Historia sztuki

337 47 24
                                    

Ja po prostu uwielbiam moją szkołę.

Pokaźna liczba osób w moim wieku po usłyszeniu takiego zdania z pewnością zaczęłaby się zastanawiać, czy wszystko ze mną w porządku, ewentualnie dyskretnie podpytałaby o mojego dealera. Nic nie poradzę, to szczera prawda. Na szczęście chodzi mi głównie o sam budynek, w szczególności korytarze. Są one niepodważalnym dowodem na to, że na lekcjach jednak cokolwiek się robi. Zwłaszcza na rysunku i malarstwie. Między biologiczną, a chemiczną na przykład, wiszą efekty naszej pracy z ostatniego tygodnia. Nie żeby coś, ale to dość interesujące uczucie, kiedy siedzisz na ławce, jedząc kanapkę, a wisząca naprzeciwko Mona Lisa z zielonymi wąsami oraz Kazimierz Wielki w koszulce z Beatles'ami patrzą na ciebie wymownie.

Na historię sztuki wpadłem parę minut po dzwonku. Zadziwiające, ale Staszyńska zdążyła doprowadzić moją klasę do stanu względnego porządku i właśnie była w trakcie sprawdzania obecności.

- ...awiński

- Jestem - rzuciłem i udałem się w stronę przedostatniej ławki przy oknie. To się nazywa wyczucie czasu.

- Gdzieś ty się szlajał? - szepnął siedzący za mną Igor.

Zbyłem go machnięciem ręki, po czym wyjąłem swoje rzeczy i popatrzyłem na zmagającą się z pilotem od projektora nauczycielkę. Samotne siedzenie w przedostatniej ławce niewątpliwie ma swoje plusy, co odkryłem już lata temu. Pierwszym, choć w sumie jedynym jest to, że dla większości nauczycieli stajesz się po prostu bezimienną częscią jednej wielkiej szarej masy. Nie możesz już być kolegą z końca, a jeśli nie siedzisz bezpośrednio przy oknie, nie możesz być również kolegą przy oknie. Z Igorem nie siedzę, bo choć to mój kumpel, startuje w olimpiadach i jego imię Staszyńska zna. Ba, nawet okazuje mu coś na kształt sympatii, więc z oczywistych względów naraziłoby mnie to na bycie kolegą Igora. Kolega z przedostatniej ławki koło okna jest po prostu za długie i brzmi nienaturalnie, więc póki co, mogę wyśmienicie bezczelnie i bezkarnie spać na historii sztuki.

- ...niektóre z nich przedstawiają samego Goyę, na innych, na wzór Velazqueza, jest on częścią kompozycji... - mniej więcej w tym momencie uznałem, że mogę się wyłączyć.

Moja mama zwykła mówić, że wiedzą należy się dzielić, mój ojciec zaś kazał mi tych bredni nie słuchać, gdyż jego zdaniem byłoby to robienie sobie konkurencji. Pewnego razu mieliśmy we dwóch jechać na mazury. Traf chciał, że ojciec poprzedniej nocy pożarł się z moją matką o kolor nowej sofy do salonu, a przy okazji o dziesięć innych rzeczy z przeszłości, przez co nieco stracił rachubę czasu. Zamiast wyjechać piętnastego, wyjechaliśmy dzień wcześniej. Oboje z matką dobrze o tym wiedzieliśmy, jednak ja, jako że jestem posłusznym synem, nie podzieliłem się z nim tą wiedzą, a matka o niczym nie wspomniała ze względu na czystą ambicję, wskutek czego spaliśmy w samochodzie, a ojciec nie odezwał się do nas przez tydzień.

- Oskar! - zobaczyłem, że nauczycielka stoi nade mną, patrząc wyczekująco.

- Szlag - syknąłem w stronę Igora. - Skąd wie, jak mam na imię?!

Uśmiechnął się przepraszająco.

- Ty zdrajco...

- Oskar, słyszałeś pytanie? - Staszyńska nadal patrzyła na mnie z irytacją. Najwyraźniej jednak miałem wystarczająco głupkowaty wyraz twarzy, by mogła domyślić się, że nie. - Dlaczego obraz Goi ma charakter impresjonistyczny?

Popatrzyłem na wyświetlony obraz, przedstawiający jakiegoś faceta w legginsach. Na szczęście nie musiałem zbytnio wysilać szarych komórek, bo mój kupel wyręczył mnie w odpowiedzi.

I tak go zabiję. Ale lubię go, więc pozwolę mu wybrać rodzaj śmierci.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 01, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

PlastykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz