Miłość i śmierć

303 19 7
                                    



Ja Halime, córka Hatice Sultan i Ibrahima Paszy, siostra bliźniaczka Huricihan Sultan. Moje życie było udręką, aż do dnia śmierci mojej siostry...

Wiele jeszcze przeszkód do serca mojego ukochanego - Sehzade Bayezida, ale nie szkodzi, dostanę to, czego pragnę. Zrobię wszystko dla miłości. Dla niego, mogę nawet zrównać całe Imperium Osmańskie z ziemią.

Wiem to okrutne, cieszę się, że moja siostra nie żyje. Co prawda, płakałam na jej pogrzebie. To moja siostra, lecz w sprawie Bayezida...(tylko w tej) to cieszę się. Wreszcie Bayezid będzie mój!

Ja Halime, Sułtanka Spokoju. Pozory mylą. Nie jestem spokojna. Wszystko dlatego, że moje życie było nieszczęśliwe. Tamtego dnia wszystko się zmieniło. Kochała mnie tylko ciocia Hurrem oraz mój brat, Osman i kuzynka Esmehan. Nikt więcej.

Zapisałam w moim pamiętniku, dzienniku.. Nie wiem. Po prostu był to zeszyt, ten szczególny. Z zapisywania wyrwało mnie pukanie do mojej komnaty.

- Wejść! – Zakrzyknęłam, chowając prędko zeszyt do szuflady.

Weszła jakaś służąca, pokłoniła mi się i powiedziała spokojnie:

- Sułtanko Twoja Matka Cię wzywa, podobno to coś ważnego. - Oddała mi należny szacunek i wyszła. 

Czyżby coś się stało? Nie wiedziałam, na razie trzeba było jechać do mojego rodzinnego domu (bo byłam w Top Kapy) - myślałam.

***

Byłam w domu rodzinnym. Tym w którym kiedyś kłóciłam się Huricihan. Łza mi zakręciła się w oku, ale nie żałowałam tej decyzji. Dzielnie przeszłam przez drzwi, a tam, zastałam Nigar. Była ubrana tak jak zwykle, w kolorową, gładką suknię i w czepek na głowie.

Brunetka się pokłoniła, na co ja kiwnęłam głową.

- Sułtanko... Twoja Matka czeka na Ciebie w salonie. – Wskazała dobrze mi znane drzwi. Kiedy podeszłam bliżej, służki dygnęły, otwierając mi je.

W środku zastałam moją matkę, ale także ciotkę Sah, oraz jej córkę Esmehan. Oddałam należny szacunek ciotce i matce, po czym wtuliłam się w trzy sułtanki.

Sah miała na sobie długą, ciemnozieloną suknię. Do tego wspaniałą, wysadzaną szmaragdami i agatami kolię i koronę. Jej, długie, czarne niczym noc włosy były spięte w mocno ściśniętego warkocza, przerzuconego na prawe ramię.

Esmehan Baharnaz była bardzo podobna do swej matki. Czarne włosy, mówiły, że jest ponurą osobą. Pozory mylą. Na przekór wszystkiemu i wszystkim była radosna, uśmiech nie schodził z jej twarzy ani na chwilę. Nosiła tamtego dnia na sobie żółtą suknię z elementami różu. We włosy miała wpiętą mały diadem wysadzany ametystami i bursztynami. Złota kolia widniała na jej mlecznej karnacji szyi, a jej uszy zdobiły małe kolczyki z diamentami. Całość prezentowała się tak cudownie, że nawet Malkocoglu Bali bey nie zdołałby się oprzeć jej urodzie, chociaż, że miał już swoją ukochaną.

- Ciociu Sah! Nie spodziewałam się Ciebie - powiedziałam radośnie.

- Ależ wyrosłaś!- zdumiała się Sah Huban - Dawno Cię nie widziałam. - Uśmiechnęła się szatynka.

- Halime... - Esmehan przytuliła się do mnie, co odwzajemniłam.

- Jak się macie? - zapytałam, bez tych wszystkich ceregieli.

- Dziękuję, dobrze – powiedziała uradowana, jak nigdy, ciocia.

- Ja także dobrze. - Stwierdziła jej córka. I we cztery usiadłyśmy na niskiej kanapie i zaczęłyśmy opowiadać sobie, co się zmieniło przez te dziesięć lat.

ωs: Miłość i śmierć [One-shot]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz