Rozdział 3

128 12 3
                                    

          Od samego rana telefon Akimoriego nie mógł przestać dawać znać o swoim istnieniu, kiedy to przychodziły do niego kolejne wiadomości. Będąc niezwykle zirytowany tym faktem, opatulił się mocniej kołdrą, odwracając się na drugi bok. Spędził większość nocy na graniu w swoje ukochane potworki, a teraz ktoś bezczelnie nie dawał mu nawet szansy tego choć trochę odespać. Jednak on chyba doskonale wiedział, kto był tym szatańskim pomiotem, który po prostu śmiał mu przeszkadzać od bladego świtu. Kiedy usłyszał chyba po raz pięćdziesiąty dźwięk e-maila, myślał, że coś go rozniesie. Wściekły wstał z łóżka i dobrał się do swojego telefonu, praktycznie z mordem w oczach wpatrując się w jego wyświetlacz, na którym wesoło był pokazany napis "27 nowych wiadomości", które pochodziły rzecz jasna od samego, przesłodkiego, zakochanego w swoim kundlu synu szatana, który chyba mentalnie nie wyrósł z podstawówki, że dzwoni do niego o takiej godzinie, czyli ledwo po dziewiątej rano! Chciał już wyłączyć telefon, bo tylko to uchroni go od roztrzaskania go, kiedy nagle zaczął dzwonić, chyba tylko po to, aby doprowadzić go do jeszcze większego szału. Ostatecznie odebrał połączenie, aby przynajmniej móc się wydrzeć na tego dzieciaka.
- Takehiko? Świetnie, że odebrałeś, wybacz, że tak z samego rana, ale zgubiłem gdzieś portfel, mógłbyś zobaczyć, czy nie ma go gdzieś u ciebie? – zapytał nagle dość zmartwiony głos, który wydawał się co najwyżej cieniem jego zwyczajnie wesołego tonu. Po tych słowach właściciel telefonu nieco ochłonął, wiedząc, że przynajmniej został tak brutalnie obudzony z jakiejś ważnej przyczyny, chociaż nie ma tutaj żadnych powodów do radości.
- Zaraz sprawdzę... i potem oddzwonię... - burknął, rozłączając się. Musiał przyznać, że już dawno nie rozbudził się tak szybko, chociaż raczej nie będzie zbytnim fanem takich pobudek. Praktycznie od razu zaczął rozglądać się za portfelem jego kolegi, którego znalezienie, jak się okazało, nie było takie trudne. Ów zguba leżała sobie grzecznie przy wyjściu z jego mieszkania, czekając tylko, aż ktoś ją podniesie. Takehiko był pewny, że tamten zgubił go podczas tych wczorajszych, pokracznych akrobacji, ale... i tak lepiej, że zgubił go tutaj, a nie gdzieś na zewnątrz, wtedy znalezienie go byłoby znacznie trudniejsze lub nawet niemożliwe. Dość sprawnie złapał za swój telefon, wybierając numer szatańskiego pomiota, który tak brutalnie musiał go obudzić, co prawda nie gniewał się już na niego o to, ale ta opinia pozostanie.
- Znalazłem twój portfel, leżał u mnie – powiedział po prostu, kiedy tylko usłyszał niepewne "halo?" dobiegające z drugiej strony telefonu. Sekundę po swoich słowach usłyszał westchnięcie ulgi, mógł się tego spodziewać, w końcu chłopak na pewno martwił się zgubą.
- To świetnie! Mógłbyś mi go przynieść? Adres masz na moim dowodzie, łatwo tu trafić. Sam bym przyszedł, ale Kuro się źle czuje i nie chce go zostawiać. Jeszcze raz dziękuje, czekam na ciebie! – powiedział jego rozmówca na jednym wdechu i tak szybko się rozłączył, że Takehiko przez kolejną chwilę starał się zrozumieć, czego ten od niego wymagał. Kiedy już to do niego dotarło, ponownie wybrał numer chłopaka, jednak tym razem zamiast sygnału usłyszał typową formułkę, że numer jest poza zasięgiem lub ma wyłączony telefon. W tej chwili jednak naprawdę zaczął bardzo żałować, że jednak postanowił się z nim zakolegować.

          Droga do mieszkania Tsubakiego nie okazała się taka łatwa, co zaowocowało dwukrotnym zgubieniem się Takehiko. Na szczęście jakimś cudem, a raczej zmiłowaniem boskim, udało mu się trafić pod podany na dowodzie adres. Stojąc przed drzwiami, cicho westchnął, stracił tyle czasu z jego cennego snu, a do tego musiał porzucić swoją grę... zastanawiało go, kiedy te wszystkie wyjścia uda mu się nadrobić... Kiedy tylko zdążył zadzwonić dzwonkiem, drzwi od razu stanęły otworem, a w nich stał wciąż lekko zmartwiony Tsubaki, widząc jednak znalazcę jego zguby, zaraz się uśmiechnął i wciągnął go do środka, nim ten zdążył zaprotestować. Będąc już w przedpokoju, Takehiko zauważył niewielką, czarno-brązową, włochatą kulkę, która dość niemrawo wyszła z jednego z pokoi, a na jego widok zaczęła cicho szczekać, chyba w ramach obrony, chociaż nie wydawało się być zbyt straszne.
- Kuro, miałeś leżeć w pokoju, ty moja biedna psinko – zauważył właściciel psa i wziął go na ręce, zaraz wracając do gościa. – Dziękuje, że mi go przyniosłeś, rozgość się, chcesz kawy? – zapytał po chwili, uśmiechając się wesoło. Akimori jednak mógł zauważyć, że wyraz twarzy chłopaka wydaje się mówić jednoznacznie, że nie wypuści go stąd bez żadnego poczęstunku.
- Nie lubię kawy, ujdzie herbata, chyba, że masz gorącą czekoladę – powiedział po prostu, co zaowocowało cichym chichotem ze strony jego towarzysza. Nagle w jego ręce została wepchnięta włochata kulka i został tylko poinstruowany, że ma udać się do salonu, który jest naprzeciwko, rzecz jasna z małym Kuro, który nie powinien chodzić sam, bo nie wyglądał za dobrze. Nie mając co począć, niechętnie poprawił uchwyt na małej kulce, która niemiłosiernie zaczęła się wyrywać i cicho szczekać, a przynajmniej robić coś, co miało być szczekaniem, po czym ruszył do salonu. Na miejscu posadził psa na fotelu, po czym sam usiadł na kanapie, jednak nie zaowocowało to ucichnięciem tych cichych szczeknięć ze strony jego obecnego towarzysza. Właśnie za to nie bardzo przepadał za zwierzętami, są aż za bardzo uparte w tym co robią i przede wszystkim zbyt hałaśliwe, do tego ciągle odciągałyby go od gier! Przez kolejną chwilę ze znudzeniem przyglądał się meblom znajdującym się w salonie, który był urządzony od tak, dość zwyczajnie. No... tylko gdzie niegdzie były jakieś zdjęcia tej czarno-brązowej kulki, jakieś figurki i maskotki przeróżnych zwierząt, co tylko utwierdzało go w tym, że jego kolega naprawdę je lubi. Zauważył również regał z książkami, wnioskując, że ten pewnie wybrał swój kierunek studiów również przez to, że lubi czytać. Kiedy siedział już całkowicie znudzony z zamiarem wyjęcia telefonu, aby pograć w jakąkolwiek gierkę, do pokoju wszedł Tsubaki, niosąc dwa kubki ciepłych napojów, a po chwili jeden z nich wręczył mu.
- Nie mam gorącej czekolady, więc mam nadzieje, ze herbata ci starczy – zaśmiał się zaraz, zajmując miejsce na kanapie obok niego, a kiedy pies znów szczeknął, dość słodkim głosikiem "zganił go", mówiąc po prostu, aby ten tak nie robił, bo to nieładnie, co, ku zaskoczeniu Takehiko, podziałało i to naprawdę dobrze. Trochę żałował, że chłopak nie ma tutaj gorącej czekolady, jednak herbata też przecież ujdzie. Zaraz wziął jednego łyka, zauważając, jaka ta jest niezwykle słodka, chociaż nie wiedział, czy ten robił to specjalnie, czy może uznał, że jak wystarczająco ją posłodzi, będzie smakować podobnie do gorącej czekolady. Po tym dzieciaku spodziewałby się tak naprawdę wszystkiego. Kiedy tak spokojnie pili swoje napoje, zaczęli rozmawiać, a Tsubaki w końcu dostał swój portfel do rąk, wraz z dowodem.

Gra uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz