|PROLOG|

132 20 16
                                    

Nie mam pojęcia, jak się tu znalazłam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie mam pojęcia, jak się tu znalazłam. Tu - czyli Nigdzie. Otacza mnie mrok, a wokół panuje głucha cisza. Boję się choćby drgnąć. Dreszcze przeszywają moje ciało jak tysiące igieł. Nie chcę tu być. Czuję, że nic nie wiem, a każda kolejna sekunda odbiera mi cząstkę pamięci wraz ze zdolnością pojmowania...

Podłoże nagle staje się lepkim, gęstym błotem, w którym grzęznę, daremnie poruszając nogami, by się uwolnić. Wołać o pomoc? Akurat ktoś mnie usłyszy... 

W końcu blask księżyca wydobywa z ciemności wierzbę - po której spływa czarna maź - a następnie bladą kościstą dłoń wysuwającą się z gałązek drzewa. Dotyka mnie i porywa za ramię.

Oszołomienie sprawia, że zastygam. Zdaje mi się, że wiszę w powietrzu. Podnoszę głowę, nabierając łapczywie powietrza w płuca. ,,Właścicielką" dłoni jest młoda czarnowłosa kobieta, której twarz wyraża przerażenie. Musiało spotkać ją coś strasznego. Nieznajoma zaciska na mojej szyi dłonie. Czuję, że się duszę, próbuję się wydostać, kopiąc tę kobietę, ale zdaje się nic nie czuć. Wybucha śmiechem, widząc mnie bezbronną i w końcu krzyczy. Jest wściekła.

— Ty go zabiłaś! Nie uratowałaś, kiedy miałaś okazję! Przez ciebie zginął!

Przez chwilę dyndam i kołyszę się, czując, że wiszę jak na szubienicy. Wydaję z siebie cichy jęk. Ręką dotykam jej pasa i zza jej spodni wyjmuję sztylet. Bez namysłu wbijam go w jej brzuch.
Odskakuję, przytrzymuję się najgrubszej gałęzi wierzby i łapię równowagę. Kobieta przewraca się, ale nie rezygnuje. Z zaciśniętą ręką na zranionym miejscu, czołga się w moją stronę. Syczy z bólu, a jej oczy płoną żywym ogniem nienawiści.

 — Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi! Jesteś jedną z nich!

Uderza głową o moje buty. Słyszę okropny dźwięk, jakby połamała sobie zęby. Wykorzystuje moją chwilę nieuwagi i z powrotem chwyta mnie za kark. Wbija mi w skórę swoje ostre paznokcie.

— Nie wiem, o czym mówisz! — krzyczę. Czarnowłosa kretynka musiała mnie z kimś pomylić. Nie mam pojęcia, kogo miałam szansę uratować.

— Wiesz doskonale, Seteris.   — Kobieta ciągnie mnie mocno za kołnierzyk bluzki. Czuję, że materiał nie wytrzymuje.

A więc miałam rację. Kobieta mnie z kimś pomyliła. 

— Nie jestem Seteris! — Szarpię się, ale jest ode mnie o wiele silniejsza. Uderza mnie w twarz, policzek piecze mnie niemiłosiernie. Zaciskam zęby, gotując się do odwetu.

Drwiący chichot kobiety niesie się echem po Nicości.

— Nie wyrzekniesz się siebie! — Zaciska drugą rękę na gałęzi. — A ja nie pozwolę ci na to, byś zabijała niewinnych! — dodaje, po czym jednym energicznym ruchem zrzuca mnie z drzewa. Wydaję z siebie głośny krzyk, czując, że lecę w bezkresną przepaść...


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 30, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

JAWA PRAWDYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz