Znacie prawdziwą wersję historii królewny Śnieżki? Podejrzewam, że nie. Słyszeliście pewnie o tej podróbie z zatrutym jabłkiem, prawda? No właśnie! A to, co się wydarzyło naprawdę historycy wyrzucili do kosza. Na szczęście pamiętam, jak to było i Wam teraz opowiem!
Dawno, bardzo dawno temu żyła sobie księżniczka. Nie zwyczajna, a najpiękniejsza na całym świecie! Była tak piękna, że jej uroda przyćmiewała gwiazdy na niebie w letnią noc. Jednak nie tylko za to lud ją kochał. Chodziło tu o coś więcej! Królewna miała tak dobre serce, że nawet najgorsi ludzie po spotkaniu z nią zmieniali się na lepsze, a najgroźniejsze zwierzęta zachowywały się niczym potulne baranki.
Ale nie na wszystkich to działało. Niektórzy byli wręcz zazdrośni o młodą następczynię tronu. Nie podobało im się, że była taka miła, uczynna i ładna. Jedną z tych osób, które nie lubiły księżniczki była jej macocha, druga żona króla. Stara królowa nie mogła znieść, że ktoś odbiera część władzy i chwały, która - według niej - była tylko jej.
Zawiązała spisek, mający na celu uśmiercenie pięknej dziewczyna. Może i doszedłby on do skutku, gdyby służący w pałacu królewskim nie dowiedzieli się o nim. Ostrzegli młodą księżniczkę i w dzień zamachu pomogli się jej ukryć przed ludźmi władczyni. Sądzili, że to wystarczy, by ocalić niewinne dziecko. Nie wystarczyło. Gdy tylko królowa dowiedziała się o niepowodzeniu zamachu, szybko wydała dekret i każdy, kto chronił królewnę, miał stracić głowę.
Samozwańczy obrońcy następczyni tronu wiedzieli, że martwi nikomu nie pomogą, więc późną nocą (albo bardzo wczesnym rankiem) przyprowadzili najszybszego konia, jakiego znaleźli w stolicy i poradzili księżniczce, by uciekła do Złotego Lasu, znanego z tego, że nikt nikogo tam nigdy nie znalazł. Dziewczyna ciepło się z nimi pożegnała, a następnie zniknęła z miasta. Niedługo potem ruszył za nią pościg, ale nie złapano jej. Nikt nie chciał wjeżdżać do owianej złą sławą puszczy.
Zaś królewna kontynuowała ucieczkę. Pędziła niczym wiatr na swoim wierzchowcu, byle tylko zwiać zdrajcom. Zapomniała przy tym, że w lesie też może czaić się niebezpieczeństwo. Chwilę nieuwagi przypłaciła upadkiem na ziemię i guzem na czole. Złośliwa gałąź postanowiła przypomnieć, że podczas jazdy patrzy się przed siebie, a nie rozgląda na boki.
Jęcząca z bólu księżniczka dopiero po jakimś czasie zorientowała się, że coś ją obserwuje. Z ciemnych zakamarków lasu migotały maleńkie oczy. Setki miniaturowych patrzałek. Co to było?!
- Ktoś tutaj jest? - zapytała przestraszona dziewczyna.
Coś zaszemrało cicho, jakby rozmowa, a moment później przed następczynią tronu pojawił się malinowowłosy chłopak. Tylko z jakiegoś powodu był wielkości jej ręki i miał skrzydełka podobne do tych, jakie posiadają ważki.
- Jestem Natsu! - zawołała unosząca się przed twarzą królewny istotka. - A ty kim jesteś i co ty tutaj robisz?
- Nazywam się Mavis Vermilion i pochodzę z dynastii Vermilion rządzącej we Fiore - księżniczka dygnęła.
- To skąd się tu wzięłaś? Tacy jak ty nie powinni siedzieć w zamku? - zdziwił się kolejny głos, a zza jednych krzaków wyleciała złotowłosa dziewczyna, równie wielka jak jej przyjaciel.
- Powinnam, ale... z pewnych powodów nie mogę - rzekła smutno Mavis. - Kim jesteście?
- Wróżkami! - zaśmiał chłopak, wywijając fikołka w powietrzu. - A ty jesteś człowiekiem, prawda? Prawda? - nie czekając na odpowiedź, kontynuował. - Nigdy wcześniej nie widziałem człowieka. Nie myślałem, że są tacy wielcy! I...
- Jak nie widziałeś?! - zezłościła się koleżanka Natsu. - A Czarny Mag to co, pies?
- No... jakby się tak nad tym zastanowić...
CZYTASZ
Fairy Tail - Bajki
FanfictionZastanawiałeś się kiedyś co by było, gdyby postacie z Fairy Tail wystąpiły w jakiejś bajce lub baśni? W takim razie właśnie znalazłeś to, czego szukałeś! Nie będą to te same historie słowo w słowo, a nowe opowieści na ich bazie. Ewentualnie jakieś...