- Również umieranie jest jednym z naszych życiowych zadań.*- to ostatnie słowa, które usłyszałam.
Ciemność... Już nic nie czuję...
Ciszą może zaspokoić się każdy. Dla wielu jest lekiem na wiele dolegliwości... Ciszą można się także otruć, popadając w mękę samotności... Trudno ją opisać, jednak każdy ją doskonale zna. Niektórzy mylą ją ze spokojem, a to przecież dwa całkiem inne zjawiska.
Z tych przemyśleń budzę się przez rażąca mnie biel ścian.
Och tak... A więc trafiłam do znienawidzonego przeze mnie miejsca, zwanym również szpitalem. Do mojej ręki przyczepili jakieś kabelki... Nie wiedziałam jak to nazwać, z resztą nigdy moim marzeniem nie było zostać kiedykolwiek lekarzem.
Po niespełna chwili przyszedł jeden z lekarzy, chcąc sprawdzić moje samopoczucie. Zamieniliśmy kilka słów, po czym poszedł do następnych sal.
Zdziwiło mnie to, że moje rany tak szybko się goją. Najwyraźniej albo leżę tu już wieki... albo tak mało ucierpiałam... To praktycznie niemożliwe. Postanowiłam zapytać jednego z doktorów, który tuż przed sekundą wszedł do mojej sali i zaczął rozmawiać z pacjentką obok mnie. Był bardzo przemęczony swoją pracą, w sumie nie dziwię mu się...
- Przepraszam, panie doktorze?
- Tak? O co chodzi? - podszedł do mnie.
- Ile tu leżę?
- Jakiś tydzień, pani...
- Hayes, Blanka Hayes.
Bez zastanowienia mu się przedstawiłam. W końcu co mógłby mi zrobić?.
... A co z obietnicą do ojca? Właśnie... Gdzie? GDZIE ON JEST?!
Mam nadzieję, że jakoś z tego wyszedł... Błagam...- W każdym razie pani Hayes, przyjechała do pani ciocia. Chciałaby panią zobaczyć. - Wydawało mi się, iż brzmiał trochę sztucznie... w dodatku ciekawe skąd ciocia wiedziała gdzie jestem?
Nie zdążyłam wszystkiego poukładać w myślach, gdy do sali weszła jasnowłosa kobieta. Od razu ją poznałam.
- Witaj Blanko! - krzyknęła uradowana ciotka.
- Cześć ciociu, widziałaś może gdzieś tatę? - zapytałam prosto z mostu, gdyż nie chciałam dłużej czekać w niepewności. Prawda i tak wyszłaby na jaw.
- Niestety nie, ale lekarze twierdzą, że wypisał się na własne żądanie 3 dni temu.
Zmarszczyłam brwi.
Dziwne.
Czemu nie dał znać? Chociażby jakąś głupią kartką?
Nagle...
Agh...!
Widzę jakieś przebłyski...
Niczym białe lasery... Jakiś brodaty, ciemnowłosy mężczyzna w garniturze, podchodzi do mnie i zaczyna pytać...
-Ty jesteś Blanka Hayes?
Nic nie odpowiedziałam.
Przecierałam oczy z bólu, który niespełna sekundy temu o mało co mnie nie oślepił.
- Czyli jednak. Idziesz ze mną - jego szyderczy głos przestraszył mnie, było w nim tyle pogardy... Nie zwiastował nic dobrego.
Wiedząc, że nie mam szans na ucieczkę, posłusznie poszłam z nim poza mury szpitala (wcześniej szybko odpiął mi te ustrojstwa), po czym zastałam czarne porsche.
Dosłownie wrzucił mnie do bagażnika. Szarpałam się, miotałam na wszystkie strony, niestety bezskutecznie. Straciłam przytomność...
Dalej tylko widziałam jakieś ciemne laboratorium pełne strzykawek, zupełnie takie jak miał tata... Oraz na dziwnych komputerach skrót:
U.L.C.Ś.C
W pewnym momencie zrywam się z przerażeniem z łóżka... Budzę się.Czyli jednak to był zwykły sen. Tylko sen... Ten mężczyzna nie istnieje, nic mi nie grozi... Blanka, spokojnie...
Odetchnęłam z ulgą.W pewnym momencie spojrzałam się w lewo, gdzie leżało jedno krzesło. Nie było puste...
Siedział na nim ten mężczyzna...
Ten ze snu...!
Nie kontrolowałam już swojego oddechu.
- Ty jesteś Blanka Hayes? - zapytał.
--------------------------
Przepraszam, że tak długo nie pisałam. Teraz postaram się być na bieżąco ;)
CZYTASZ
Tchnienie Przyszłości
Misteri / ThrillerKażda bajka jest pełna magicznych zjawisk oraz stworzeń, wszyscy żyją długo i szczęśliwie z pięknym uśmiechem na bezkazitelnej twarzy, zakrywając rzeczywistość tego smutnego świata. Zmieńmy trochę historię... Co jeśli zamiast pięknych przygód, głów...