1. Obóz Herosów

418 39 23
                                    

,," - twoje myśli
***
Leżałam na plaży i wygrzewałam się. W końcu niedawno zaczęły się wakacje, można wrzucić na luz. Słońce grzeje, nie ma chmur, słychać szum fal, gdzieć w tle dzikie wrzaski i tupot koni... chwila... dzikie wrzaski?! Momentalnie podniosłam się z koca i rozejrzałam. ,,Co to do kurwy nędzy jest?!" zapytałam siebie kiedy zobaczyłam pół konia, pół człowieka. ,,Dobra [imię]... czytałaś Percy'ego Jacksona... jak to się nazywało?"

-Centaur... -szepnęłam- ale... wygląda jakby był szalony. Czy one przypadkiem nie były spokojne?

Centaur ruszył w moją stronę i bynajmniej nie jest nastawiony przyjeźnie. ,,Dobra... biorąc pod uwagę moją kondycje i jego prędkość tooo... umrę... ale nie bez walki. Chociaż ja mu gówno mogę tym sztyletem" pomyślałan wyciągając mały sztylet z kieszeni. Kiedy był tuż przede mną skoczyłam w bok i przeturlałam się po ziemi.

-Czego chcesz?! -wrzasnęłam wystawiając sztylet przed siebie.

I nagle pojawił się mój ratunek. Trzy osoby złapały centaura i... chyba obezwładniły, bo nie wyglądał na martwego.

-C-co to było? -zapytałam.

-Eh... zacznijmy od tego co widziałaś? -zapytał chłopak z czarnymi włosami.

-Hmm... Może tego centaura, który próbował mnie przed chwilą zabić?!

-Czyli jednak. Percy jestem.

,,Percy...?"

-Jackson?

-Znasz mnie?

-A kto cię nie zna? U nas to chyba nie ma takiej osoby! -popatrzyłam na jego przyjaciół- Hazel i Frank ,tak?

-Tak -powiedzieli razem.

-A więc... skoro widziałaś centaura to oznacza, że jesteś taka jak my -odezwał się Percy- co oznacza, że musimy cię zabrać so obozu. Wiesz to dla t...

-Tak wiem... dla mojego bezpieczeństwa -dokończyłam- prowadź gdzie to, a nie gadasz.

-I ty tak bez żadnego oporu? Nic?

-Żartujesz? Zawsze o tym marzyłam!

***

Droga, droga i jeszcze raz droga. ,,Jak daleko to może być? Awww... myślałam, że to trochę bliżej"

-Jesteśmy -odezwał się Percy.

-No w końcu... -uśmiechnęłam się- Jestem gotowa! -powiedziałam i wkroczyłam na teren obozu.

Było nieco inaczej niż to sobie wyobrażałam. Ba! Zupełnie inaczej!

-Przepraszam, że przerywam ci zamyślenie... ale chyba powinnaś porozmawiać z Chejronem.

Po drodze minęliśmy parę. Od razu ich poznałam. Leo i Kalipso. Kiedy skończyłam czytać Olimpijskich Herosów zawsze uważałam Leo za mojego senpaia, a teraz? Jest tu... ale ma Kalipso (T.T) i wyglądają na szczęśliwych.

*po rozmowie xD (tak. jestem leniem dop. aut)*

Po tej bardzo interesującej rozmowie poszłam nad zatoke. Powoli zaczynało się ściemniać aż nasdeszła czarna noc. Nastała idealna cisza przerywana jedynie moimi oddechami.

-Długo tu siedzisz? -zapytał ktoś.

Odskoczyłam przestraszona.

-Spokojnje nic ci nie zrobię -zaśmiał się.

-Przepraszam... nie spodziewałam się tutaj nikogo...

-Ja też -uśmiechną się i usiadł obok.

-Jestem [imię i Nazwisko] -powiedziałam zerkając na niego- a ty to pewnie Leo, tak?

Zanim zdążył mi odpowiedzieć podbiegła do niego Kalipso i przytuliła.

-Tu jesteś -powiedziała siadając obok niego.

Nagle poczułam się dziwnie nieswojo.

-Em... ja się będę już zberać... -wstałam z ziemi.

-Jasne. Do zobaczenia [imię] -powiedział Leo.

Dziewczyna obdarzyła mnie nienawistnym wzrokiem. ,,Chyba mnie nie lubi..."

***

Następnego dnia rano, po śniadaniu, poszłam na skałe wspinaczkwą. Stałam i gapiłam się od czego by tu zacząć.

-Na co czekasz? -zapytał Leo podchodząc do mnie.

-Aż mi się Bogowie objawią... Zastanawiam się skąd zacząć wspinaczkę.

-Najlepiej od skały wspinaczkowej.

-Ha-ha aleś ty zabawny -powiedziałam i uśmiechnęłam się.

-No wiesz... cały ja. Tragicznie zabawny i przystojny.

Zaśmiałam się. Nagle Leo zaczął się gapić na jakiś punkt nad moją głową.

-Coś nie tak? -zapytałam.

-Nie! -uśmiechnął się- ale [imię] popatrz w górę.

Zrobiłam jak powiedział.

-Posejdon... Posejdon jest moim ojcem? -zapytałam wpatrując się w znak Posejdona nade mną.

Leo x Reader: Miłość niesie ze sobą wiele bóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz