Rozdział 4

45 2 1
                                    

ZosiQ
Była już pora na imprezę. Otworzyłam szafę, po czym sięgnęłam po pierwszą lepszą sukienkę, której nie nosiłam już od dwóch lat, a o dziwo była idealna. Zazwyczaj ubieram się w podarte, od wiecznego chodzenia w nich, jeansy oraz tanie t-shirty. Ale dzisiaj nie mogłam sobie na to pozwolić. Wzięłam czekoladę, którą wcześniej zostawiłam na blacie, aby dać ją Isaacowi jako podziękowanie za zaproszenie. Następnie wybiegłam z domu niemal zapominając o nie-sportowym ubraniu, lecz szybko zwolniłam, będąc o krok od potknięcia się o krawężnik. W czasie drogi rozpoznałam wiele znanych mi osób, ale... nigdzie nie widziałam Dantaliona. Może nie mógł przyjść... nie chciał? Chyba, że już tam jest... Z resztą, czemu ja się przejmuję.
-Hej ZosiQ!- rozejrzałam się i zobaczyłam Isaaca machającego do mnie kilka metrów dalej.
-Cześć! Są już wszyscy?- zapytałam, wcale ale to wcale nie myśląc o Dantalionie. Chyba...
-Wydaje mi się, że brakuje jeszcze Dantaliona... Sytry też jeszcze nie przyszedł- powiedział popadając w głębokie myślenie, z którego wyrwałam go minutę później.
-Ok, to ja już wejdę- powiedziałam wymachując mu ręką przed twarzą, dopóki się nie ogarnął.
Poszłam w stronę salonu, w którym miał być główny punkt tej imprezy, cokolwiek nim było.
-Ciekawe... Sytry, nigdy o nim nie słyszałam. Najprawdopodobniej to nowy uczeń, co i tak byłoby dziwne, gdyż wychodziłam na tą co zna wszystkich... a może jednak nie?- pomyślałam, po czym wygodnie rozłożyłam się w jednym z foteli. W pewnym momencie drzwi się uchyliły a do pokoju weszły dwie osoby. Tak, to był Dantalion a z nim jeszcze jeden chłopak o oczach koloru morza. Widząc ich zapadłam się w fotel tak bardzo, że ledwo co było mnie widać. Śledziłam ich wzrokiem dopóki...
-Cześć, ZosiQ!- usłyszałam uradowany głos Dantaliona- też przyszłaś?
-Jasne- uśmiechnęłam się, chociaż wiedziałam, że jego pytanie było zbędne.- Czyli to jest Sytry?- zapytałam wskazując na młodzieńca o liliowych włosach,
-Tak...- powiedział Dantalion- to mój "kolega", niedawno przeniósł się do naszej szkoły, więc może czuć się nieco nieswojo- dodał zerkając na niego kątem oka.
-Rzeczywiście...- pomyślałam widząc jak rozkłada się na całej długości kanapy, przy tym napychając się herbatnikami i innymi przekąskami. Nieco się zdziwiłam, jak w dosłownie w kilka minut zapewnił sobie grupkę wielbicieli. Ale szczerze aż tak bardzo mu nie zazdrościłam. Nie lubiłam jak otaczał mnie tłum ludzi.
-Em..- nie wiedziałam jak przerwać ciszę narastającą miedzy naszą rozmową- ładnie... dziś wyglądasz- powiedziałam przyglądając mu się, ponieważ wcześniej wyglądało by to niemal dziwnie. Znaczy... nigdy nie obchodzili mnie chłopacy, a dopiero oglądanie się za nimi.
-Dzięki, ty też- wyjąkał rumieniąc się- wydaje mi się, że już wszyscy są. Impreza powinna się zaraz zacząć- powiedział już z większą ulgą.
-"Zacząć"? -pomyślałam- Ciekawe o co mu chodzi..
Nagle z głośników buchnęła muzyka, która zagłuszyła nawet najgłośniejsze krzyki. Zasłoniłam uszy, bojąc się o swój cenny słuch, po czym wstałam z niewiarygodnie (naprawdę) wygodnego fotelu i wycofałam się w bardziej zaciszne miejsce, aby jak to zwykle bywa na imprezach, "podpierać ściany". Nie przepadałam za tańczeniem, w szczególności na oczach wszystkich. W pewnym momencie zauważyłam, że Dantalion idzie w moją stronę.
-Pewnie również chce dołączyć do niezwykle interesującego zajęcia- pomyślałam z ironią.

Dantalion
"...idę na imprezę do mojego przyjaciela Isaaca z nowej szkoły". Te słowa, jak i cała rozmowa, brzmiały mi w głowie przez całą drogę do domu czerwonowłosego.
-Ja to mam zawsze szczęście - pomyślałem. Po prostu musiał się teraz zjawić... Jeszcze na domiar złego, chodził do tej samej szkoły co ja. Już gorzej być chyba nie mogło. Choć dobrze, że chociaż nie byliśmy w tej samej klasie. Tego bym raczej nie wytrzymał...
Ciekawe, co powie Astaroth, gdy się dowie, że nie tylko mnie nie ma na tym idiotycznym bankiecie... Niebieskooki, w przeciwieństwie do mnie, chyba niczym się nie przejmował. Westchnąłem. Myśl, że miałem spędzić kolejne kilka godzin z Sytrym nie była przekonująca. Naprawdę będę musiał się z nim użerać?
Szliśmy w niezręcznej ciszy. Żaden z nas nie wiedział, co powiedzieć i chyba oboje nie byliśmy zadowoleni ze swojego towarzystwa.
Na szczęście dom Isaaca był dość blisko i w końcu byliśmy u celu. Weszliśmy do środka. Ucieszyłem się, że chociaż nie wzbudziliśmy specjalnej uwagi. Chwilę porozmawialiśmy z ZosiQ, a nie długo potem z głośnika poleciała jakaś szybka piosenka, która zagłuszyła rozmowy. Sytry jak zwykle opychał się ciasteczkami, a inni tańczyli lub próbowali przekrzyczeć muzykę. Podszedłem do ZosiQ, która chyba nie przepadała za tego typu imprezami.
- Jak się podpiera ściany? - zagadałem ją. Uśmiechnęła się.
- Nie jest źle - odpowiedziała - a tobie jak mija czas?
- W takim towarzystwie bardzo miło - ZosiQ delikatnie się zarumieniła. Rozmowa szybko się nam rozwinęła i nawet nie zauważyłem jak czas szybko mija.
- Pójdę przynieść nam coś do picia - powiedziałem ZosiQ po kilku minutach. Rozejrzałem się po pokoju. Część osób już wychodziła. Nawet nie wiedziałem, która była godzina. Podszedłem do bufetu, przy którym nadal ślęczał Sytry, zastanawiający się które ciastko wybrać. Przeszedłem obok niego, mając nadzieję, że mnie nie zauważy. Oczywiście tak się nie stało.
- O! Dantalion! Dobrze się bawisz... razem z ZosiQ? - zapytał uśmiechając się.
- Ta... - mruknąłem i spróbowałem pójść po napoje, ale rozmowa się na tym nie skończyła.
- Tylko dlatego spędzasz tyle czasu tutaj, zamiast w Piekle? - powiedział trochę ciszej i uśmiechnął się chamsko. Na szczęście nie byłem zbyt emocjonalny i odpowiedziałem tylko:
- No tak, napewno. I co jeszcze wymyślisz? Mogę już sobie pójść?
- Heh. Jeszcze się przekonam, czy to prawda - uśmiech w ogóle nie schodził mu z twarzy. On chyba nawet, gdy zabija, to się szczerzy. Odwróciłem się od niego i podszedłem po upragnione napoje, a następnie wróciłem do dziewczyny, omijając Sytry'ego szerokim łukiem.
- Wszystko w porządku? Długo cię nie było. - zapytała ZosiQ.
- Tak, po prostu Sytry zaczepił mnie po drodze - odpowiedziałem z wymuszanym uśmiechem. Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnym wzrokiem, ale w nic na szczęście nie wnikała.
Po jakiś 10 minutach, zostało na imprezie tylko pare gości. Isaac wyłączył muzykę.
- Zostało mało osób, ale impreza się jeszcze nie skończyła. Może zamiast słuchania muzyki w coś zagramy? -zapytał. Wszyscy zgodnie przystali na tą propozycję. Pozostało tylko wybrać grę.
- Może w butelkę? - zaproponował Swallow, chłopak z mojej klasy. Nie zdążyłem się nawet zastanowić co może z tego wyniknąć, a już usiedliśy w kółku na dywanie. ZosiQ koło mnie, ja obok dziwnie uśmiechniętego Sytry'ego, on koło Isaaca, a Swallow i jeszcze kilka nieznanych mi osób zakańczało okrąg. Szybko ustaliliśmy zasady.
- Gramy tylko na wyzwania, bo będzie ciekawiej - stwierdził Isaac. Nikt mu się nie opierał, więc wkrótce czerwonowłosy wziął jedną z pustych butelek po piciu i jako gospodarz zakręcił pierwszy. Wypadło na...

Miłość z piekła wzięta [DantalionxZosiQ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz