Rozdział 2

2.1K 182 20
                                    

~perspektywa Adriana~

Obudziłem się w jakimś pomieszczeniu. Leżałem na wielkim i miękkim łóżku, które znajdowało się naprzeciwko okna, więc miałem doskonały widok na zewnątrz i mogłem zorientować się, która jest godzina. Było już ciemno, dlatego podejrzewałem, że było jakoś koło 22.

Byłem zdezorientowany. Ostatnie, co pamiętam to było jak... Jak upolowałem zająca i zacząłem go jeść. Ale co było dalej? Szelest w krzakach... Błysk broni... Ktoś mnie postrzelił!

Przerażony próbowałem wstać z łóżka, aby jak najszybciej uciec z tego dziwnego miejsca, w którym byłem.

Podciągnąłem się do siadu, a następnie przeniosłem nogi za krawędź łóżka. Podniosłem, a raczej próbowałem podnieść się do pionu, bo już po kilku sekundach leżałem obolały na ziemi, swoim upadkiem robiąc wielki huk.

Ups?

~perspektywa Damiana~

Zdziwiony patrzyłem jak istota, która miała być tylko wilkiem zamienia się w człowieka. Jednak nie takiego zwykłego. Chłopak, który ranny leżał przede mną, był dosyć drobnej postury i miał czerwone włosy. Dodatkowo chłopak miał bury ogon i uszy, a paznokcie u rąk i stóp były trochę dłuższe niż u normalnego człowieka i dodatkowo zaostrzone. Był nagi, a z jego brzucha wypływała krew.

Tego nie było w planie! Miałem tylko zabić wilka, który biegając po okolicy stwarzał zagrożenie dla okolicznych wiosek. Szefowie nie mówili mi, że moim celem jest młody wilkołak. Chociaż czy to był "czystej krwi" wilkołak nie byłem pewien, gdyż te po przemianie nie miały swoich zwierzęcych dodatków, a ten tutaj posiadał je. Podejrzewałem więc, że był półkrwi wilkołakiem.

Otrząsając się, postanowiłem zabrać chłopaka i zaopiekować się nim. Co jeśli szefowie nie wiedzieli, że to jest półwilkołak? Wtedy nie byliby pewnie zbyt zadowoleni z jego śmierci. Jak wrócę i opatrzę biedaka muszę wysłać im list.

Szybko podszedłem do chłopaka, urywając po drodze kawałek materiału z mojej bluzki. Musiałem czymś zatamować krwawienie, dlatego kucnąwszy owinąłem jego brzuch materiałem. Po skończeniu prowizorycznego opatrunku wstałem i nachylając się wziąłem wilkołaka na ręce w stylu panny młodej, żeby nie ruszać zbytnio brzucha.

Rudy był nad wyraz lekki, co mnie nieco zaniepokoiło, no ale nie miałem przecież pojęcia jaki tryb życia prowadził. Ruszyłem w stronę mojego domku.

Po kilkunastu minutach marszu, w czasie których co chwilę sprawdzałem stan chłopaka, w końcu dotarłem do mojego miejsca zamieszkania. Szybko wszedłem, prawie wbiegłem, do łazienki i położyłem chłopaka do wanny. Wyciągnąłem apteczkę i zacząłem go profesjonalnie opatrywać. Wyciągnąłem kulę, zatamowałem krwawienie, a na końcu zszyłem ranę i owinąłem bandażem.

Już po chwili chłopak leżał na łóżku, przykryty kołdrą po same uszy. A ja wychodziłem z pokoju zadowolony z wykonanej pracy. Drzwi zostawiłem uchylone żeby słyszeć, kiedy półwilkołak się obudzi. Ruszyłem do salonu, gdzie zacząłem pisać list do szefostwa z prośbą o dalsze instrukcje, co do zaistniałej sytuacji.

-Fajnie... Wymyślili tyle rzeczy, a szybkiej poczty to już nie łaska - marudziłem na głos, wysyłając list. Miałem nadzieję, że szefowie szybko go odczytają i równie sprawnie wyślą posłańca z dalszymi instrukcjami. Dla nich list jest zbyt nudny, więc zawsze wysyłają posłańców, którymi zostają czasowo najczęściej ci, którzy sknocili jakąś misję. Ja sam ledwo uniknąłem tego losu, ale dzięki paru sprytnym trikom i mojej przeszłości dostałem tylko naganę i odsunięcie od sprawy, a także chwilowe wykonywanie tak zwanej brudnej roboty, czyli tych misji, których nikt nie chce.

Spokojny poszedłem do kuchni, gdzie przygotowałem sobie herbatę oraz coś do jedzenia. Po zjedzeniu i ogarnięciu się w łazience, jako że nie było jeszcze aż tak późno, postanowiłem zacząć w końcu czytać tę książkę, którą pożyczyłem ostatnio od Jacka i o którą zaczyna się dopominać.

Byłem gdzieś tak w połowie, kiedy nagle usłyszałem huk (dop.aut. nie wiem czemu, ale pisałam to ze trzy razy, dlatego mam takie okropne deja vu xD), dochodzący z pokoju, w którym był postrzelony przeze mnie chłopak.

Zerwałem się z fotela i pobiegłem do pomieszczenia. Zastałem tam całkiem słod- chwila, co? Całkiem niecodzienny widok. Młody, widocznie przerażony, leżał bezwładnie na podłodze. W jego oczach błyszczały łzy, a on sam, kiedy tylko mnie zobaczył, skulił się jakbym miał go uderzyć.

-Spokojnie mały, nic ci nie zrobię. Daj mi sobie pomóc - mówiłem chcąc go uspokoić, co najwyraźniej nie podziałało, bo na dźwięk mojego głosu skulił się jeszcze bardziej. Widocznie albo nie rozumiał, co do niego mówię, co jest bardzo możliwe, albo był zbyt przerażony żeby zwrócić uwagę na to, co mówię.

Nie miałem pojęcia co robić, ale sprawa rozwiązała się sama, kiedy drobny chłopak zemdlał, podejrzewam, że z powodu bólu i wyczerpania organizmu, utraty krwi oraz ogólnej kondycji ciała.

Podszedłem do niego i podniosłem go, a następnie delikatnie ułożyłem na łóżku i przykryłem. Z salonu przeniosłem krzesło, które postawiłem obok łóżka i usiadłem na nim postanawiając czuwać nad wilczkiem całą noc.

÷=~
Hejo Pyrki~ to w końcu ja przynoszę wam nowy rozdział jak ten króliczek wielkanocny jajka xD. Mam nadzieję, że się wam sposoba. Betowała mi @LoraCroft7

Ofiara i Łowca /Yaoi\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz