Moje życie nie ma większego sensu. Wszystko co robię mi nie wychodzi, a jak już mi się uda to nikt tego nie docenia. Czemu? Czemu jestem sama. Taka samotna i niekochana. Może i mam rodzinę, która mnie kocha i dom, ale i tak w środku siebie jestem opustoszała. Jakby ktoś wszedł w moje ciało, zabrał wszystko i wyszedł. Tak po prostu mnie zostawił. Nie mam nikogo. Nikogo kto by porozmawiał, pocieszył tak jak bym chciała.
Z takimi myślami budzę się co ranek. Z dnia na dzień z moim sercem i duszą jest coraz gorzej. Mimo iż zmieniłam szkołę, miasto, kraj. Nadal jest tak samo, a nawet gorzej. Ból i rany nie mijają. Wraz z rodzicami przeprowadziłam się tu, do Miami i nic. Nowa szkoła, nic. Nowi znajomi, nic. Żadnej bratniej duszy, przyjaciela, który wesprze. Nikogo.
-Lidia, zejdź na dół na chwilę- woła mama z kuchni. Otarłam twarz z łez i wyszłam z pokoju. Nie chcę aby ktoś widział, że płaczę.
-Tak mamo?- pytam, gdy weszłam do pokoju. Mama jednak nie była sama. W pokoju były jeszcze dwie nieznane mi osoby. Mianowicie kobieta w wieku mamy i chłopak. Wyglądał na około 18 lat.
-Lidio, poznaj naszych nowych sąsiadów. Pani Gabriela z synem Izaakiem- uśmiechnęłam się delikatnie i uścisnęłam im dłonie.
-Miło mi panią i Ciebie poznać- wszyscy wybuchli śmiechem na moje dziwnie złożone zdanie. Lekko zarumieniona spojrzałam na mamę.
-Może oprowadzisz Izaaka po okolicy- zaproponowała. Nie byłam pewna co do tego, ale zgodziłam się.
-Dobrze, ale pójdę się przebrać –powiedziałam cicho i poszłam do góry. Na dworze było gorącą, więc zdecydowałam się na krótkie czarne spodenki i biały crop- top. Moje długie, brązowe włosy związałam w luźnego koka i zeszłam na dół. Po drodze ubrałam moje czarne vansy i włożyłam do kieszeni telefon.
-Możemy już iść- zwróciłam się do chłopaka. Z półki w kuchni wzięłam moje okulary przeciwsłoneczne i wyszłam na dwór. Izaak ruszył za mną i po chwili byliśmy już przed wejściem na zatłoczoną plażę.
-Mam na imię Izaak- powiedział, gdy usiedliśmy.
-Lidia- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Ładne imię- mam nadzieje, że nie próbuje ze mną flirtować.
-Dziękuje – odpowiedziałam.
-To... gdzie teraz idziemy? Chyba nie przesiedzimy całego dnia na ławce przed plażą- powiedział rozbawiony. Ma racje, moglibyśmy robić coś bardziej interesującego. On jest nowy i na pewno chcę wiedzieć coś więcej o mieście, w którym zaczął mieszkać.
-Hmm, przepraszam, ale nie mam znajomych i nigdy nie miałam okazji kogoś oprowadzać. Miami jest duż...
-Nie masz przyjaciół?
-Nie
-W ogóle?
-No przecież mówię, że nie mam- krzyknęłam na co parę osób zerknęło w naszą stronę. Widząc jego zdziwioną minę, przeprosiłam.
-Nic się nie stało. Po prostu myślałem, że taka mądra i ładna dziewczyna na pewno ma wielu znajomych, a faceci się za nią uganiają. No wiesz, mieszkasz w Miami- byłam zaskoczona jego słowami, bardzo bym chciała żeby było tak jak on mówi.
-Niestety jestem samotną dziewczyną, która mieszka z rodzicami w Miami – odpowiedziałam obojętnym tonem.
-Teraz już masz mnie – wskazał rękami na siebie. Starał się być poważny, ale gdy ja wybuchłam śmiechem on mi zawtórował.
-To co? Idziemy na plaże? – zapytałam, zmieniając temat.
-Oczywiście. Pójdę tam gdzie ty- mrugnął do mnie i ruszyliśmy w stronę plaży.
-No to do zobaczenia – powiedziałam, gdy dotarliśmy do mojego domu.
-Zobaczymy się jutro?- spytał lekko zawstydzony.
-No pewnie.
-A więc do jutra- powiedział i pocałował mnie w policzek. Natychmiast się zarumieniłam.
-Do twarzy ci z tym rumieńcem- pogłaskał mnie po policzku.
-Dobranoc Izaak- wyszeptałam.
-Słodkich snów Lidio- odpowiedział też szeptem i odszedł. Weszłam do domu i poszłam od razu do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę i zasnęłam z uśmiechem a twarzy. Może wreszcie znalazłam przyjaciela, a może kogoś ważniejszego.
CZYTASZ
Do not be afraid to live
Teen FictionJest to historia dziewczyny, która przeżyła bardzo wiele. Nie ma przyjaciół ani wsparcia w rodzinie. Nagle w jej życiu pojawia się osoba, która wszystko zmienia. Sens tej opowieści jest z wzięta z mojego życia. Mam nadzieje, że się wam spodoba i wyt...