Oikawa usłyszał kiedyś od Iwaizumiego, że źle skończy. Biedny, nieświadom niczego Iwa-chan! Nie wiedział, że i jemu los nie sprzyja. Że tam na górze go nie kochają, a na ziemi... na ziemi może nawet tak. Może ktoś.
Godzina piąta rano. Przez czas nie do przewidzenia Iwaizumi odpycha od siebie natarczywą jednostkę, znaną powszechnie jako Oikawa Tooru. Co najmniej na drugi koniec materaca, ale najczęściej na podłogę. Potem idzie pobiegać.
Godzina siódma rano. Godzina oficjalnego wstania z łóżka Oikawy (znana też jako czas okrężnej migracji na kanapę). Tak naprawdę ten od piątej rano wymyka się dyskretnie na balkon i stalkuje krążącego po osiedlu współlokatora, by wreszcie wparować mu do łazienki w czasie prysznicu.
Ach, ta nagła i nieodparta potrzeba umycia zębów...
Godzina siódma, minut pięć. Zajęty jak dotąd higieną osobistą, Iwaizumi orientuje się, że ma nieproszonego gościa. Oikawa zostaje w trybie natychmiastowym wyrzucony z pomieszczenia. W ślad za nim lecą rozmaite pociski słabo przystosowane do ranienia, między innymi bokserki Iwaizumiego i parę podobnych niezbędników.
Godzina siódma, minut dziesięć. Wytarty do sucha, Iwaizumi żąda zwrotu swojej bielizny. W wirze negocjacji przyrzeka najróżniejsze rzeczy, byle tylko nie musieć wspinać się po pochyłych schodach na wyższe piętro po kolejną parę. Tego naprawdę woli uniknąć. Oikawa i starsza pani z naprzeciwka zawsze czuwają. Trudno powiedzieć, które z nich jest gorsze.
(Dlaczego ta kobieta siedzi w oknie z lornetką?)
Godzina siódma, minut dwadzieścia. Przynoszenie Oikawie jego kawy i wysłuchiwanie zażaleń odnośnie rozpychania się w łóżku i zabierania kołdry. Trwa do momentu, aż Iwa nie odwróci się i raz a dobrze nie spiorunuje kaznodziei z powołania wzrokiem. Wtedy - szeroki uśmiech. Bo jednak można jakoś wytrzymać, no, tak ostatecznie, tak, tak, dla ciebie, Iwa-chan...
Godzina siódma, minut dwadzieścia jeden. Gadanie swojego kompana i przedłużająca się cisza to dwie rzeczy, których Iwaizumi nie może strawić, więc włącza telewizor, zanim którekolwiek obejmie panowanie nad chwilą. Po chwili Shittykawa, przewidująco wciąż przystrojony w swoją piżamę, zasypia mu na ramieniu.
Powolne wpadanie w refleksyjny nastrój.
Dlaczego pozwala Oikawie mieszkać w swoim mieszkaniu?
A jeżeli nawet jest jakiś powód - chyba litość i działalność charytatywna są w obecnych czasach w cenie - to dlaczego jeszcze pozwala mu spać w swoim łóżku?
W telewizji około tej pory lecą w miarę godziwe filmy i jaśnie pan gospodarz zapomina, iż powinien solidnym kuksańcem odsunąć od siebie zbędny balast.
Wpół do dziesiątej. Oikawa (nadal śpiący jak aniołek, którym nigdy naprawdę nie będzie poza tymi kilku...dziesięcioma godzinami, kiedy śpi) dostaje na komórkę wiadomość. Wreszcie otwiera zaspane oczy.
W zasadzie sięgnięcie po spoczywającą na stoliku kawowym komórkę i podanie jej właścicielowi nie byłoby dla Iwaizumiego szczególnie forsownym przedsięwzięciem, ale wybrzmiały sygnał - „Iwa-chan, podaj Oikawie jego telefon~" - sprawia, że mu się odechciewa. Woli raczej mimochodem wyprostować nogi i odsunąć mebel na jeszcze większą odległość.
Determinacja. To jest - Oikawa przejawia determinację, żeby dostać pożądany przedmiot bez zmieniania swojej pozycji. A może liczy, iż Iwa-chan jednak ma serce. (Nie ma.)
Dwie minuty po wpół do dziesiątej. Sukces.
Meldunek:
- Matsukawa pyta, czy my ostatniej nocy wreszcie...
CZYTASZ
Pieskie życie (Haikyuu || IwaOi) √
FanfictionTrochę sugestywności. Jeden tydzień z katorgi dorosłego Iwaizumiego. I doczepionego do niego Oikawy. Tak, niestety, Oikawy też. Okładka od WandersmokLight.