One Shot I - Luke x Jasemine

167 3 4
                                    

Od kilku dni od tego zdarzenia nie opuszczałam go na krok. Najbardziej pomaga jego dotyk. W ciągu dnia trzymam go za rękę prawie cały czas, a w nocy spałam na jego kanadyjce. Teraz przenieśli moją do jego namiotu, co i tak niewiele dało, bo przez noc przechodzę do niego, żeby się przytulić.
Nie wstaję na poranne zaprawy, prawie nic nie jem, a uśmiechnęłam się może ze dwa razy. Nieszczerze.

Ludzie zdążyli już przywyknąć do naszego widoku. Na początku żartowali, że zaczęliśmy chodzić itp., że patola, bo jest starszy parę lat, ale potem, kiedy z moim pozwoleniem opowiedzieliśmy im w skrócie, co się stało, ogarnęli nareszcie dupy.

Miałam wartę 2:00 - 4:00. Wszystko szło jak z płatka aż w pewnym momencie coś zaczęło szeleścić niedaleko wartowni.
- Kto tam? - zapytałam.
Po kilku minutach wyszedł z nich on. Rzucił się na mnie. Zaczął obmacywać. Ściągnął mi spódnicę, wraz z bielizną. Wszedł we mnie jednym ruchem.
Ból był okropny. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Bałam się jak cholera. Płakałam, chciałam wrzeszczeć, ale zatkał mi usta.
Nie wiem ile minęło czasu. Może dwadzieścia minut? Nie mam pojęcia.
Kiedy skończył po prostu mnie zostawił. Gdy odchodził usłyszałam głuchy dźwięk uderzenia w głowę. Mój oprawca upadł na ziemię, a za jego plecami zobaczyłam zarys postaci. Nie wierzyłam już w cud.

Przez kilka chwil nie mogłam ogarnąć co się dzieje.
Później jednak zrozumiałam. Luke. Pomoc.

Na początku ogarnęła mnie panika. Wyciągnął ręce i dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa:
- Hej?! Co on Ci zrobił? Jas? Halo, słyszysz mnie?
Nie ufałam mojemu głosowi.
Przejechał po mnie wzrokiem. Jego mina wyrażała coraz większe przerażenie i niepokój. Powoli zbliżył dłonie. Gdy poczułam jego dotyk na ramionach wstrząsnął mną dreszcz. Cały czas do mnie mówił, ale nie docierała do mnie treść jego słów. Zrozumiałam z tego tylko tyle, że próbował mnie uspokoić.
Kiedy już częściowo mnie ogarnął, chociaż było straszliwie zimno, ściągnął swoją kurtkę i zarzucił mi ją na ramiona. Podniósł mnie i zaniósł do kadrówki.

W długim skrócie tak to tłumaczyliśmy. Teraz siedzimy na kolacji, a ja znowu nic nie jem. Nie mogę. Jeszcze jak sobie to przypomniałam w ogóle nic nie wezmę do ust.

- Ej, żyjesz? - szepnął do mnie Luke.
- Yy, tak. Po prostu... Przypomniałam sobie o... - w tym momencie urwałam.
Objął mnie ramieniem.
- Chcesz wyjść? - zapytał.
Po chwili namysłu pokiwałam głową.
Wyszliśmy z pomieszczenia i skierowaliśmy się w stronę pod obozu.

Szliśmy przez las. Nagle chłopak rzucił się w moją stronę.
Przez chwilę pomyślałam, że to powtórka z rozrywki. Poczułam jednak delikatny i opiekuńczy dotyk jego silnych ramion, obejmujących mnie w pasie. W jednej chwili byłam pewna, że nic mi nie grozi.
Podniósł mnie i zakręcił, wtulając twarz w moje ramię.
- Tak strasznie żałuję, że nie zdążyłem przyjść wcześniej. - wyszeptał nadal nie odrywajac twarzy od mojego barku. Po jego słowach zebrało mi się na łzy.
- To nie twoja wina. - chciałam coś powiedzieć, ale nie miałam pojęcia co.
- Ale gdybym był moment wcześniej... - obwiniał się dalej.
Przyszpilił mnie do siebie jeszcze mocniej.
Nagle mnie zamurowało. Płakał. Luke płakał.
Odsunęłam jego głowę i spojrzałam w jego błękitne oczy. Nawet w ciemności jaśniały inteligencją. W dalszym ciągu nie miałam pojęcia co zrobić.

Świeża łza spłynęła po jego policzku. Otarłam ją szybkim ruchem.
W jednej chwili zachciało mi się płakać jeszcze bardziej. Spuściłam głowę i przestałam się hamować.
Klęknął tak, że teraz ja patrzyłam na niego z góry. Nigdy nie płakałam przy nim. Ani przy nikim. Dopiero kedy już zasypiał, wtulony we mnie, dawałam sobie spokój z udawaniem.
Złapał za moje biodra, opierając na nich ręce. Chociaż dalej miał zaczerwienione oczy, przestał płakać. Pomimo ostrego spojrzenia, w jego oczach widoczna była troska.
- Przepraszam. - powiedział w końcu, odpuszczając sobie maskę. - Przeżyłaś taki koszmar, a ja... Rozklejam się jak jakiś dzieciak.
Po tych słowach przytulił się do mnie. Wciąż klęczał. Objęłam jego głowę dłońmi i przycisnęłam do swojego brzucha.

- Wiesz co? - zapytał nagle z nową, wesołą nutą w głosie. - Słońce zacznie zachodzić dopiero za jakieś dwie godziny, a ja nie pozwolę, żebyś do końca obozu czuła się bezwartościowa. Dzisiejszy wieczór uczynię twoim najlepszym wieczorem. - odparł. - Na tym obozie. - dodał po chwili.
Instynktownie wyczuwam zagrożenie, ale po wyrazie jego twarzy domyśliłam się, że nie może chodzić mu o nic, co może mieć jakikolwiek podtekst seksualny. Dobrze znałam Luke'a. On taki nie jest. Nie zrobiłby nic, co mogłoby mnie zranić.

Wstał z klęczek i złapał za moje ramiona na wysokości łokci. Zsunął swoje dłonie powoli i zamknął w nich moje, ale ten ruch przyszedł mu tak łatwo, jakby był jego codziennością.
W pierwszym momencie poczułam skrępowanie, lecz po chwili zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Odwzajemniłam uscisk jego dłoni.

Pomaszerowaliśmy na pod obóz.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Hejka!
Postanowiłam pisać One Shot'y, bo sama często w notatkach coś sobie zapisuje. Rozdział "Podróży" niedługo napewno się pojawi teraz po prostu byłam na obozie, a w tym momencie siedzę sobie nad basenem w Tunezji, także będę wstawiać wszystko rzadziej ☺Ogólnie rozdział o moich nowych postaciach - Jasemine i Luke'u. Może kiedyś dopiszę kontynuację. One Shot'y będą o różnych postaciach i nie będą wiązały się z żadnymi opowiadaniami, które obecnie piszę lub będę pisać. Nawet jeśli postacie z One Shot'ow będą z nich wyjęte.
Narazie 😊
23.07.16r.
//bez podpisu

One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz