Rozdział 2

26 1 2
                                    

O kurwa. Jest dziesięć po dziewiątej. Zaspałam do pracy. Mam szczęście ,że mój szef jest moim ojcem... inaczej wyleciałabym z tej roboty już po tygodniu. Ok, Muszę się ogarnać. umyłam zęby szybko wciągnęłam bryczesy i starą polówkę , którą kupiłam na wyprzedaży w decathlonie, stare conversy oraz pakuje potrzebne rzeczy do torby.  Wychodzę w mgnieniu oka oczywiście bez śniadania i wsiadam w moje małe autko. Niezawodne , czerwone Mini cooper S. Tradycyjnie jeszcze sprawdzam telefon. No tak... napisał ten gościu z wczoraj.  Otwieram wiadomosć a tam :

NIEZNANY - Hej mała :) pytałaś się wczoraj o moje imię . Tutaj masz wskazówkę ;)

,,milutki jak Zajączek :), "grzeczny" jak Aniołek ,podobny do Yeti XD, wcale nie jest Narcyzem. ''

Już wiesz? :*
odezwij się później :)

Twój Yeti XD.



Aha. Nic z tego nie zrozumiałam ale dobra. Jestem na miejscu i widzę jak mój tata szefunio już do mnie biegnie. Za 3..2..1..

- No proszę ! Kogo ja tu widzę?! Panno Grant czy wie pani która jest godzina?! Konie powinny być wyprowadzone już o 7:00! Mam nadzieję , że to się więcej nie powtórzy! - krzyczy na całą stajnię.

- Tato wyluzuj. Już do nich idę . Tylko się uspokój.

Wchodzę do stajni i patrzę na mój grafik. Japierdole. O 10:00 mam lekcje z trzynastoletnim , rozpuszczonym, chamskim bachorem ,który nazywa się Vanessa. Ok, lubię dzieci ale jej szczególnie nie trawię. No dobra , jeździ całkiem dobrze ale jest strasznie nieprzyjemna. Ma swojego konia - Shadow. Piękny,ośmioletni  koń fryzyjski.
Ok, jest 10:00. To głupie dziecko już wsiada na konia. Zaczęłyśmy trening i idzie jej całkiem dobrze. Oczywiście przyglądam się wszystkiemu, żeby móc się tylko do czegoś przyczepić.

Trening się skończył. Jest 13:00 i tata pozwolił mi już skończyć pracę. Wsiadam do auta , puszczam głośno ,, Pillowtalk" i zaczynam śpiewać. No dobra. To bardziej przypomina wycie jakiejś orki. Jestem już przy mojej kamienicy w centrum miasta. Wchodzę do klatki a tam stoi on. Ten cały ''Yeti''. Zaczyna śpiewać kawałek wspomnianej wcześniej piosenki i wychodzi mu to całkiem dobrze. Jakby śpiewał z playbacku .

-No witam. Jak minął dzionek ?- mówi to tak wesoło , że chyba zaraz zwrócę obiad ,który dzisiaj zrobił tata.

- Hej. Posuniesz się? Muszę wejść do domu.- mówię oschle.

-Jasne. No co ty? Nie wpuścisz kolegi do domu?-powiedział i wszedł.

-Ta.. zapraszam. Jestem dzisiaj sama. Moja przyjaciółka wyjechała na weekend , więc chata wolna. Napijesz się czegoś?

- Wody poproszę.

Próbuję być niedostępna ale on tak cholernie mi się podoba.. Podałam mu wodę i usiadłam na kanapie.

-O Jezu wiesz jaki jestem zmęczony- przeciąga się i obejmuje mnie ręką.

Ta.. stara sztuczka. No dobra. Kogo ja oszukuje ? Podoba mi się to.

Siedzimy i rozmawiamy już tak 6 godzin. W sumie to pora spać. Czuję ,że jestem trochę pijana. Te 4 lampki wina chyba nie zadziałały na mnie za dobrze.

- Jest późno. Może zostaniesz na noc?- zapytałam się.

- No jasne- odpowiada ,po czym uśmiecha się tak słodko.

Czuję , że powoli on przewraca mi w głowię.

Idziemy do sypialni. On zdejmuję koszulkę. Mam nadzieję , że tylko do spania..

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 02, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Badboy | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz