Rozdział 1 Wstrząs

45 4 2
                                    

Zostałam wrzucona do małej ciemnej piwniczki. Nienawidzę takich miejsc wilgotnych, ciasnych, ciemnych i w których jest pełno robali. Ale zacznijmy od tego, że nie wiem co ja tu robię. Dobra, zostałam porwana, ale dlaczego? Przez kogo? DLACZEGO?! Obudziłam się jakieś pięć minut temu na tej twardej betonowej podłodze, z okropnym bólem głowy. Z sufitu zwisała mała żarówka, która ledwo się paliła. Zawsze coś. Pierwsze co dostrzegłam to niskie schody prowadzące do małych, drewnianych drzwi. Obok stoją potężne regały z różnymi, dziwnymi rzeczami, nie miałam pojęcia, do czego połowa z nich służy. No ścianie prostopadłej do półek stały meble przykryte zakurzonymi prześcieradłami. Na ścianie obok, przy samym suficie znajduje się małe okienko, za którym leży ziemia. Tak. To okno jest pod ziemią. Wspaniale. W kącie obok siedzę ja, krucha, bezbronna ja.

Boję się zrobić jakikolwiek ruch, ale zmusiłam się do wstania. Pierwsze co zrobiłam to podeszłam do drzwi. Ostrożnie i cicho pociągnęłam za klamkę, ale zamek z drugiej strony musiał zostać zamknięty bo pomimo szarpań, dalej ostrożnych, lecz tym razem bardziej stanowczych drzwi nie chciały się otworzyć. Powoli zaczęło do mnie docierać, że jestem w niebezpieczeństwie i to dużym. Łzy same napłynęły mi do oczu, nagle coś za drzwiami się poruszyło, biegiem zeszłam na dół, do "mojego kąta". Zamek w drzwiach odblokował się, a zaraz po tym drzwi zaczęły się delikatnie uchylać. Jedynymi dźwiękami rozchodzącymi się po pokoju było skrzypienie i mój głośny oddech. W jednej chwili poczułam lejący się ze mnie pot i nagły ból w klatce piersiowej, zawsze zaczyna boleć mnie serce w stresujących sytuacjach. Do pokoju wszedł wyskoki mężczyzna, szczupły i lekko umięśniony. Nie widziałam jego twarzy, ponieważ była zasłonięta czarną kominiarką, ale wydawał się być młody. Ręce miał puste *uff*. Ubrany był w czarną skórzaną kurtkę, ciemnoniebieski t-shirt i jeansy. Na nogach miał ciężkie czarne buty, ale nie były to glany. Przeszedł się po pokoju, aż wreszcie stanął przede mną. Spojrzał na mnie z góry, z jego oczu nie dało się nic wyczytać, przerażenie brało górę.

-Wstałaś. - odezwał się niskim głosem - W końcu, ile można było czekać? - powiedział to lekko kpiącym tonem - Słuchaj, nie jesteś tu bez powodu. Zaraz przyjdzie szef i ci powie czego chcemy.
Kończąc to zdanie szturchnął mnie nogą, nie jakoś mocno, ale poczułam się okropnie. Chłopak wyszedł i zatrzasnął za sobą drzwi. Po piwniczce rozległ się nieprzyjemny dźwięk niosąc za sobą dreszcze.

***

Skuliłam się, zimno otaczało mnie z każdej strony. Jedyne co na sobie miałam to szare szorty, białą koszulkę z krótkim rękawem, a na to zarzuconą jasno błękitną bluzę. Co prawda było lato, ale co z tego, skoro siedzę w małym pomieszczeniu, prawdopodobnie z cegły, pod ziemią. Nie wiedziałam czego się spodziewać, czekałam na mężczyznę, tego całego szefa jak na ścięcie.

Usłyszałam za drzwiami gruby męski głos. Zlękłam się, może idzie mnie właśnie zabić, może ten chłopak kłamał, że jestem tu z jakiegoś powodu, a może tym powodem jest... w tym momencie pomyślałam o najgorszym.

- Nie, nie, Lucy - powtarzałam sobie w myślach - nie myśl o najgorszym - powstrzymywałam płacz.

Drzwi się gwałtownie otworzyły. Stanął w nich wielki mężczyzna, Miał chyba dwa metry wzrostu i ważył... yh, naprawdę dużo. Twarzy nie byłam w stanie określić, ponieważ również przesłaniała ją kominiarka. Zaczął się do mnie zbliżać, u pasa spodni miał pistolet. Nie wiedziałam co mam robić, byłam skołowana, cała przerażona, a jednocześnie oszołomiona, do tego dochodził silny ból rozchodzący po całym ciele, wszystko to sprawiało, że kręciło mi się w głowie.

- Dziewczynko - zaniósł się śmiechem gruby porywacz - posiedzisz tu tak długo do póki nie dostaniemy tego czego chcemy... ale musisz wiedzieć jedno, nasza cierpliwość ma granice - w jednej chwili zmienił nastawienie, przez co te ostatnie słowa groźnie wycedził przez zęby.

Po pierwsze: nie jestem małą dziewczynką, mam 17 lat.

Po drugie: czego oni do cholery chcieli?

Zebrałam się na odwagę i zapytałam. - C-czego chcecie..? - zabrzmiało to żałośnie, dałam po sobie poznać że zżera mnie strach, dobra to już nie pierwszy raz, ale i tak byłam na siebie zła. Jestem dziwną osobą, chciałabym być silna, niezależna, nie dawać sobą pomiatać, nawet przez takich ludzi jak oni. Ale prawda jest taka, że nie umiem taka być, za to zamknięta w małym ciele czułam się taka bezbronna, no i moja nieśmiałość nie pozwalała mi na tak wiele. Co prawda w szkole nie miałam problemów, ale to dlatego, że mam wspaniałych przyjaciół, którzy mi pomagają w każdej sytuacji, jestem im taka wdzięczna za to wszystko.

- Dowiesz się w swoim czasie. - wyrwał mnie z zamyślenia starszy mężczyzna - Musimy sprawdzić kilka rzeczy. - Powiedział spokojnym, a zarazem groźnym tonem.

- Ale kim wy jesteście? - wyrwałam przyciszonym głosem.

- Dziecko, ciekawość to pierwszy stopień do piekła, kiedyś ta ciekawość cię zgubi. - spojrzał mi prosto w oczy, nie zareagowałam.

Bez słowa wyszedł, za nim zaczął podążył chłopak, kiedy stanął przy drzwiach, by je zamknąć zawiesił na mnie wzrok, trwało to może pięć sekund, ale w jego oczach zauważyłam coś dziwnego, coś czego nie potrafiłam określić. Widząc, że też mu się przyglądam szybko trzasną drzwiami, przerywając to co przed chwilą się wydarzyło.

***

Minęło kilka godzin, poczułam głód, chciałam coś do jedzenia, ale oni pewnie za szybko mi nic nie dadzą, a grzyba ze ścian nie będę zdzierać. Musiałam to przeboleć. Przypomniało mi się, że przecież mam telefon. wyjęłam go z kieszeni spodenek. Bateria powoli się rozładowywała, włączyłam tryb oszczędzania baterii i zaczęłam szukać zasięgu. Nic. Ale nie chwila, przy oknie zaczęło mi coś łapać... jednak kreska... kurde zniknęła... nie, chwila, jest! Już miałam dzwonić do mamy, szczęśliwa, nie wierzyłam w to co się dzieje, ale już jak miałam nacisnąć słuchawkę, aby rozpocząć połączenie, padł. Rozładował się. Stałam tak nad nim dobre dziesięć minut, wiedziałam, że moje szczęście nie może potrwać długo. Zaczęłam płakać. Byłam brudna, bez kontaktu ze światem, sama z jakimiś bandziorami w małej, zimnej, piwnicy. Załamana osunęłam się po szorstkiej ścianie na podłogę. Schowałam twarz w moich małych dłoniach, które już po chwili były całe mokre od łez. Nie wiem ile tu jestem, nie wiem, która jest godzina, nie wiem czego oni ode mnie chcą i co ja tu robię, wiem, że mam na imię Lucy Jeffrey i właśnie rozpoczął się mój koszmar.

PoszukiwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz