadzkę po małym domku lub jego okolicy.

Dopiero po dłuższym czasie zaczęła zastanawiać się, czy aby jej nie zostawił.

Wiele rzeczy wskazywało na to, że po prostu odszedł. Ładnie złożona, jakby nietknięta pościel leżała na ziemi, obok łóżka. W pokoju nigdzie nie znajdowała się nawet najmniejsza rzecz należąca do Orochimaru.

Sayuri usiadła na łóżku i przeciągnęła się, patrząc przy tym na mały zegar ścienny, wiszący centralnie naprzeciwko jej łóżka. Wskazówki ukazywały godzinę jedenastą piętnaście. Za oknem słychać było głosy bawiących się dzieci, plotkujących starszych pań i wielu ludzi nawoływujących do swoich straganików zapełnionych bronią, ubraniami i jedzeniem.

- To dlatego w końcu się wyspałam... - szept Sayuri wypełnił odczuwalną wręcz pustkę w malutkim pokoju.

Blondynka wstała wolno i przebrała się w swój najwygodniejszy strój, czyli długie czarne spodnie dresowe (typowe, dla Shinobi z Liścia) i granatową, gładką bluzkę z krótkim rękawem. Czym prędzej spakowała wszystkie swoje rzeczy i gotowa do wyjścia podeszła do łóżka, by po sobie posprzątać.

Zaraz potem do pokoju zapukała  właścicielka domu.
- Kochana, czy mogę wejść? - zapytała staruszka, lekko uchylając drzwi.
- Oh! To pani. Oczywiście, że może pani wejść. - Sayuri usiadła w stadzie skrzyżnym na łóżku, gdy tylko jej znajoma weszła do pokoju. - Czy chciałaś może ze mną o czymś porozmawiać? - Blondynka uśmiechnęła się szeroko do staruszki, która usiadła na małym, drewnianym krzesełku, stojącym w kącie pokoju.
- Tak właściwie, to chciałam Cię ostrzec. Widziałam, jak twój narzeczony wychodzi z domu, a to właśnie o nim chciałam ci coś powiedzieć. - Sayuri chciała zaprzeczyć i powiedzieć o tym, że nic ją nie łączy z tym mężczyzną, lecz w porę ugryzła się w język. Z widocznym skrzywieniem wymalowanym na twarzy skinęła głową w geście zachęcającym do kontynuowania rozmowy. - Wydaje mi się, że on nie jest tym, za kogo się podaje. - Twarz staruszki przybrała bardzo poważnego wyrazu, co nie zdarzało się często. - Jesteś pewna, że można mu ufać? Kiedy tylko na niego patrzę, przechodzą mnie dreszcze. Wyczuwam wtedy nieprzyjemną aurę. Nie wiem, czy powinnaś... - Rozmowę przerwał Orochimaru, wchodzący do pokoju. Na jego ustach błąkał się udawany uśmiech, będący kamuflażem towarzyszącej mu emocji, czyli wściekłości, wywołanej przez zbyt wścibską właścicielkę domku.

Zrozumieć cię [Orochimaru]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz