Po wszystkich szaleństwach przychodzi czas na powrót do rzeczywistości i przede wszystkim nauki. Pojawia się rutyna. Mam wrażenie, że ten semestr jest gorszy niż poprzedni i wymaga ode mnie wiele więcej nauki i skupienia, mimo, że dopiero co się zaczął.
Na domiar złego ciągle mijamy się z Harrym. Plan mamy tak fatalny, że praktycznie w ogóle nie spędzamy ze sobą czasu. Wieczorami jedno z nas zazwyczaj wraca tak późno, że drugie już śpi. Dostałam pracę w bibliotece niedaleko, więc dodatkowo mam zajęte wieczory i weekendy.
W związku z naszą codzienną mijanką mamy wiele niedopowiedzień, a rozmowy zaczynają się i kończą na kilku słowach wymienionych w biegu między jednym zajęciem, a drugim. Wydaje mi się, że Harry też pracuje... Ale nie wiem na pewno. Kilka razy złapałam na placu Louisa i wspominał coś o Harrym i pizzerii, ale za bardzo się śpieszyłam, żeby wdawać się w szczegóły i rozmowę z przyjacielem Harry'ego.
Z dnia na dzień coraz mocniej czuję jak bardzo ciąży na mnie niewiadoma dotycząca nas. Mam na myśli naszą relację. Bo czy przyjaciele się całują? Oczywiście, że nie. Ale czy ludzie w związku ignorują siebie całymi dniami, nie potrafiąc znaleźć dla siebie nawzajem dziesięciu minut? Definitywnie nie. A więc kim dla siebie jesteśmy? To pytanie tak mocno błądzi po mojej głowie, że dopiero na ziemię sprowadza mnie szturchnięcie Ruby.
- Panno Howard, proszę się opanować i zacząć myśleć na temat zajęć - mówi surowym głosem wykładowca. - Proszę zostać po zajęciach.
- Co się dzieje, Mary? - pyta moja koleżanka ze zmartwioną miną.
Poznałam Ruby już na początku studiów, ale dopiero przed sesją nasza znajomość poszła o krok dalej. Ruby jest ładną, wysoką blondynką z piegami na całym ciele, które dodają jej niezwykłego uroku, ale których z całego serca nienawidzi. Uczy się dobrze, jest ponadprzeciętnie inteligentna i to właśnie ona pomogła mi załatwić pracę w bibliotece. Cieszę się, że ją znalazłam, bo bardzo mi pomaga... nie tylko z notatkami z zajęć...
- Nic, nic - odpowiadam tylko i staram się skupić na grubym głosie starszego profesora.
Po wykładzie, sala pustoszeje, a ja na miękkich nogach podchodzę do biurka wykładowcy. Nie umiem ukryć swojego zestresowania i mocno przyciskam teczkę i notatnik do piersi.
- Panno Howard... - zaczyna, a ja czuję ciarki na całym ciele. - Proszę mi powiedzieć... Dlaczego pani praca zaliczeniowa wypadła tak słabo?
Profesor Blake ściąga okulary i intensywnie wpatruje się we mnie, co mocno mnie peszy. Ale zaraz... Tylko tyle? Słaba praca?
- Widzę, że dręczy coś panią ostatnimi czasy, bo pisała pani jedne z lepszych prac. Mówiąc szczerze, zastanawiałem się nawet czy nie zostać pani mentorem pisarskim, ale... - tu urywa nagle i wzdycha głęboko. - Ale mocno się pani opuściła w jakości swoich prac.
Profesor Blake prowadzi zajęcia bardzo specyficznie. Od początku roku tworzymy własny świat, akcję i bohaterów, a później stopniowo zaczynamy to opisywać, zgodnie ze wskazówkami profesora. Co jakiś czas oddajemy mu swoje prace, a on w drugim semestrze wybiera kilka najlepszych osób na roku i spotyka się z nimi na dodatkowych zajęciach, żeby dopracować wypociny swoich podopiecznych i umożliwia im wydanie dzieła w postaci papierowej książki. Być pod skrzydłami wielkiego profesora Blake'a to zaszczyt jakich mało. A jeśli nie wezmę się w garść, ucieknie mi koło nosa...
- Postaram się poprawić - mówię wreszcie kiedy udaje mi się wydobyć z siebie głos.
- Liczę na to - odpowiada i wyraźnie daje mi do zrozumienia, że to koniec naszej rozmowy.
Na trzęsących się nogach wychodzę na korytarz, gdzie czeka na mnie Ruby ze zmartwioną miną.
- I jak? - pyta i obejmuje mnie ramieniem, w celu dodania odrobiny otuchy.
- Słabo - odpowiadam płaczącym głosem. - Blake chciał wziąć mnie pod swoje mentorskie skrzydła, ale moje ostatnie prace nie powalają na kolana...
- Nie martw się, poradzisz sobie - mówi Ruby z głosem pełnym przekonania. - Skoro wcześniej pisałaś tak dobrze, nadal to potrafisz, tylko za bardzo się czymś przejmujesz...
- Masz rację - odpowiadam ze zbolałą miną. - Nie mogę dać sobie rady...
- Co się dzieje? - moja koleżanka przystaje nagle na środku korytarza z zatroskaniem na twarzy.
- Ja i Harry... - zacinam się, próbując ułożyć rozszalałe myśli w słowa. - Nie wiemy gdzie jesteśmy... Po prostu nie wiem czy to nadal przyjaźń z małym błędem czy... Och, naprawdę nie mam pojęcia.
- Rozumiem - odpowiada, marszcząc brwi w zastanowieniu. - Musicie po prostu porozmawiać.
- I tu tkwi cały problem! - opuszczam ramiona z bezsilnością. - Jesteśmy tak zajęci, że prawie wcale się nie widzimy! A mieszkamy w jednym pokoju!
- Nie do wiary! - rzuca zdziwiona Ruby. - Naprawdę?
- Tak - przytakuję i zatrzymuję się przed drzwiami prowadzącymi na dwór. - Nie wiem co mam zrobić...
- A ja nie wiem co ci mam poradzić... - mówi zmartwiona i popycha drzwi, żeby je otworzyć. - Albo jakoś znajdziesz te trzy minuty, albo musisz o tym zapomnieć i zająć się książką... Bo pomysł masz naprawdę dobry, szkoda by było, żebyś zmarnowała taką okazję!
- Masz rację - przytakuję.
Doskonale wiem, że nie uda mi się porozmawiać z Harrym. Jestem też pewna, że nie uda mi się zapomnieć. Postanawiam zająć się pisaniem i chociaż trochę mniej przejmować się Harrym.
CZYTASZ
Hall of residence | Harry Styles
FanfictionHall of residence (ang.) - akademik Mary kończy szkołę średnią i zaczyna swoje wymarzone studia filologii angielskiej. Jednak musi wyprowadzić się z domu, bo dostaje się na uczelnię na innym kontynencie. Jaka niespodzianka czeka ją na miejscu? ☆☆☆ W...