Prolog

221 27 11
                                    

Wjeżdżałam wyciągiem na stok narciarski. Sypał na mnie śnieg. Nienawidziłam jeździć na nartach, przyjaciółka zmusiła mnie do wyjazdu w góry. Znajdowałyśmy się w niewielkiej miejscowości w Niemczech. Widoki bardzo mi się podobały, jednak wolałabym spędzić wolny czas oglądając instagramy skoczków narciarskich. Chciałam myśleć pozytywnie, ale wjeżdżając na coraz wyższe partie gór bardziej się bałam. Zamknęłam oczy, nie chciałam patrzeć w dół, nie chciałam wiedzieć na jakiej wysokości się znajduję. Mam lęk wysokości. Panicznie boję się wyciągów. Pewnego dnia wyjeżdżając wyciągiem zatrzymałam się kilka metrów nad ziemią. To było straszne przeżycie...
- Kaja, nie bój się - usłyszałam śmiech znajomej. Jak mam się nie bać? Miałam miliony myśli. Gdybyśmy nagle zatrzymały się w miejscu? Nie, nie, nie! Nie mogę o tym myśleć.
- Marta, daj spokoj! - próbowałam powstrzymać znajomą, ale ona coraz bardziej się śmiała. Nie podobało mi się to.
Po kilkunastominutowym wjeździe dojechaliśmy. Gdy spojrzałam z jakiego stoku mam zjechać to zabolało mnie serce. Nie umiałam zjeżdżać na nartach. Mijały minuty, a ja stałam w miejscu. Nie wiedziałam co zrobić, słyszałam śmiech osób wokół mnie. Zaczęłam zjeżdżać.
Nie byłam w stanie panować nad nartami. Nagle poczułam silne uderzenie. Leżałam na ziemi, nie mogłam się podnieść. Bolała mnie noga, nie potrafiłam samodzielnie nic zrobić.
- Jejku, nic się nie stało? - usłyszałam męski głos. Spojrzałam w górę, przed oczami ujrzałam cudownego chłopaka. Kojarzyłam go...
Po kilku sekundach ujrzałam obok siebie Martę oraz dwóch... skoczków narciarskich. Albo mam zwidy, albo obok przyjaciółki stoją Stephan Leyhe i Andreas Wellinger. Tak, to oni! Już wiem z kim miałam nieprzyjemny wypadek... Wjechał we mnie Martin Hamann. Początkowo byłam w szoku, ale po chwili przemyśleń coraz bardziej zwijałam się z bólu, bolała mnie noga. Nie mogłam nic zrobić, czułam się bezsilna.
- Nie mogę ruszyć nogą - powiedziałam ze łzami w oczach. Byłyśmy blisko wyciągu, więc Martin mnie podniósł, a następnie zaniósł na wyciąg.
Zjechaliśmy na dół, a tam stała taksówka. Ruszyliśmy w stronę szpitala. Tam okazało się, że mam złamaną nogę.
- Idioto, to twoja wina! - zaczęłam krzyczeć do przystojnego chłopaka. On miał smutną minę, chciał dojść do głosu, ale mu nie pozwoliłam. Krzyczałam zdenerwowana. Nie dość, że złamana noga... to jeszcze okres.
Zaczęłam krzyczeć, zachowywałam się jak wariatka. Lekarz przyniósł mi tabletki na uspokojenie. Miałam w szpitalu zostać kilka dni, aby zrobić dokładne prześwietlenia nogi
Położyłam się spać. Chyba te tabletki tak silnie działały, że po nich zasnęłam.
Poczułam czyjś dotyk na kolanie. Obudziłam się i spojrzałam w oczy chłopaka, który mnie tutaj przywiózł.
- Przepraszam - powiedziałam zawstydzonym głosem. Zaczęłam się rumienić.
- Nic się nie stało - odpowiedział uśmiechnięty - Sam wiele razy miałem kontuzję i wiem, co to jest ból.
Uśmiechnęłam się w jego stronę, a on odwzajemnił uśmiech. Przez chwilę się do siebie nie odzywaliśmy, ale sympatyczny skoczek przerwał milczenie.
- Może pójdę do szpitalnej kawiarenki i kupie nam coś do picia i jedzenia? - zaproponował. Chętnie się zgodziłam.
Po kilku minutach chłopak wrócił do mnie z przysmakami.
- Ładna jesteś - rzekł szeptem w moją stronę.
- Co? - zapytałam zdziwiona wyznaniem chłopaka - Zagapiłam się i nie usłyszałam.
- Nic, już nieważne - odparł smutny.

***
Dobra, oto i jest prolog!
Chcecie wiedzieć jak potoczy się ta historia??
Co sądzicie o wstępie? Byłabym wdzięczna za wszystkie gwiazdki i komentarze.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 26, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Upadek ze szczytuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz