Bucky biegł szybko ledwo mogąc złapać oddech. Był piątek. miał zamiar spędzić noc u Steve'a, ponieważ jego mama miała nocny dyżur w szpitalu. Mieli wszystko ustalić podczas drogi powrotnej ze szkoły, niestety Bucky na przerwie wziął udział w bójce i musiał zostać po lekcjach.
Usłyszał bicie zegarów. Minęła szósta. Bucky zaczął biec szybciej. W końcu stanął przed drzwiami domu Steve'anie mogąc złapać oddechu gdy nagle drzwi otworzyły się i Bucky zobaczył mamę Steve'a.
- Dzień dobry pani Rogers. - uśmiechnął się promiennie. - Jest Steve?
-W swoim pokoju. - odpowiedziała z cieniem uśmiechu na ustach. - Tylko nie szalejcie jak mnie nie będzie.
Bucky zaśmiał się radośnie.
- Oczywiście. Będę pilnował Steve'a.
pani Rogers uniosła brwi.
- A kto będzie pilnować ciebie? - spojrzała na zegarek. - Dobrze. Ja muszę już iść. uważajcie na siebie.
- Oczywiście. Do widzenia pani.
-Do wiedzenia Bucky..
Bucky wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Zdjął buty, kurtkę i ruszył do pokoju Steve'a przeczesując palcami włosy. Z impetem burzy wkroczył do pokoju.
- Witaj Steve, co chcesz rob..... CO CI SIĘ STAŁO?!?!?!?!
Steve spojrzał na niego zaczerwienionymi oczami. Miał rozcięty łuk brwiowy i dolną wargę. Olbrzymi siniak na prawym policzku zaczął już zmieniać kolory. Wśród blond włosów było widać jeszcze czerwone pasemka jego krwi. Na szyi miał siniak w kształcie ludzkiej ręki i Bucky poczuł jak coś się w nim gotuje. Podszedł powoli do Steve'a i dotknął delikatnie jego policzka.
- Powiesz mi kto to zrobił? - spytał łagodnie. Steve pokręcił głową. Bucky westchnął. - Chcesz żebym coż dla ciebie zrobił?
Chwila milczenia i nagle usłyszał ledwie cichutki szept.
- Mógłbyś mnie przytulić?
Serce Bucky'ego pękło kiedy to usłyszał. Wręcz czuł ból płynący z tego szeptu. Bucky usiadł koło niego na łóżku opierając głowę o ścianę i delikatnie obejmując Steve'a, który oparł głowę o biceps przyjaciela. Brunet chciał przysunąć blondyna bliżej siebie ale kiedy usłyszał cichy jęk bólu wystraszył się i tylko położył rękę wzdłuż boku mniejszego chłopca.
- Masz na coś ochotę?- spytał Bucky. - Możemy obejrzeć jakieś filmy, albo coś poczytać... albo po prostu poleżeć tutaj.
Blondyn milczał wtulając głowę w Bucky'ego. Trwało to dłuższą chwilę ale wreszcie przemówił.
- Ja... chciałbym tak poleżeć jeszcze chwilkę... tylko chwilkę...
Bucky uśmiechnął się do niego ciepło.
- Dobrze. Co tylko zechcesz.
Steve przesunął się tak, by jego głowa była oparta o klatkę piersiową jego przyjaciela. Chłonął delikatny zapach wody po goleniu. Chciał by ta chwila trwała wiecznie. By już zawsze mógł być wtulony w Bucky'ego.
- Przepraszam. - szepnął Steve. Bucky spojrzał na niego zdziwiony.
- Za co?
-Za to, że nie potrafię się bronić, za to że stale szukam kłopotów, za to że przez moje bójki ty też obrywasz... i... za to że... że.... potrzebuję cię....
Po tych słowach pozwolił łzom spływać po swoich policzkach. Dreszcz przeszył całe jego ciało. Bucky zaczął go uspokajać.
- Cicho... już dobrze... już jest dobrze Stevie... już zawsze będzie dobrze... jestem tu... jestem przy tobie... zawsze będę
- Nie to nie prawda - powiedział przez łzy Steve podnosząc się by spojrzeć na Bucky'ego. - Nie zostaniesz ze mną... jestem dla ciebie jak kula u nogi... nie wiem dlaczego ty się jeszcze ze mną zadajesz....
Bucky przyglądał mu się przez chwilę, a potem powiedział.
- Wiesz kiedyś moja mama dała mi pewną radę, której zamierzam się trzymać aż do śmierci... powiedziała, ze jeśli się kogoś kocha... to... to się go nie zostawia. I ja nie zamierzam cię zostawić Stevie... nigdy.. ja zawsze będę obok ciebie bo... bo kocham cię.
Steve spojrzał na Bucky'ego wilgotnymi oczami. Siedział i patrzył jakby zobaczył go pierwszy raz i wtedy zrozumiał.
- Ja też cię kocham Buck...
Bucky spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się. Delikatnie dotknął swoimi ustami ust Steve'a. Chciał już zawsze ich dotykać. Chciał zawsze mieć Steve'a w ramionach. Chciał być z nim aż do końca.
CZYTASZ
Till the end of the line [Stucky One-Shot]
FanfictionKrótkie Pre-CATFA, czyli pobity Steve i słodki Bucky.