- Impreza w bractwie Aqua...? Naprawdę na to idziemy? - jęknęła Abigail naśladując dziecięcy głosik. Wywróciłam oczami. No bo ileż można narzekać - nie zamknęła ust od samego rana, obudziwszy mnie ze snu, poprzez marudne szepty na lekcjach, aż do teraz, czyli momentu, w którym wszyscy musimy wychodzić. Że też akurat ona musiała się mną opiekować - albo raczej ja z nią użerać.
Jednak darzyłam ją nutką sympatii - była energiczna, wesoła i totalnie szalona. Czyli zupełne przeciwieństwo mnie, bo nie mogłam sobie pozwolić na zbytnie okazywanie mojej radości światu. Szkoda.
Odsunęłam się od okna - pogoda dopisywała w najlepsze.
Już się przyzwyczaiłam do tego, że życie lubi mi dawać w twarz. Jak gdyby wszyscy mogli być szczęśliwi oprócz mnie. Cholerny wyjątek. Przed wyjściem z pokoju zerknęłam w lustro - moje oblicze naprawdę chorowało na syndrom twarzy suki. Uśmiechnęłam się do siebie w duchu - w końcu to była moja chluba, NASZA chluba, mieć totalnego poker face'a na twarzy. Cały Coven tak miał... Lubiliśmy się we wszystkim tym, co odstraszało innych uczniów. Nie chodzi o to, że zakazy są po to, żeby je łamać i inne pierdoły tego typu - po prostu czujemy to, że jesteśmy inni. Chcemy to uzewnętrznić, pokazać światu. To taki niezaspokojony głód, którego nie załagodzimy - inaczej wszyscy wokół nas by oszaleli. Miło jest mieć w takich okropnych momentach życia jak każdy pojedyńczy dzień - kiedy wyzywają cię, obrzucają krzywymi spojrzeniami i obgadują na każdym zakręcie - świadomość, że masz taką władzę. Albo jesteś tak bardzo przeklęta.
Ech, te głosy w mojej głowie. Cicho!
Z chłodną obojętnością przyglądam się perfekcyjnym kreskom zrobionym przez Katch.
Moje spojrzenie przebiega po worach pod oczami... to właśnie oznacza życie z ponadprzeciętnie uzdolnionymi bliźniaczkami, które uwielbiają balować. Mowa tu o Emily i Elizabeth. A co to ma wspólnego ze mną? Te dwie bliźniaczki bywają spoko, jeśli akurat nie są na haju lub nie mają kaca, albo zachowają umiar co do skrajnych emocji. To przez ich zdolności. Głównie przez Beth. Potrafi dzielić się z innymi ludźmi wszystkim, co odbiega od normy - jeśli ją upijesz, udziela się wszystkim w zasięgu dormitorium; jeśli się najara - wszyscy są na haju; gdy jest rozwścieczona - mamy ochotę pozabijać siebie nawzajem. A Emily? Jej moc działa na odwrót - ona to wszystko ODBIERA. Jest lustrzanym odbiciem Beth. Jak ona szaleje - Em odchodzi od zmysłów i to tak, jakby miała okres napięcia przedmiesiączkowego połączony z żądzą mordu niedźwiedzia chorego na wściekliznę. A że wczoraj balowały - teraz wszyscy jesteśmy jak na kacu.
Cholerne imprezowiczki, mruczę do siebie, wygładzam sukienkę z czarnej koronki i wychodzę z pokoju do sypialni naprzeciwko. Opierając się o drzwi, spoglądam na moją sąsiadkę. Abigail dała już sobie siana z marudzeniem i siedzi na skraju miękkiej pufy przy toaletce, szczotkując swoje niemalże platynowe włosy. Spogląda w taflę lustra, na którego ramie siedzi olbrzymia, włochata tarantula.
- Henry twierdzi, że ładnie wyglądasz - mówi Abi, odkładając szczotkę i obracając się w moją stronę. Wysoko na kości policzkowej, na jej bladej skórze odznacza się czarne serduszko pęknięciem od góry, jakby przez jego środek przeszedł piorun.
Uwielbiam je.
I mówię jej to bardzo często. Tak jak teraz - w odpowiedzi jej usta muśnięte ciemnofioletową szminką rozciągają się w stuwatowym uśmiechu.
Dla niej to żaden problem. Te uśmiechy na prawo i lewo, nawet, jeśli jesteśmy poza Dormitorium. Ale przecież to szalona treserka tarantul.
CZYTASZ
I niech cię ciemność wybawi...
Teen FictionPoznaj Chloe. Chloe jest uczennicą Pentagard School, jest przykładną członkinią Covenu, nie za bardzo pamięta, jak się w ogóle znalazła w szkole i... jest trochę mroczna. Jednak nie bierzcie tego do siebie - każdy w Covenie tak ma. To po prostu dlat...