Rozdział 4 - Wyprawa na pokątną cz. 1

88 5 0
                                    

- Dzieńdoberek! Jak się czuje nasza piękna księżniczka?
Hermiona otworzyła oczy i potoczyła rozbieganym wzrokiem po pokoju. Jej źrenice zatrzymały się na roześmianej twarzy Blaise'a, pochylającego się nad nią.
- Odwal się ode mnie, chcę spać...- mruknęła w poduszkę i zamknęła oczy.
- No to ja cię tu z dobroci serca budzę, a ty masz mnie w głębokim poważaniu. Przecież dzisiaj, dzięki zmianie szat staniesz się pełnoprawną Ślizgonką! To już po śniadaniu, które tak na marginesie zacznie się za pięć minut.
- Co?!- Miona gwałtownie usiadła, przez co Ślizgon wylądował na podłodze.
- Może tak delikatniej...- mruknął pod nosem wstając.
Herm krzątała się nerwowo po pokoju, nie zważając na towarzyszące jej zdziwione spojrzenia współlokatorów. Oni zwykle olewali z góry na dół, to czy spóźnią się czy nie. Hermiona porwała z szafy błękitną bluzkę z krótkim rękawem i kilkoma falbankami oraz czarną, plisowaną spódnicę do kolan. Wpadła do łazienki z impretem trzaskając drzwiami. Chłopcy spojrzeli po sobie i zgodnie zasiedli na łóżku Smoka. Pomyśleli, ze skoro i tak się spóźnią, to poczekają jeszcze na Granger. Po chwili dziewczyna wparowała z powrotem do pokoju i przebiegła przed nosem swoich współlokatorów. Wyciągnęła z szafy swoją szatę wierzchnią i z rozrzewnieniem odpięła od niej tarczę Gryffindoru. Na niej miejsce wczepiła godło Slytherinu, tak jak wczoraj przed wyjściem z Wielkiej Sali kazał Snape. Westchnęła ciężko i zarzuciła na siebie workowatą szatę. Spięła włosy w niechlujnego kucyka i podeszła do drzwi. Popatrzyła wyczekująco na Ślizgonów, a kiedy wstali wyszła na korytarz. Szła kilka metrów przed wlekącymi się za nią chłopakami. Wyszli z lochów i skierowali się do Wielkiej Sali. Wkroczyli do niej, a wszystkie spojrzenie padły na nich. Blaise, Nott i Draco automatycznie skierowali się do stołu Slytherinu , ale Hermionę zatrzymała wesoła Ginny.
- Miona, chodź!- krzyknęła do niej.
Herm smutno pokręciła głową i powiedziała:
- To już nie jest mój dom.- spuściła głowę i ruszyła w stronę Ślizgonów, odprowadzona rozczarowanym spojrzeniem przyjaciółki.Usiadła na samym brzegu ławy, nie chcąc nikomu przeszkadzać.
Nagle rozmowy ucichły,a z miejsca wstała profesor McGonagall.
- Ze względu na zagubienie przeniesionych w nowej sytuacji, proszę by usiedli ze swoimi współlokatorami.
Draco słysząc to wywrócił oczami i podparł ręką policzek ze zrezygnowaniem. Nott nic sobie z tego nie robił i dalej jadł, a Blaise wychylił się z ławki i pomachał do Hermiony.
- Hej, Granger! Chodź tu!- zawołał entuzjastycznie, co spotkało się z jękiem ze strony Dracona. Miona niepewnie podniosła się i ruszyła do uśmiechającego się Zabiniego. Zauważyła że prawie cała sala patrzy na nią ze szczery, zdziwieniem. Przełknęła głośno ślinę i usiadła pomiędzy Diabłem, a Theodorem. Rozejrzała się niepewnie i skuliła w sobie, czując na skórze palące spojrzenia innych Ślizgonów.
- Nie łam się. Przecież cię nie zjemy.- Powiedział do niej Blaise, szczerząc się od ucha do ucha.
- A skąd ta pewność?- zapytała niepewnie.
- Gdyby było inaczej, to już wczoraj leżałabyś martwa na tej podłodze, trafiona Avadą albo wymęczona Cruciatusem.
- Bardzo optymistyczna wersja.- warknęła.
- Do usług.
Hermionie nie zostało nic, jak w końcu coś zjeść. Niemrawo wzięła się za konsumowanie tosta z miodem. Kątem oka dostrzegła, że Nott trzyma na kolanach, pod stołem otwartą, grubą księgę.
- Czego się uczysz?-zapytała cicho.
Theodor podskoczył przestraszony i spojrzał na nią zdezorientowany.
- Co? Aa, o to ci chodzi... To książka od wróżbiarstwa. Ta świruska Trelawney uwzięła się na mnie już w tamtym roku, więc wolę być przygotowany.
- Rozumiem... Też jej nie lubię. Dlatego nie chodzę na te zajęcia.
- Mi rodzice każą.
- No to jesteś w kiepskiej sytuacji.
Theo przytaknął i wrócił do lektury. Rozejrzała się i jej oczy zatrzymały się na obserwującym ją Draco. Smok pod wpływem jej spojrzenia odwrócił głowę i wrócił do jedzenia owsianki. Zmarszczyła brwi i skierowała źrenice na stół Gryffindoru. Harry,Ron i Ginnny właśnie się z czegoś śmiali, a kilka metrów dalej siedziała Luna w towarzystwie Lavender Brown i jednej z bliźniaczek Patil. Posmutniała na ten widok. Ją w Slytherinie czekała tylko mopsowata Pansy z grupą oraz upierdliwi współlokatorzy. Do końca śniadania siedziała tylko nieruchomo, myśląc jak potoczy się się dalej jej życie. Kiedy McGonagall wstała i ogłosiła zbiórkę przeniesionych pod bramą, ona też się podniosła. Zapięła szatę i ruszyła w stronę wyjścia z Hogwartu.

Szła w milczeniu z grupą innych uczniów do bramy Hogwartu. Zajęta swiomi myślami nie zwracała uwagi na gadającą jak katarynka Lunę. Z zamyślenia wyrwał ją głos McGonagall:
- Proszę wsiadać do powozu.
Spojrzała zdezorientowana na nauczycielkę, która wskazywała ręką wóz zaprzężony w cztery hipogryfy. Otworzyła usta ze zdziwienia i ruszyła za innymi przeniesionymi. Było ich razem zaledwie sześciu. Zmieścili się akurat w małym pomieszczeniu, a McGonagall zajęła ostatnie wolne miejsce. Miona rozejrzała się. Koło niej siedziała Luna przeniesiona z Revenclawu do Gryffindoru. Na przeciwko Hanna, która z Huffelpufu trafiła do Revenclawu, a reszta to Ślizgoni, którzy przeszli na dobrą stronę.
Poczuła szarpnięcie, kiedy hipogryfy wzbiły sięw powietrze ciągnąc pojazd. Pomiędzy siedzącymi osobani panowała cisza. Po piętnastu minutach poczuła lekkie trącenie w bok. Spojrzała na siedzącego obok niej byłego Ślizgona.
- Lepiej nie narażaj się Draco i jego grupie.- szepnął jej do ucha.
- Trochę za późno mnie poinformowałeś.
Popatrzył na nią zdziwiony.
- Czemu?- zapytał.
- Och, to długa historia...- mruknęła.
- Mamy czas. Chętnie posłucham.
Hermiona spojrzała na niego i dopiero teraz zobaczyła, że jest bardzo przystojny. Miał czarne, półdługie włosy do ucha, prosty nos, pełne usta i złote oczy, którymi wpatrywał się w nią z uwagą. Uśmiechnęła się niepewnie i zaczęła streszczaćmu swoją przygodę, która miała miejsce przed Ceremonią Przydziału.
- ... na szczęście Snape wytrącił mu różdżkę z ręki.- zakończyła swoją wypowiedz.
- Wow! Niezłe przeżycie! Prawie cię zabił...
- A teraz jest jeszcze coś gorszego od tego wypadku- powiedziała cicho, spuszczając głowę.
- Co może być gorsze od próby zabicia?- zapytał zdezorientowany.
- Muszę z nim mieszkać...
- Co?! Dlaczego?!- krzyknął, a McGonagall posłała mu wrogie spojrzenie.
- W tym roku było tak dużo pierwszorocznych w Slytherinie, że przydzielono mi, Malfoy'owi, Nott'owi i Zabiniemu ostatnie wolne dormitorium.
- No to współczuję...
- Ech, nie ma o czy mówić. Stało się i muszę z tym wytrzymać. Chwila... Ja nawet niewiem ja ty masz na imię!- zaśmiała się cicho, a chłopak zawtórował jej.
- Basil. Basil Bohorst.
- Miło mi Hermiona Granger.
- Granger...- zamyślił się.- Zaraz! Przecież ty jesteś jedną ze złotej trójcy Gryffindoru! Jak mogłem cię wcześniej nie poznać?
- Też nie mam pojęcia.- uśmiechnęła się do niego.
Resztę drogi spędzili ma wesołych rozmowach, głównie o szkole. Hermoiona i Basil polubili się trochę przez podróż. Jak się później okazało, chłopak zastał przeniesiony do Gryffindoru. Nie zauważyli nawet, kiedy powóz się zatrzymał. Wyszli na pustą polanę po środku lasu. Miona w milczeniu ruszyła za McGonagall, chociaż nie wiedziała w ogóle co oni tutaj robią? Profesor transmutacji podeszła do wielkiego dębu i stuknęła trzy razy różdżką w jego korę. Nagle z korony drzewa posypały się liście, a pień podzielił się na dwie części i zaczął rozsuwać. Po chwili oczom zebranych ukazał się imponującej wielkości kominek. Z cichym stuknięciem z trawy obok wysunął się podest z dużym wazonem. McGonagall włożyła rękę do naczynia i wyciągnęła garść proszku Fiuu. Odwróciła się do zebranych.
- To nasze tajne przejście do Dziurawego Kotła. Nie pytajcie mnie kiedy, ani jak zostało wybudowane, bo sama nie mam pojęcia.
Weszła do kominka i zanim pochłonęły ją zielone płomienie krzyknęła ,,Na Pokątną''.
Reszta ruszyła w jej ślady i już po chwili wszyscy stali przed kominkiem w Dziurawym Kotle. Cała grupa była usmalona sadzą, ale nauczycielka machnęła różdżką i już byli czyści. McGonagall ruszyła bez słowa na zaplecze, a uczniowie za nią. Wyszli na maleńkie podwórko na którym znajdowało się przejście na magiczną ulicę. Kiedy Hermiona tam doszła, pani profesor zdążyła już je otworzyć.
Przeszła przez ceglany łuk i znalazła się na ulicy Pokątnej.

Dramione Legendarna NienawiśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz