Epilog.

666 98 28
                                    

Równo rok po opublikowaniu pierwszego wpisu, pojawia się epilog.
Sama czuję się chyba zbyt emocjonalnie, patrząc na tą sytuację, ale cóż. Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i obserwacje (skrycie mam nadzieję na jeszcze więcej, apetyt rośnie w miarę jedzenia!). To chyba nie najlepsze słowa, ale miłego czytania.
Ostrzeżenie: Ten rozdział może być nieco brutalny i nieodpowiedni dla niektórych.

PS. Przygotujcie chusteczki. Dużo chusteczek.

//

Perrie zamknęła pamiętnik, trzaskając nim, kiedy łzy spływały po jej policzkach.

"Nie mogłam jej uratować," szeptała. Nie mogła uświadomić sobie, że to przez nią to wszystko się stało. Tak, kochała Jade, ale nigdy nie zdała sobie sprawy z tego, że zakochała się też w Zaynie. Czuła mdłości przez to, że była tak egoistyczna, że nie potrafiła nawet uratować tej jednej osoby, która skradła jej serce.

Krzyczała i krzyczała w powietrze pustego pokoju, nie dbając, czy ktoś usłyszy jej krzyki pełne bólu.

"Jade! Co, do cholery, jest z tobą nie tak? Jak mogłaś zostawić mnie w tym pojebanym świecie!" Otworzyła jej oczy i zobaczyła tanie meble ze starego hotelowego pokoju.

"Nie, nie, nie, nie. Przepraszam, proszę, Jadey, wróć, proszę, chcę, żebyś wróciła." Nie mogła poradzić nic na swój załamujący się głos pod koniec zdania, zanim niekontrolowane łzy wypłynęły z jej oczu, a kolejny szloch wstrząsnął jej ciałem. Trzęsła się skulona na podłodze, przytulając swoje kolana do klatki piersiowej.

"Tak cholernie mi przykro," powtarzała w kółko i w kółko, dopóki nie dławiła się swoimi łzami.

Kocham cię, Perrie. Zawsze będę.

Perrie wstała i podeszła do swojej walizki, po czym wyciągnęła z niej paczkę papierosów i zapaliła jednego z nich, zmuszając się do wciągnięcia toksycznej substancji z powietrzem.

"Naprawdę jesteś geniuszem, Jade," wyszeptała. "Wiedziałaś, że nie potrafiłabym żyć bez ciebie. Zrobiłaś to, żeby mnie zranić, nie dlatego, że ty byłaś zraniona. Jak, kurwa, egoistycznie." Nie mogła zrobić nic z twardymi słowami wypływającymi z jej ust.

Była tak zła.

Zła na Jade.

Na Zayna.

Na siebie.

Na każdego człowieka, który znał Jade, bo nikt nie próbował jej uratować. Nikt nawet nie zauważył.

Perrie zaśmiała się, "Jade, jesteś wszystkim, co mówią o tobie media," wymamrotała przed kolejnym zaciągnięciem się dymem z papierosa. "Jesteś piękna, gorąca, zabawna i szalona. Tak szalona, że się zabiłaś. Wiesz, co oni o tobie mówią? Że byłaś słaba, że byłaś tchórzem, który nie dał rady stawić czoła życiu. Ale ja zawsze cię rozumiałam. I to ma znaczenie, prawda? Moje zdanie."

Rzuciła niedopałek na łóżko, patrząc jak zmienia się w duże płomienie.

Perrie nie była już Perrie Edwards. Też była załamana.

Ukryła się w rogu i przykucnięta, patrzyła na tańczące, jasne płomienie.

"Jade, zastanawiam się, jak długo palił się twój ogień. Mój płomień świeci jasno - mam nadzieję, że widzisz go z nieba."

I odeszła od całego bólu.

-

Pogrzeb Jade był prywatny i stereotypowy, Perrie nienawidziła każdej jego części. Szczególnie tej, kiedy została poproszona o wygłoszenie paru słów.

"Nigdy nie byłam dobra z mowami, zwłaszcza z tymi smutnymi."

Cichy, zduszony chichot rozniósł się wśród ludzi.

"Um, jak większość z was wie, kochałam Jade całym moim sercem i dalej będę ją kochać aż do dnia, kiedy umrę. Właściwie to zawsze przyrzekłam sobie, że będąc nastolatką, nigdy nie zakocham się w nikim, ale jak to w ckliwych historiach - ona zmieniła wszystko." Stojąc przed tłumem, poczuła łzy spływające po jej policzkach. Przełknęła ślinę, wzięła głęboki oddech i kontynuowała.

"Ona zmieniła mój świat, a ja nie mogłam jej uratować. Byłam głupim, zarozumiałym tchórzem, który zakochał się w kimś innym!" wykrzyknęła, a w tłumie zaczęły być słyszalne ciche szlochy.

"Nie mogłam nic, do cholery, zrobić, bo nie miałam gdzieś wszystko poza moim wizerunkiem i popularnością. Straciłam tę jedną rzecz, która naprawdę coś dla mnie znaczyła. I ona nie wróci. Ona nigdy nie wróci." Jej umysł przetwarzał, co właśnie wyznała wszystkim.

Moja piękna, kochana Jade... nigdy nie wróci.

Uroczystość pogrzebowa skończyła się nagle po tym. Nie miała odwagi spojrzeć w oczy nikomu z rodziny czy przyjaciół Jade. Po prostu nie mogła poradzić sobie z uczuciami, szalejącymi w niej.

-

Policja pozwoliła jej wrócić do mieszkania niedługo po oczyszczeniu miejsca tragedii.

Jak mogli traktować Jade, jakby nic nie znaczyła? Ona nie była zwykłym dowodem w sprawie. Była wszystkim dla Perrie. Wszystkim.

Weszła do ich pokoju. Wszystkie meble stały na swoich miejscach, jak gdyby nic się nie stało. Usiadła na łóżku, wyciągając pamiętnik Jade. Znalazła mały ołówek i zaczęła pisać.

Jade,

jestem zaskoczona, że nigdy nie powiedziałaś mi o tym pamiętniku i jestem zaskoczona, że nigdy go nie znalazłam.

Perrie uśmiechnęła się lekko pod nosem, pisząc to.

Powinnaś mi powiedzieć, pomogłabym Ci. Byłabym twoją heroiną. Zawsze kochałam Cię, mam nadzieję, że zapamiętasz wszystkie nasze najlepsze wspomnienia. Pamiętam, jak poszłyśmy na randkę do tamtej galerii, byłaś wyjątkowo niezręczna, wtedy pierwszy raz się całowałyśmy. Przyrzekam, że moje serce zatrzymało się na chwilę, kiedy twoje usta dotknęły moich. Tak, całowałam innych ludzi, ale żaden z tamtych pocałunków nie mógł konkurować z tym uczuciem, kiedy byłam z tobą.

Wszystko zdawało się mieć sens, kiedy byłaś ze mną. Sprawiałaś, że widziałam piękno w świecie, a ja to zmarnowałam. Powinnam była zostać z Tobą w tych gównianych sprawach z wizerunkiem.

Mała łza skapnęła na kartkę, a niezgrabne pismo Perrie dalej zapełniało puste linijki.

Przepraszam. Tak strasznie przepraszam. Chciałabym to wszystko cofnąć, zacząć od początku, potrzebuję zacząć od początku. Proszę, wróć i daj mi drugą szansę, chcę tylko się normalnie pożegnać. Nie rozmawiałyśmy normalnie miesiącami, zanim odeszłaś. Chciałabym przeżyć te ostatnie miesiące, tak jak żyłyśmy przez ostatnie 5 lat.

To moje pożegnanie z tobą. Mam nadzieję, że wybaczysz mi mój egoizm. Kocham Cię tak mocno i zawsze będę.

Perrie sięgnęła trzęsącą się dłonią do plecaka, który przyniosła ze sobą. Wyciągnęła mały pistolet, który łatwo i nielegalnie zdobyła od dealera. Jeśli nie byłoby Jade na tym świecie, to jej też. Podniosła pistolet do swojej skroni i modląc się, żeby spotkać jej ukochaną w niebie, pociągnęła za spust.

Związek Perrie Edwards i Jade Thirlwall został wyjawiony publicznie niedługo po tym, jak obie popełniły samobójstwo. Były łzy, płacz, a nawet kilka współczujących spojrzeń wśród ich fanów. Historia ich miłości była piękna, zanim stała się tragiczna, bo przez cały ten czas bólu i cierpienia, kochały się bezgranicznie.

Co z Nami? (JERRIE, TŁUMACZENIE)Where stories live. Discover now