Piękny, jesienny dzień. Promienie słońca wpadają przez okno oświetlając stojący pod nim nakryty do obiadu stół. Obrus w czerwono-białą kratę powiewa przy delikatnym wietrze który wlatuje przez okno. Sztućce połyskują w słabym popołudiowym słońcu, a srebrne wzory na talerzach rzucają świetlne widma na sufit. Po środku stołu jest jednak puste miejsce. Nie stoi tam waznon z kwiatami, ani popielniczka. Nie stoją też przyprawy. Puste miejsce nie jest jednak długo puste. Kobieta podchodzi. Kładzie talerz.
Talerz pełen naleśników.