To był bardzo wyczerpujący mecz. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Chłopcy byli tak padnięci, że nawet nie mieli siły zjeść. Takeda się im nie dziwił. Od samego patrzenia na nich był wyczerpany, a nawet nie kiwnął palcem. Pięć setów, w tym trzy musieli grać do dwupunktowej przewagi, a jeden z nich przekroczył 30 punktów. Nauczyciel myślał, że zawału dostanie, gdy co chwilę to Karasuno, to Shiratorizawa wysuwała się na prowadzenie. Z wyjątkiem pierwszego setu, mecz był strasznie wyrównany. Kto by pomyślał, że gwiazdą Karasuno podczas tego meczu okaże się najmniej zaangażowany zawodnik w drużynie - Tsukishima Kei. Gdyby nie jego czytanie bloku, byłoby kiepsko. Ściny leworęcznego Ushijimy nie były bowiem czymś, co dało się tak po prostu zablokować. Jednak nawet muśnięcie piłki może uratować sytuację niemal bez wyjścia, czego nie raz dowiódł blondwłosy pierwszak w okularach. Nie każda próba obrony kończyła się powodzeniem, jednak niewątpliwie całkiem sporo piłek udało się obrócić na ich korzyść. Reszta drużyny też całkiem nieźle sobie radziła, zważając na to, kto był ich przeciwnikiem. Nishinoya, który obronił niejedną piłkę, szybki atak Hinaty i Kageyamy też pozwolił zdobyć kilka dobrych punktów, As drużyny - Asahi, kapitan - Daichi, Ryu, Sugawara, a nawet Yamaguchi, dzięki swoim serwom. Cały mecz to była jedna wielka nerwówka dla Takedy, bo nie tylko ważyły się losy drużyny, ale także jego życia uczuciowego. W końcu od tego, kto wygra, miało zależeć to, czy powie trenerowi o swoich uczuciach, czy o nich zapomni.
- Idziesz z nami, sensei - usłyszał głos trenera, który wyrwał go z zamyślenia właśnie w momencie, kiedy to na niego zostały skierowane jego myśli. Myślał, że mu serce wyskoczy z piersi.
- Z kim? I gdzie? - zapytał i rozejrzał się po pustym już pomieszczeniu, w którym chłopcy jedli posiłek po wyczerpującym meczu. Wszyscy zdążyli się już zmyć i został sam na sam z mężczyzną, którego darzy gorącym uczuciem. To była idealna okazja, żeby mu je wyznać, żeby powiedzieć, że wtedy nie spał i chce wiedzieć, dlaczego Ukai to zrobił. W końcu Karasuno wygrało. Dostało się na narodowe i wiosną w Tokio zawalczy o tytuł najlepszej drużyny w Japonii. Jednak nic nie powiedział. Zwyczajnie stchórzył, mimo że sobie obiecał.
- Z chłopakami jedziemy świętować zwycięstwo drużyny. Musisz z nami iść - powiedział blondyn i pociągnął starszego mężczyznę, nie dając mu nawet najmniejszej szansy na protesty.Kiedy koledzy trenera przysypiali już od ilości wypitego alkoholu, Takinoue na stole, a Shimada na podłodze z głową na poduszce, na której wcześniej siedział, wyraźnie upity Takeda krzyknął:
- Ukai-kunnn! Jeztem taaki żczęśśliiwyy! - Wymachiwał przy tym ręką, a w drugiej trzymał szklankę z alkoholem. Był cały zarumieniony na twarzy, którą brzydko pomarszczył, starając się jak najwyraźniej powiedzieć to, co chciał. Okulary miał zsunięte na włosy, a oczy wypełnione łzami zmrużone tak, że kompletnie nic nie widział. Nie to, żeby chciał widzieć. Nawet jak był kompletnie pijany, nie potrafił spojrzeć na trenera, by jednocześnie się nie zadręczać tym, jak bardzo chce z nim być, ale boi się mu to powiedzieć. Naprawdę był szczęśliwy. Z całego serca kibicował chłopakom i kiedy ci spełnili swoje marzenie, osiągając piękne zwycięstwo w niewiarygodnie wyrównanej walce, płakał z tego szczęścia razem z nimi, Ukaiem i wszystkimi, którzy im kibicowali. Był tak szczęśliwy, że prawie rzucił się na blondyna, by mocno go uściskać. Chciał mu wykrzyczeć, jak bardzo go kocha, jednak jego głos nie chciał z nim współpracować. Zwyczajnie uwiązł mu w gardle, nie pozwalając wydusić nawet słowa. Więc tylko stał jak słup soli i płakał, patrząc na trenera. Wiedział jednak, że nie odpuści. Nie podda się i kiedyś sprawi, że Ukai odwzajemni jego uczucia. Jeśli Karasuno dokonało niemożliwego, pokonując Shiratorizawę, to on jest w stanie rozkochać w sobie tego faceta. Prawda?
- Sensei, wiesz, jak w tej chwili twoja twarz jest pomarszczona? Poza tym już ósmy raz mi to mówisz. - Zaśmiał się Ukai, siedzący naprzeciwko niego. - Ci chłopcy byli gotowi walczyć do śmierci na tym meczu - powiedział i wypił do końca piwo z wielkiego kufla, po czym odstawił go na stół. - Teraz... jest nasza kolej, by ciężko pracować. Od teraz będziemy naprawę zajęci - powiedział i sięgnął po telefon.
- Gzie zwoniż? - zapytał nauczyciel i zmęczonym wzrokiem spojrzał na swojego towarzysza, który wyglądał na dużo bardziej trzeźwego niż on, mimo że nie wypił wcale tak dużo więcej niż brunet. Widocznie picie dwa dni z rzędu nienajlepiej mu służy.
- Muszę wykonać ważny telefon. Zaraz wracam - powiedział trener i wstał od stołu. Odszedł kilka kroków, tak że nauczyciel nie mógł usłyszeć, do kogo dzwoni, ani o czym rozmawia.
Po jakichś dziesięciu minutach wrócił i złapał starszego mężczyznę za rękę, by go podnieść na nogi.
- So robiż? - zapytał brunet, dając się jednak pociągnąć w górę i już po chwili stał prosto... no, prawie, z pomocą swojego młodszego kolegi z pracy.
- Zbieram cię z podłogi. Wracamy, bo jeszcze trochę i mi tu uśniesz, jak ta dwójka. - Zaśmiał się blondyn i wskazał głową na swoich kolegów.
- No dopsze... A jak kcesz wracać? Nie możemy jechać samochodem - zauważył rezolutnie Takeda.
- Zamówiłem taksówkę. Będzie za jakieś pięć minut - wyjaśnił trener i poprawił nauczycielowi okulary. - Chodź - powiedział i pociągnął go do wyjścia.
- Ok. Zostaniesz u mnie na noc? - poprosił nauczyciel, zbierając się na odwagę. Czuł, że jak nie wyzna mu wszystkiego dzisiaj, to będzie się zbierał do usranej śmierci.
- A nie sprawię ci tym kłopotów? Myślałem, żeby cię odstawić i pojechać do siebie - powiedział z wahaniem Ukai.
- Zostań, proszę - nalegał dalej Takeda.
- No dobra, niech ci będzie - zgodził się ostatecznie trener. Nie ręczył za swoje czyny w stanie, jakim się znajdował i w jakim znajdował się nauczyciel. Prawda jest taka, że ten cholernie mu się podobał, ale bał się zdradzić ze swoimi uczuciami. Nie chciał stracić tego, co już miał, a miał bardzo niewiele, bo jedynie przyjaźń Takedy. Choć wczoraj było bardzo niebezpiecznie. Nie potrafił się powstrzymać i zaczął go obmacywać, kiedy ten spał. Nawet go pocałował i to prosto w usta! To był cholernie dobry francuz. Przez chwilę nawet myślał, że obiekt jego małego nocnego molestowania nie śpi, ale szybko wyparł to ze swojej świadomości. Przecież gdyby nie spał, zareagowałby jakoś inaczej... Odepchnął go czy coś. Bo przecież to niemożliwe, żeby ktoś taki jak Takeda dobrowolnie bawił się w geja.
Kiedy taksówka podjechała, obaj mężczyźni do niej wsiedli. Ukai podał kierowcy adres nauczyciela i już po chwili ruszyli. Takeda zaczął przysypiać i oparł się głową o ramię blondyna, a ten aż się wyprostował na swoim fotelu. Nie wiedział, co ze sobą zrobić. Takeda tak dobrze pachniał... Pomijając oczywiście specyficzny zapach alkoholu. Do tego był tak blisko, że ciężko mu było utrzymać panowanie nad sobą. Minuty dłużyły mu się w nieskończoność i nie mógł się już doczekać, kiedy dojadą na miejsce i będzie mógł położyć go do łóżka. A sam chyba pójdzie na kanapę. W przeciwnym razie ponownie go wykorzysta do niecnych celów. Był okropny. Nie dość, że zmolestował śpiącego starszego kolegę z pracy w jego własnym domu, to jeszcze sobie do tego zwalił. Nie chciał, by to się powtórzyło, więc wolał dmuchać na zimne.
- Jesteśmy, sensei - powiedział, odetchnąwszy z ulgą, kiedy zatrzymali się pod znajomym mu budynkiem i potrząsnął delikatnie nauczycielem, by go przebudzić. Niewiele to dało, więc zapłacił kierowcy i wysiadł z auta, po czym obszedł je, otworzył drzwi od strony Takedy i wyprowadził go na zewnątrz. Ten w dalszym ciągu na wpół drzemał, więc odetchnął głęboko i wziął go na ręce jak księżniczkę. Już drugi raz go tak niósł i to dwa dni pod rząd. Mógłby go tak nosić co dzień, ale wiedział, że to nie przejdzie. Przecież nauczyciel nie będzie się co dzień upijać do nieprzytomności.
- Ukai-kun... Jestem taki szczęśliwy - wymruczał brunet pod nosem i wtulił głowę w klatkę piersiową wyższego mężczyzny.
- Już mi to mówiłeś, sensei. I to nie raz - powiedział Ukai i odetchnął drżąco. Takeda był zdecydowanie za blisko. I był zdecydowanie za bardzo uroczy. To powinno być zabronione.
Z lekkim trudem, bo w końcu sam nie był w stanie najwyższej trzeźwości, wdrapał się po schodach z wtulonym w niego nauczycielem, który dziewięć razy podczas jednego wieczoru powiedział, jak to jest szczęśliwy. Ok, on też był, ale bez przesady. Nie za bardzo cieszy się tą wygraną? Wygrzebał klucze z jego torby, z małym trudem otworzył drzwi do jego mieszkania i wszedł z nim do środka. Od razu, nie zdejmując nawet butów, skierował się do sypialni. Kładąc nauczyciela na łóżku, stracił równowagę i przez przypadek na niego upadł. Chciał szybko się podnieść, ale Takeda mu to uniemożliwił. Ścisnął go mocno i Ukai żadnym sposobem nie mógł się uwolnić z jego żelaznego uścisku. Przez tę bliskość i to, jak nauczyciel go trzymał, zaczynał sobie wyobrażać, jak by to robił, gdyby go pieścił i jaką by miał przy tym minę... Niedobrze, zaczynał się podniecać i nic nie mógł z tym zrobić.
- Sensei, dusisz. Puść... - powiedział, mimo że wcale nie chciał się odsuwać.
- Nnie - wymamrotał nauczyciel i mocniej ścisnął mężczyznę, jakby poprzedni uchwyt nie był wystarczająco mocny. - Śpiij ze mną - dodał i oplótł go dodatkowo nogami. Był zdeterminowany, by go tu zatrzymać za wszelką cenę. Wóz, albo przewóz. Albo się uda i będzie najszczęśliwszym facetem na świecie, albo zaliczy największą porażkę w życiu, ale przynajmniej nie będzie sobie robił niepotrzebnych nadziei.
- To nie jest dobry pomysł, sensei - powiedział trener. Jakoś jeszcze udawało mu się nad sobą panować, ale jeśli dłużej to potrwa, to się na niego rzuci. Do cholery, przecież był tylko facetem!
- Ukaai-kuuun. Co jest ze mną nie tak? Jestem dobry, tylko jak śpię? - zapytał brunet z wyrzutem, a trener o mało nie dostał zawału. On chyba nie mówił o...
- Co masz na myśli, sensei? - zapytał z wielką gulą w gardle i z trudem przełknął ślinę.
- Dokładnie to, o czym myślisz, Ukai-kun. Kim ja dla ciebie jestem? - zapytał Takeda, a blondyn nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. To było podchwytliwe pytanie? Sprawdzał go, czy tak naprawdę coś do niego czuł? Nie, to przecież niemożliwe...
- Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - zaryzykował. Nie chciał go stracić i nie wiedział, czy żądając czegokolwiek więcej, nie straci tego, co już ma. Ba, nie wiedział, czy mimo to go nie straci.
- Głupi jesteś, Ukai-kun. Ja nie chcę być twoim przyjacielem - wymamrotał nauczyciel, a blondyn poczuł się, jakby wbił mu sztylet prosto w serce i dodatkowo ogłuszył czymś ciężkim.
- Ale...
Ittetsu nie dał mu dojść do słowa. Pociągnął mężczyznę za bluzę i pocałował go prosto w usta.
- Chcę być twój, Ukai-kun. Jeśli wczoraj tylko się mną bawiłeś, nigdy ci nie wybaczę.
- Jesteś pijany, nie wiesz, co mówisz...
- Ukai, do cholery! Trzepałeś sobie, jednocześnie mnie całując. Jak mi nie powiesz, czy byłem tylko zastępstwem za jakąś cycatą cizię, czy w twojej głowie byłem tylko ja, to zwariuję, bo nie potrafię domyślić się odpowiedzi! - wykrzyczał nauczyciel, kiedy przewrócił swojego gościa na plecy i usiadł na jego biodrach. Przy okazji poczuł, że trener jest podniecony. - Kiedy mnie pocałowałeś, spełniłeś jedno z moich najskrytszych marzeń. Chcę być twój i to nie jest żaden pijacki bełkot. Najpierw mnie całujesz, a na drugi dzień zachowujesz się, jakby nic się nie stało. To nie fair, Ukai-kun - powiedział brunet, w międzyczasie pociągając nosem i wycierając łzy. Całe okulary już mu się ubrudziły i miał bardzo ograniczone pole widzenia. Policzki paliły go jak nigdy w życiu, ale poczuł wielką ulgę, wyrzucając to wszystko z siebie. - Ja cię tak bardzo kocham...
Keishin nie wytrzymał ani chwili dłużej. Pociągnął mężczyznę nad sobą za koszulkę i pocałował go głęboko i namiętnie w usta. Jeśli to była prawda... Jeśli Takeda naprawdę go kocha, to chyba zwariuje ze szczęścia.
Brunet jęknął przeciągle w jego wargi i odwzajemnił pieszczotę. Pozwolił mu głęboko penetrować swoje usta. Objął go za szyję i wsunął dłonie w jego nieco przydługie blond włosy uwięzione pod gumką. Chciał je rozpuszczone, więc zaraz zdjął ją z nich i rzucił gdzieś na stolik nocny. Tak, teraz było idealnie.
Całowali się tak dłuższą chwilę, aż Takedzie zaparowały okulary i już kompletnie nic nie widział. Trener przerwał pocałunek, by zaczerpnąć oddechu, którego zaczynało mu brakować. Przy okazji zdjął okulary z nosa nauczyciela i położył obok swojej opaski.
- Twoja odpowiedź, Ukai-kun - wychrypiał brunet i spojrzał na niego spod przymrużonych powiek. Był cały rozgrzany i pragnął więcej. Miał nadzieję, że mężczyzna pod nim też i że nie robi niczego z litości.
- Tylko ty, sensei. Nikogo więcej nie potrzebuję. Zakochałem się w tobie, ale bałem się ci to powiedzieć... - wyznał blondyn i spojrzał na niego zawstydzony.
- Ja tak samo... Ukai-kun... Teraz już będziemy razem, prawda? - zapytał z nadzieją Takeda.
- Nie licz na to, że cię teraz wypuszczę, sensei, kiedy w końcu udało mi się cię złapać - zastrzegł blondyn i objął go zaborczo w pasie.
- To ja cię złapałem, Ukai-kun. I mów mi po imieniu. "Sensei" jest zbyt oficjalne - powiedział nauczyciel i zagryzł delikatnie dolną wargę.
- Więc jak? Takeda? - zapytał trener i cmoknął go w nos.
- Tak lepiej - powiedział brunet i uśmiechnął się szeroko.
- Take-chan? - zapytał mężczyzna i pocałował go w usta.
- Nnn... - zamruczał Takeda w jego wargi.
- Ittetsu... - zamruczał Ukai i ścisnął pośladki nauczyciela.
- Ach - jęknął ten i mocniej przylgnął do blondyna.
- Powiedz moje imię, Ittetsu - poprosił trener i podwinął mu koszulkę, by pogładzić jego klatkę piersiową.
- Ke... Keishin-kun - wyjąkał nauczyciel.
- Właśnie tak - powiedział blondyn i uśmiechnął się przebiegle, po czym w mgnieniu oka zmienił ich pozycje, tak że teraz on górował nad nim.
- Pragnę cię, Ukai-kun - powiedział Takeda i spojrzał na niego z pożądaniem.
- Jesteś tego pewny? Nie mam nic do nawilżenia - powiedział z wahaniem Ukai.
- Jestem pewny. Pragnę tego od bardzo dawna. I wystarczy ślina. Jeśli każesz mi czekać choć dzień dłużej, to zwariuję.
- Zastanów się lepiej dobrze. Jak już zacznę, to nie będzie odwrotu - zastrzegł trener i odgarnął włosy wpadające mu do oczu.
- Weź mnie, Keishin-kun. Nie mam zamiaru wycofać się w trakcie.
- Sam tego chciałeś - powiedział blondyn i w błyskawicznym tempie pozbył się góry ubrania starszego mężczyzny. Zaraz potem zdjął mu buty i dobrał się do jego spodni.
- Swoje buty też zdejmij, bo mi pościel wybrudzisz - powiedział nauczyciel, choć zdawał sobie sprawę, że ta nie zostanie czysta po tym, co mają zamiar zrobić. Ale spermę chyba łatwiej doprać niż brud z butów... Przynajmniej tak mu się wydawało.
Ukai bez słowa pozbył się swojego obuwia i reszty odzieży, tak że teraz obaj byli zupełnie nadzy.
- Teraz już nie ma ucieczki, Take-chan. Od dziś jesteś cały mój - zamruczał i wpił się zachłannie w jego usta. W międzyczasie zaczął pieścić dziurkę nauczyciela, na razie suchą dłonią.
- Mmm - zamruczał brunet w jego wargi i przerwał pocałunek, by zaczerpnąć oddechu. Było mu duszno, gorąco i cholernie przyjemnie. - Tylko twój - powiedział i uniósł biodra odrobinę wyżej, dając mu lepszy dostęp. Od razu jęknął głośniej, bo trener wsunął głębiej swój palec i musnął przy tym takie jedno miejsce, od którego przeszedł go dreszcz przyjemności. Aż wygiął swoje plecy w mały łuk. - Mmm... Ukai-kun, tam - stęknął i objął go mocno.
Blondyn bez słowa spełnił prośbę nauczyciela, co ten przyjął z dużą aprobatą.
- Sensei... Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Tak długo o tym marzyłem i myślałem, że do końca mojego życia pozostanie jedynie snem - powiedział Ukai ochrypłym głosem i pogładził bruneta po klatce piersiowej, niby przez przypadek zahaczając o skutki. Jednocześnie drugą ręka pieścił jego wnętrze, a swoje usta przytknął do jego warg i zaczął namiętnie całować. Te wszystkie zabiegi doprowadzały mężczyznę pod nim do rozkoszy, przez co wił się po pościeli, nie potrafiąc w tej chwili leżeć spokojnie. Było mu za dobrze, by tak po prostu nic nie robić. Ukai rozciągał go powoli i delikatnie, aż w końcu uznał, że ten jest wystarczająco rozluźniony. Nawilżył śliną swojego penisa i zastąpił nim palce, którymi go rozciągał.
- Jesteś taki ciasny, Take-chan - stęknął trener, powoli się w niego wsuwając.
- To źle? - zapytał nauczyciel i jęknął cicho, mocno do niego przylegając.
- Wręcz przeciwnie. Lepiej, niż mógłbym sobie wyobrazić - wyszeptał mu na ucho blondyn i pocałował delikatnie w usta. Było idealnie. No, prawie, bo nie pogardziłby jakimś lepszym nawilżeniem, ale najważniejsze było, że był ze swoim ukochanym senseiem i właśnie stawali się jednością. To był najpiękniejszy dzień w jego życiu i miał nadzieję, że od dziś, będzie tak już zawsze. Że Takeda będzie tylko jego i nigdy nic ich nie rozłączy. Nauczyciel pragnął tego samego równie mocno. Obaj chcieli, by ich miłość trwała wiecznie. Jak już raz zaznali szczęścia związanego z bliskością ukochanej osoby i uczucia odwzajemnionej miłości, tak nie potrafiliby już bez tego żyć. Długo skrywane uczucie wreszcie zostało wyznane i zaakceptowane. Dwójka mężczyzn oddająca się uniesieniu czuła się, jakby byli najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.
CZYTASZ
Uczcijmy To
FanfictionFanfiction do "Haikyuu". Pating: UkaTake Zawiera spoilery, więc jak nie oglądałeś/aś do końca, nie czytaj, chyba że Ci nie przeszkadza. Akcja dzieje się pod koniec ostatniego odcinka drugiej serii anime. To moje pierwsze ff do anime/mangi, więc bądź...