Rozdział drugi - Przydział

19 4 0
                                    


Starszy kapitan Pieter von Hessel, kawaler Orderu Lwa, honorowy członek zarządu okręgiem Freiheit, bohater narodowy... - czytający z kartki asystent generała, uniósł brew i spojrzał na człowieka stojącego przed nim. Ubrany w znoszony płaszcz, z kilkutygodniowym zarostem, śmierdzący alkoholem, milczący mężczyzna, który zamiast stać na baczność, siedział zgarbiony na fotelu z rękoma w kieszeniach nie pasował do opisywanego żołnierza - zgodnie z zarządzeniem pani generał Sin Li, zostaje wezwany na służbę. Wezwanie jest prawomocne od chwili ogłoszenia. -

Pieter wyciągnął ręce z kieszeni i wstał.

- Co znowu się dzieje? Rozzłościliście jakichś kosmitów? Czy piraci utworzyli federację, jak w 579? - sarkastycznie spytał Pieter.

- Nie, to zwykła misja patrolowa, po Rubieżach. Sierżant sztabowy Kasjopeja Rogalsky została przydzielona jako pański adiutant. - odrzekł asystent.

Pieter spojrzał na uradowaną Kasję, nie chciał sprawić jej przykrości, ale nie miał ochoty również wracać do wojska, nie po tym wszystkim. Wstał i podrapał się po głowie.

- Niestety zmuszony jestem... - spojrzał w oczy Kasji, nie mógł jej tego zrobić - przyjąć propozycję.

- Dobrze, dnia 26 tego miesiąca proszę zgłosić się do generał Sin Li. -

Asystent wyszedł z sali herbacianej. Pieter usiadł.

- No to zapowiada się ciekawa misja, ciekawe jaki statek dostaniemy! Może Antares? Raczej nie, zbyt wolny na patrole. Lub Schwert? - Kasja rozgadała się o statkach, tak bardzo je lubiła. W Imperialnej Akademii Kosmicznej studiowała na wydziale Inżynierii Statków Kosmicznych, była najlepsza w swoim roczniku.

- Hej, Pieter! Znowu się zamyśliłeś? - zaśmiała się.

Lubił patrzeć jak Kasja się uśmiecha, ten trochę nierozgarnięty rudzielec robił to tak pięknie.

- Ja, no... Może trochę. - odpowiedział trochę zmieszany Pieter.

Kasja znowu się zaśmiała, tym razem głośniej.

- Zgól brodę menelu - powiedziała wyciągając z kieszeni nóż – albo sama ją tobie obetnę. Nie możesz stawić się na odprawę w takim stanie.

- Wiem, wiem. Przemyciłaś tutaj nóż? - odparł oddalając rozmowę od swojej ukochanej brody.

- Owszem, nawet mnie nie kontrolowali. Sądząc po twojej minie też coś przeszmuglowałeś? -

- Sama zobacz. – wyciągnął rewolwer – Nawet wykrywacz metalu by tego nie zauważył.

- Dlaczego? - spytała się zdziwiona Kasja.

- Nie jest z metalu, tylko wykonywany na zamówienie z włókien, i kompozytów. - Pieter podał Kasji broń.

- A amunicja?

- Nie tym razem. Przebijające pociski kryształowe.

Kasja zerknęła na zegarek.

- Muszę już isć. - powiedziała wstając – Przyjdź do mnie za trzy godziny, dobra?

- Randka? - uniósł brew.

- Tak jakby. - Kasja pocałowała go w policzek i skierowała się do wyjścia.

Pieter patrzył jak wychodzi. Dopił kawę, i wyszedł z centrali. Randka z Kasją? Brzmi nieźle.

***

Dzwonek do mieszkania Kasji zadzwonił. Na spotkanie z Pieterem ubrała sukienkę w kolorze ciemnego błękitu która subtelnie podkreślała ogniste włosy splecione w długi warkocz. Zgrabnym ruchem otworzyła drzwi , stał w nich uśmiechnięty Pieter. Przywitał ją pocałunkiem w policzek. Zaprosiła go do środka.

- Cześć Kasja. - powiedział.

- Witam w moich skromnych progach. - Kasjopeja mieszkała na wyższym poziomie niż Pieter, głównie dla tego iż nie opuściła wojska.

- Co dziś pani dla mnie przygotowała? - spytał Pieter ściągając płaszcz w kolorze ciemnego brązu.

- Wyborną kolację, pieczony kurczak z ryżem i sałatką.

- A tak na prawdę? Przecież wiem że nie umiesz gotować. - puścił do niej oko Pieter.

- Gotowe danie ze sklepu. "Wyborny kurczak na ostro" – pokazała Pieterowi opakowanie.

- Zobaczymy jaki wyborny. - usiedli do stołu.

- Czemu chciałeś odmówić wezwania? - Kasja wycelowała w Pietera widelcem.

- Wiesz, wypaliłem się. Tylu zginęło, tylko dla tego że byłem słaby. Genel, Armin... - wpakował sobie kawałek kurczaka do ust.

- Ale to było dawno. - Kasja nalała wina do lampek.

- Dzięki. - podziękował za wino Pieter – Może i dawno, ale rany się jeszcze nie zagoiły.

- Dobra, zmieńmy temat. - Kasja wzięła łyk wina.

- O czym chciałaś mi powiedzieć w sali herbacianej? - spytał Pieter.

- Wiesz, razem z młodszym kapitanem Jaskrem, byłam na misji aby znaleźć, zidentyfikować i zniszczyć cel. - nałożyła sobie trochę sałatki – Natrafiliśmy na dziwny statek. Nie byli to piraci, piraci nie używają organicznych statków.

- Ktoś ich jeszcze w ogóle używa?! - Pieter zakrztusił się ryżem.

- Najwyraźniej. - Kasja wstała, nie czekając aż Pieter odkrztusi ryż pchnęła go na kanapę.

- Bitwa na poduszki? - zaproponował Pieter, zamiast odpowiedzi otrzymał mocny cios poduszką w głowę. - Dorwę cię!

- Złap mnie jeśli potrafisz! - krzyknęła Kasja i rzuciła w Pietera raz jeszcze.

Pieter wziął szeroki zamach i trafił Kasję tak mocno że upadła na kanapę obok niego. Leżała na brzuchu i cicho szlochała.

- Kochanie, nic się tobie... - nie zdążył dokończyć zdania, gdyż Kasja przewróciła go na plecy. Leżeli tak trochę, do czasy gdy Kasja szepnęła coś Pieterowi do ucha.

- A co z kolacją? - spytał.

- Może zaczekać

No cóż, postarałem się napisać rozdział, więc trzymajcie. Pozdrawiam ~ Maniak


Gambit BohaterówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz