Thirty eight

308 14 4
                                    


  Kiedy Stella chciała zamiast mnie lecieć z Christianem do Miami, nie robiłam problemów. On za to wręcz przeciwnie. Teraz nie wspomniała o tym ani słowem, chociaż z wielką przyjemnością odstąpiłabym jej swoje miejsce. Jest to niemały paradoks, gdyż sama niedawno planowałam przeprowadzkę do Chicago – nowy rozdział w życiu i spalenie za sobą mostów. Aktualnie wolałabym tego raczej uniknąć. Najzwyczajniej w świecie się boję. Tylko czego? Konfrontacji z mamą, spotkania z Toby'm, ale też przebywania blisko Brewera. Wszystko kumuluje się, tworząc mieszankę wybuchową. Nie jestem pewna, czy chcę jej kosztować, lecz już nie mam wyjścia. Miałam stawiać czoła wszelkim przeciwnościom, a nie uciekać przed nimi. Nie może być tak źle. Chicago to miejsce, gdzie spędziłam szesnaście lat życia. Wprawdzie nie czuję się w nim tak pewnie jak w Nowym Jorku, ale nie będę sama. To przecież nic strasznego, po prostu mam talent to wyolbrzymiania niektórych rzeczy. A szczególnie to pisania czarnych scenariuszy – tak, w tym jestem nieziemska i nie mam sobie równych.

Dochodzi do tego jeszcze lodowaty wzrok Stelli. To jednak nigdy nie przestanie mnie nudzić.

- Lecicie do Chicago – stwierdza. – Nie miałaś się czasami tam przeprowadzać?

Szukam w pamięci momentu, kiedy podzieliłam się z nią tą informacją. Nie przypomina mi się nic takiego. Śmiem twierdzić, iż wolałam, by możliwie jak najmniej osób o tym wiedziało. Gilbertowie, Ariana, Clarie i oczywiście Christian. Ale Stella? Jak widać ściany mają oczy i uszy, każda informacja bądź plotka prędzej czy później ujrzy światło dzienne. To tylko kwestia czasu, czasem jedynie kilku minut.

- Plany się zmieniły – odpowiadam. Nie mam ani siły, ani ochoty wypytywać ją, skąd tak naprawdę się o tym dowiedziała. – Nie rozumiem, co ma jedno do drugiego.

- Nie graj głupiej, proszę cię.

Obdarzam ją zaskoczonym spojrzeniem. No tak, jeśli chodzi o Brewera, nie daje za wygraną. Chyba nigdy nie da. Może to i ona była tutaj pierwsza, lecz to ja wygrywam, to ja mam nad nią przewagę. Wolę nie myśleć, co działoby się, gdyby dowiedziała się o tym, co łączy mnie i szatyna. Odkąd ją znam, co najmniej raz w tygodniu wysłuchuję teorii, jak to zamierza znaleźć się w jego łóżku. Każda lepsza i bardziej wymyślna od poprzedniej. Tak bardzo chciałabym wyprowadzić ją z błędu. Kilka razy byłam bardzo blisko, lecz w porę zdążyłam ugryźć się w język.

- Odpuścisz kiedyś? To się już robi nudne.

- Nie masz nawet pojęcia, jakie masz szczęście – warczy, po czym ostentacyjnie odwraca się na pięcie i odchodzi, ani razu nie oglądając się za siebie.

W jednym ma rację. Jestem ogromną szczęściarą. Nie było łatwo, nie jest i pewnie nie będzie, ale nic nie skłoni mnie do poddania się. Kocham go. Może to wydawać się kompletnie irracjonalne i nieprzemyślane, ale naprawdę go kocham. Nie potrafię powiedzieć za co i dlaczego. Po prostu to czuję. Powiedział, że odwzajemnia moje uczucie. Fakt, powiedział. Ale Christian mówi wiele rzeczy, nie wszystkie okazują się prawdziwe. Gdybym jednak miała każdy aspekt rozkładać na czynniki pierwsze, straciłabym rozum. Wielokrotnie wspominałam, iż związek winien opierać się na zaufaniu. Ufam mu? Może to błąd. Wiem przecież doskonale, jaki jest – jak potrafi przekabacić człowieka na swoją stronę, jak potrafi przekonać go absolutnie do wszystkiego, byleby tylko wyjść korzystnie z sytuacji. Na tym polega jego praca, tak osiągnął sukces. Wiem też jednak, jak zachowywał się w stosunku do mnie. I to liczy się najbardziej.

~*~

Powinnam była domyśleć się, że Ariana zacznie wariować od razu, kiedy tylko dowie się o moich planach na najbliższe dni. Niespecjalnie podzielam jej entuzjazm, lecz doszłam do wniosku, iż nie mogę wiecznie uciekać przed problemami. Poza tym ma to o wiele więcej plusów niż minusów. Mam możliwość zobaczenia się z tatą, z synkiem, być może też ze starymi przyjaciółmi, którzy zostali w mieście. Moja mama nie stanowi wielkiego problemu, dam sobie z nią radę. Jestem silniejsza nawet niż te kilka miesięcy temu, kiedy wraz z Tobym postanowiła złożyć mi niezapowiedzianą wizytę. Wprawdzie wiedziałam o tym, lecz pojawili się o tydzień szybciej, niż zakładałam. Nie byłam przygotowana. Teraz będę.

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now