Uczcijmy to

937 74 18
                                    

Jeszcze tylko jedna wygrana i Karasuno dostanie się na narodowe. Chłopaki cieszyli się, jakby już wygrali zawody prefekturalne. Ale ani Takeda Ittetsu, ani Ukai Keishin wcale się im nie dziwili. W końcu pokonali swojego największego wroga. Od wielkiej sceny w Tokio dzielił ich tylko wygrany pojedynek z Shiratorizawą - drużyną, której Seijo nie udało się ani razu pokonać.
- Co ty na to, żebyśmy jakoś uczcili to zwycięstwo, sensei? - zapytał blondwłosy mężczyzna niższego od siebie bruneta w okularach.
- Myślę, że to dobry pomysł, Ukai-kun - powiedział ten, ale po chwili namysłu dodał - Ale nie lepiej poczekać z tym, aż wygramy w finale? Co, jeśli przez przedwczesne świętowanie zapeszymy?
- Każdy powód jest dobry, żeby się napić - powiedział trener, jakby to właśnie był jego cel. - A ja jestem pewny, że wygrają i dostaną się na narodowe - dodał, naprawdę wierząc, że chłopakom uda się pokonać ostatnich przeciwników. - Nasze szalone duo bardzo się poprawiło od obozu treningowego w Tokio i teraz jest jeszcze bardziej zabójcze. Dzięki nim Kruki z Karasuno ponownie wzlecą wysoko w niebo.
- Nie tylko oni się poprawili. Jeśli Karasuno wygra, to będzie zasługa całej drużyny. Na boisku gra sześć osób i każdy z nich w jakiś sposób przyczynił się do wygranej - profesor czuł się w obowiązku stanąć w obronie całej drużyny, jednak wiedział, że gdyby nie ta dwójka pierwszaków, Karasuno nie zaszłoby tak daleko.
- Masz rację, Takeda-sensei. Siatkówka to gra drużynowa. Ale w Hinacie i Kageyamie pokładam największą nadzieję. Nie ma drugiego takiego duo jak oni - powiedział, mimo że Lev ma niepokojąco podobny styl jak Hinata, a Kenma dobrze sobie radzi jako jego rozgrywający. Chłopak już na początku był ciężkim przeciwnikiem, a jak ten dwumetrowy potwór rozwinie swoje umiejętności, może być im bardzo ciężko pokonać Nekomę. Ale to nie czas, by o tym myśleć. Najpierw muszą pokonać Shiratorizawę i tym samym dostać się na narodowe.
- No nie ma. Niech ci będzie. Uczcijmy to. Więc gdzie idziemy? Do baru czy do mnie lub do ciebie? - zapytał Takeda i poprawił zsuwające się z nosa okulary.
- Do ciebie - odpowiedział blondyn bez zastanowienia. Nie miał nad czym myśleć. U siebie miał bałagan i nie chciał zapraszać profesora, zanim nie posprząta. A wolał się spotkać w mieszkaniu niż w pubie, żeby móc się swobodnie czuć i rozmawiać bez skrępowania na każdy temat.
- Niech będzie. Tylko uprzedzam, że nie posprzątałem. Nie spodziewałem się gości - powiedział brunet, trochę się denerwując. Pierwszy raz zaprasza tego mężczyznę do swojego domu. Bardzo go lubił i chciał, żeby wszystko było idealnie, ale skoro to tylko picie...
- Jak pochowałeś wszystkie swoje świerszczyki, sensei, to chyba nie masz się czym stresować. Raczej nie jesteś typem bałaganiarza - powiedział Ukai i posłał mu wredny uśmieszek. Nauczyciel na te słowa zdrowo się zarumienił. Nie kupował takich gazet, nigdy nawet ich nie przeglądał. Nie widział powodu, skoro od zawsze podobali mu się wyłącznie mężczyźni. Ale Ukai nie może się o tym dowiedzieć. Nie dlatego, że może komuś wygadać i wtedy będzie skończony jako nauczyciel. Chodzi o to, że to tego konkretnie mężczyznę darzy szczególnym uczuciem i nie chce, by ten w jakiś sposób się od niego oddalił.
Po odwiezieniu chłopaków pod szkołę i zorganizowaniu spotkania po wyczerpujących meczach, udali się do domu nauczyciela, uprzednio robiąc małe zakupy w supermarkecie.
- Nie uważasz, że trochę za dużo kupiliśmy, Ukai-kun? - zapytał brunet, wypakowując siatki z bagażnika swojego samochodu.
- Uważam, że jest w sam raz. A jak zostanie, to najwyżej będziemy mieć na następny raz - powiedział trener, wzruszając ramionami i wziął od niego siatki.
- Nie przeceniasz swoich możliwości? Ja dużo nie wypiję... - mruknął nauczyciel z opuszczoną głową. Fakt, że blondyn postanowił go wyręczyć od dźwigania zakupów, postanowił zignorować.
- Wiem, że potrafisz wypić, sensei, więc już się tak nie kryguj. - Zaśmiał się blondyn i poczochrał niższego od siebie o głowę mężczyznę po niesfornych czarnych włosach.
Takeda zaczerwienił się, czując tę dużą dłoń na swojej głowie. Pragnął, żeby mężczyzna nie zabierał ręki, żeby był jeszcze bliżej, jednak wiedział, że to niemożliwe. Przecież Ukai nie jest gejem. Nie raz widział, jak ten spogląda na kobiety. Dziwił się, że wciąż nikogo nie ma. W końcu jest bardzo atrakcyjnym mężczyzną.
Otworzył drzwi do swojego mieszkania i puścił gościa przodem.
- Przepraszam za najście - powiedział Ukai i zdjął buty w niewielkim przedpokoju. Zaraz potem ruszył do salonu i usiadł na podłodze przy niskim stoliku, na który zaczął wypakowywać zakupione piwo i przekąski. W tym czasie przysiadł się do niego Takeda.
- Naprawdę myślisz, że Karasuno wygra? - zapytał niepewnie i spojrzał nieśmiało znad okularów na swojego gościa. Był zdenerwowany jak nigdy, a to przecież tylko zwykłe spotkanie na piwo. Nie miał pojęcia, co powiedzieć, dlatego zaczął temat szkolnej drużyny siatkówki.
- Jestem tego pewny - powiedział Keishin i wręczył nauczycielowi puszkę z piwem. Miał co prawda małe wątpliwości, ale nie chciał po sobie tego pokazywać, żeby nie wzbudzać w nauczycielu jeszcze wiekszej niepewności. W końcu mają się zmierzyć z drużyną, która od lat jest najlepsza w prefekturze i ma w swoim składzie członka drużyny narodowej. Ushiwaka zdecydowanie będzie najtrudniejszym przeciwnikiem, z jakim przyszło się zmierzyć Karasuno, a przecież chłopak nie gra tam sam. Cała jego drużyna jest wyjątkowo silna.
- Naprawdę nie masz żadnych wątpliwości, że uda im się pokonać kogoś, z kim Seijo nie miało żadnych szans? - zapytał wciąż nieprzekonany nauczyciel, bawiąc się puszką, którą wręczył mu Ukai.
- Karasuno jest teraz naprawdę silną drużyną. Może i mieliśmy mały problem, by pokonać Seijo, ale Shiratorizawa to zupełnie inna drużyna. Opierają się głównie na sile ataku. Nie mówię, że będzie łatwo, ale jeśli damy radę się wybronić, istnieje duża szansa, że finał będzie należał do nas - powiedział blondyn i sam sięgnął po jedno piwo, które zaraz otworzył. - Za Karasuno i ich powodzenie w finale. Narodowe nie są już tylko marzeniem - dodał i uniósł w górę otwartą puszkę.
- Za Karasuno - zawtórował mu brunet, uprzednio otwierając swoją i stuknął się z trenerem, który siedział tuż obok niego i przyprawiał o szybsze bicie serca.
Zaraz po tym oboje napili się ze swoich puszek. Wspominali, jak drużyna ewoluowała przez te kilka miesięcy, wszystkie ich wygrane i porażki, które, mimo że bolesne, pozwoliły na rozwinięcie każdego z członków zespołu. Wszyscy poprawili swoje umiejętności i nabyli nowe. Zdecydowanie są teraz inni niż na początku, kiedy Ukai zaczął ich trenować. Dużo silniejsi i pełni wiary w swoje możliwości. Od kiedy blondyn wziął chłopaków pod swoje skrzydła, ani przez chwilę nie żałował, że uległ błaganiom Takedy, żeby ich trenował. I, mimo że na początku planował zostać tylko do meczu treningowego z Nekomą, chęć pokonania ich w oficjalnym meczu na narodowych zmieniła jego postanowienie. Jednak czy śmietnikowa wojna dojdzie do skutku, zależeć będzie to od tego, czy pokonają Shiratorizawę, a Nekoma zwycięży w swoim regionie. Bardzo chciał utrzeć nosa temu staremu dziadowi, Nekomacie, więc miał nadzieję, że dojdzie do ich pojedynku.
- Cieszę się, że cię poznałem, sensei. Gdyby nie ty i twoja upartość, nie przeżyłbym tylu wspaniałych chwil z chłopakami. A tak poza tym, strasznie miło mi się spędza z tobą czas. Jesteś naprawdę super facetem. A ta twoja dzisiejsza mowa... Cholera, aż się wzruszyłem - powiedział blondyn i napił się piwa.
- Nie przesadzaj, Ukai-kun - powiedział Ittetsu, czerwieniejąc na policzkach. Jako że mógł to zgonić na alkohol, nie przejął się tym aż tak bardzo. - Za każdym razem, jak chcę ich zagrzać do walki, albo pogratulować dobrego meczu, wychodzi mi jakaś ckliwa poetycka mowa, która wzbudza w nich jedynie konsternację.
- Ja tam bardzo lubię twoje mowy, sensei. I myślę, że chłopcy też mają do nich sentyment - powiedział blondyn, po czym dopił do końca swoje piwo, odłożył pustą puszkę na podłogę tuż obok tych, które zdążył już opróżnić tego wieczoru, a następnie odpalił papierosa i położył się na kolanach starszego mężczyzny, mocno się zaciągając.
Takeda o mało co nie wypuścił z rąk puszki, którą trzymał. Ukai był tak blisko, że ledwo nad sobą panował. Serce biło mu tak mocno, że mało mu nie wyskoczyło z piersi.
- Masz bardzo wygodne kolana, sensei. Mógłbym tak zasnąć - mruknął trener i przekręcił się na brzuch, po czym objął go w pasie.
Brunet odetchnął głęboko, starając się uspokoić, ale wiele mu to nie dało. Napił się piwa i odłożył na stolik do połowy pełną puszkę.
- Jesteś za blisko, Ukai-kun - powiedział, jednak mimo swoich słów, pragnął, by mężczyzna był jeszcze bliżej.
- Kocham twoje kolana. Są mięciutkie jak poduszka - powiedział trener i, sądząc po jego równym oddechu, odpłynął w sen z papierosem w ręce. Ittetsu zabrał mu go i pogładził po lekko przydługich włosach uwięzionych pod opaską, uśmiechając się przy tym jak dziecko, które dostało ulubionego cukierka. Odłożył papierosa na talerzyk, uprzednio go na nim gasząc i przyglądał się czule mężczyźnie leżącemu na jego kolanach, aż w końcu sam zasnął.
Keishin obudził się jakąś godzinę później i spojrzał na śpiącego w niewygodnej pozycji nauczyciela. Zdecydował zanieść go do łóżka. Wstał i poszedł poszukać sypialni, a gdy już ją znalazł, wziął na ręce niższego od siebie mężczyznę, zaniósł go tam i delikatnie ułożył na wygodnym i miękkim posłaniu. Zaraz potem położył się obok niego i zdjął mu okulary, które odłożył na stolik obok łóżka. Zapatrzył się na jego spokojną, rumianą twarz i nie mogąc się powstrzymać, pogładził go po policzku. Zbliżył twarz do jego odsłoniętej szyi i zaczął składać na niej delikatne pocałunki, które po jakimś czasie przeniósł na twarz.
Takeda przebudził się, czując delikatne muśnięcia na swojej twarzy, które co jakiś czas zjeżdżały na jego szyję. Nie wiedział, co się dzieje. Zastanawiał się, czy śni, czy to się dzieje naprawdę. Kiedy usta trenera muskały jego szyję, aż dostawał dreszczy. Jeśli to był sen, nie chciał się budzić. Ukai coraz śmielej sobie poczynał, ale on nie miał mu tego za złe. Pragnął więcej, ale bał się chociaż drgnąć, by nie spłoszyć młodszego mężczyzny. Kiedy usta blondyna powędrowały do ucha bruneta, a śliski język wdarł się do jego wnętrza, ten aż zagryzł dolną wargę, by nie wydać żadnego niepotrzebnego dźwięku. Było to dla niego nie lada wyzwanie, bo usta mężczyzny robiły mu tak dobrze, że aż miał dreszcze. Zaczynało mu brakować powietrza, więc rozchylił wargi i odetchnął drżąco. Blondyn wykorzystał okazję i wdarł się językiem do wnętrza jego ust, uprzednio składając na nich kilka delikatnych pocałunków.
Ittetsu myślał, że zaraz się rozpłynie. To wszystko było zbyt prawdziwe, by mogło być snem, ale jednocześnie zbyt piękne, by mogło dziać się naprawdę. Było mu tak dobrze, że aż zacisnął nogi, by ukryć penisa, który budził się do życia. Nie potrafił się powstrzymać i z pasją zaczął oddawać głęboki pocałunek, którym obdarzał go trener szkolnej drużyny siatkówki mężczyzn. Nie otwierał jednak oczu, bojąc się, że blondyn zauważy, że nie śpi. Już i tak wystarczająco ryzykował, oddając tę niespodziewaną pieszczotę.
Keishin oddychał coraz ciężej, wydychając gorące powietrze na wrażliwą szyję nauczyciela, najprawdopodobniej robiąc sobie dobrze pod jego kołdrą. Dłoń mężczyzny delikatnie muskała odziane w spodnie dresowe udo bruneta, tak, jakby się bał, że mocniejszy dotyk może go zbudzić. Takeda nie zastanawiał się, jakby zareagował, gdyby się dowiedział, że nie śpi. Robił wszystko, by do tego nie doszło. Zagryzał dolną wargę, by nie wydać żadnego dźwięku i starał się nie myśleć, jak dobrze mu jest w tym momencie. Kiedy usłyszał stłumione stęknięcie i zauważył, że oddech trenera się wyrównał, doszedł do wniosku, że ten skończył nocne igraszki ze swoją ręka i najprawdopodobniej zaraz z powrotem pójdzie spać. Zanim jednak to się stało, blondyn złożył jeszcze jeden pocałunek na wargach Takedy i delikatnie się do niego przytulił, splatając swoją dłoń z jego. Zaraz jednak się odsunął i odwrócił w drugą stronę, jakby przed chwilą zupełnie nic się nie stało. Może dla trenera to nic nie znaczyło, ale w sercu bruneta zakiełkowała nadzieja, że może jednak ma u niego szansę. Jednocześnie poczuł się odtrącony i wykorzystany. Dlaczego Ukai się od niego odwrócił? Nie mogli zasnąć wtuleni w siebie jak para zakochanych? Z przypływem negatywnych emocji, jego podniecenie mijało, aż w końcu całkowicie opadło, a on odpłynął w niespokojny sen z milionem pytań, na które bał się uzyskać odpowiedzi.
Następnego dnia, kiedy się obudził, nie było go obok niego. Krzątał się po domu i sprzątał po wczorajszym piciu. Takeda wstał szybko, mając zamiar pomóc trenerowi. Przy okazji chciał wybadać jego zachowanie. Nie mógł zapomnieć o wczorajszej nocy. Był pewien, że mu się to nie przyśniło. Rzucał mu ukradkowe spojrzenia, czekając, aż coś powie, jednak ten uparcie milczał, zupełnie jakby wydarzenia wczorajszej nocy nie miały miejsca. Ale dlaczego miałby cokolwiek mówić, skoro był pewny, że Takeda spał? To wszystko nie miało najmniejszego sensu. Chciało mu się wyć z bezsilności. Dlaczego to wszystko musiało być takie trudne? Nie potrafił mu po tym wszystkim spojrzeć w twarz, a to przecież nie on się do niego dobierał. Westchnął cicho i poszedł do kuchni zrobić śniadanie, mimo że nie miał najmniejszej ochoty na jedzenie. Nie dość, że Karasuno gra dziś swój najważniejszy mecz, to jeszcze nie wiedział, co myśleć o wydarzeniach wczorajszej nocy. A może jednak mu się to wszystko przyśniło? Nie, na pewno nie. Zdecydował, że jeśli Karasuno dziś wygra, powie Ukaiowi, że wtedy nie spał. W przeciwnym wypadku zapomni o tej nocy i zrobi wszystko, by pozbyć się kłopotliwego uczucia do trenera.

***

Ciąg dalszy napiszę, gdy przeczytam, jak przebiegł mecz z Shiratorizawą. Chyba że Wam się nie spodobało i nie macie ochoty przeczytać dalszego ciągu tej historii. Chcę, żeby wszystko było zgodne z główną historią. Ale że to pięciosetowy mecz, a manga po angielsku, to może trochę potrwać. Jednak krócej, niż jakbym miała czekać na anime.

Uczcijmy ToOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz