Prolog

110 4 5
                                    

- Mamo!! - krzyczałam ile sił. Cała we łzach nie miałam kontroli nad emocjami. Utknęłam w swoim własnym ciele, po czym bezwładnie opadłam na ziemię.

- Żegnaj, córciu. - Ostatnie wypowiedziane przez nią słowa. Potem jedynie wielki huk, strzał i nieposkromiona pustka.

Z koszmaru ratuje mnie dźwięk rutynowego budzika. Lekki, wiosenny wietrzyk otulał moje ciało. Po kilku minutach ociągania pojawiłam się w kuchni, szykując sobie śniadanie.

Pomieszczenie te było w idealnym porządku. Czystą biel na ścianach zakrywały czarne, klasyczne kafelki, a na nich znajdowały się przeróżne motywy takie jak wyryte, beżowe dzbanki czy sztućce w ciemnych barwach. Starodawne, szare meble ustawione były w szeregu, oczekując wizyty lokatorów. Na środku kuchni widniał potężny stół, przy którym mogłaby zasiąść cała przeciętna rodzina.

Postanowiłam przygotować sobie tosty z przecudownym serkiem mascarpone - choć samo połączenie może wydawać się niesmaczne, jednakże mi przypadło do gustu.

Po śniadaniu szybko wbiegłam do łazienki i nałożyłam lekki, codzienny makijaż. Gdy ostatecznie wszystko wykonałam oraz miałam zamiar kierować się do wyjścia, rozległ się donośny głos:

- Blanko dzisiaj niedziela, a wyjeżdżać będziemy dopiero o 13. Wracaj do domu, upewnij się że wszystko spakowałaś. W końcu wiesz, że się przeprowadzamy. - Och, warto się upewnić. Zbyt często zapominam zabierać różnych rzeczy. Spokojnie wróciłam do swojego pokoju. W całym pomieszczeniu widniała pustka, nadmierna czystość. Brakowało tylu pięknych obrazów, tylu znalezionych rupieci, które "kiedyś miały się przydać". To zawsze było częścią tego miejsca.

Po wnikliwych przeszukiwaniach znalazłam jedynie dawne zdjęcie mojej ukochanej mamy.

Wyglądałyśmy jak dwie krople wody. Niestety zmarła kilka lat temu, nawet nie wiem do końca z jakiego powodu. Co jakiś czas budzę się cała mokra od łez, wymyślając coraz to straszniejsze powody jej śmierci. Od tamtych chwil koszmary nie dają mi spokoju.

Nie mogłam nadal pogodzić się z tym faktem, przecież nie da się tak po prostu zniknąć bez śladu. Zdjęcie wywierało na mnie wiele wspomnień, tych radosnych jak i smutnych. Pamiętam jeszcze jak promieniowała szczęściem... a teraz leży blada obok mojej babci. Ojciec również to przeżywa, zatapiając się momentami w alkoholu. Nie, uspokój się Blanka i tak już nic nie zmienisz...

W końcu wybiła godzina wyjazdu. Włożyłam ostatnie pudła do bagażnika, a następnie zajęłam miejsce w aucie. Po chwili założyłam białe słuchawki by móc zatapić się w dźwiękach mojej ulubionej playlisty.

Nagle rozległ się donośny pisk opon. nie zdążyliśmy... uderzyliśmy w ciężarówkę...

Dalej, czułam już jedynie ciężki, paraliżujący ból.

Tchnienie PrzyszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz