1. Halo?

21.4K 557 60
                                    

 

Camille

Jest sylwester, a ja spędzam ten wyjątkowy dzień na domówce zorganizowanej przez moich cudownych przyjaciół. Uwielbiam ten czas! Czas, gdy możemy razem usiąść, porozmawiać, pośmiać się, obgadać sukcesy i porażki, a przede wszystkim odpocząć od pracy. Choć mam wrażenie, że praca i tak zawsze nam towarzyszy, przewija się w naszych myślach, rozmowach. Nie wychodzimy z roli nawet po opuszczeniu szpitalnych murów, zawsze czujni, skupieni na naszych pacjentach, ludziach, którzy nas potrzebują.

To właśnie moi przyjaciele nauczyli mnie śmiać się ze swoich błędów, wyciągać z nich lekcje, ale przede wszystkim nie pogrążać się w rozpaczy, jeśli dzieje się coś złego. Inaczej wszyscy byśmy zwariowali. Tak jak teraz – należy cieszyć się każdą wolną, wspólnie spędzoną chwilą, odetchnąć. Wciąż jednak zdarza mi się, że życie szpitalne mnie pochłonie.

– Kayden, i co było dalej? – Śmieję się, widząc jego minę, a on spogląda na mnie speszony. Rumieniec rozlewa się po jego twarzy, schodząc aż na szyję. Wie, że już nikt nie odpuści mu tej historii. Wszystkie oczy są zwrócone w jego kierunku.

Kayden jest jednym z ratowników medycznych w naszym szpitalu. Przeniósł się tutaj rok temu i od razu przypadł nam do gustu. Tyle że ma niesamowitego pecha do nietypowych sytuacji na służbie. Właśnie opowiada nam o jednej z nich.

– Ech... – wzdycha zrezygnowany. – No i zacząłem odliczać na trzy, żebyśmy podnieśli tę staruszkę. Gdy padła komenda, dźwignęliśmy ją, ale nagle poczułem, że mam mokre ręce. Jak się okazało, babci strasznie chciało się do łazienki... Uznała, że to był sygnał dla niej.

– O nie! – Chóralny okrzyk naszej grupy zaraz przechodzi w śmiech.

Tak to już z nami jest – z podobnymi sytuacjami spotykamy się na co dzień i nie są to już dla nas tematy tabu. Musimy umieć się z nich śmiać, żeby nas nie przytłoczyły. Zdążyliśmy się zresztą do nich przyzwyczaić. Ale poza szpitalem, gdy zrzucamy nasze fartuchy, możemy poudawać, że wciąż jesteśmy młodymi, przerażonymi studenciakami.

– Pora potańczyć! – woła Martha, przypominając tym samym, jaki jest cel naszego spotkania. Mamy świętować, bawić się, korzystać z życia.

Podchodzi do swojego narzeczonego, który obsługuje dziś naszą playlistę, i każe mu włączyć jedną z piosenek Rihanny, którą tak uwielbia.

Z głośników zaczyna lecieć remix We found love. Wszyscy z ochotą podnoszą się z kanapy i krzeseł, dołączając na środku pokoju do mojej przyjaciółki, która z szampanem w ręku kręci się wokół własnej osi i wykrzykuje radosne słowa piosenki. Za trzydzieści minut północ i wiem, że każdy z nas nie może się doczekać nadchodzącego nowego roku. Wszyscy mamy w związku z nim jakieś marzenia, nadzieje i skrycie wierzymy, że przyniesie coś niezwykłego. Kolejną nową przygodę.

– Zatańczysz? – Przy swoim uchu odczuwam lekkie wibrowanie powietrza. Spoglądam na Kaydena, który patrzy na mnie z uśmiechem i tą iskierką rozbawienia w oczach. Gdy tylko kiwam mu głową, porywa mnie do szalonego tańca wraz z resztą grupy. Jesteśmy młodzi i piękni, a ta noc jest nasza!

– Ludzie, zostało pięć minut! – krzyczy Alice po kolejnych kilku kawałkach, jednak w ferworze zabawy mało kto ją słyszy.

Nagle muzyka cichnie, a Alice patrzy z wdzięcznością na narzeczonego Marthy.

– Mówiłam, że zostało pięć minut! – powtarza, znacząco unosząc brwi.

Wszyscy w pośpiechu chwytają swoje płaszcze i kurtki. Chłopacy biorą fajerwerki i szampana, po czym wszyscy ruszamy na zewnątrz. Gdy tylko wychodzimy, widzimy w oddali, jak ludzie już przed czasem krzyczą i wiwatują na cześć Nowego Roku. Radość udziela się i moim towarzyszom.

Wyciągam telefon, by zacząć odmierzać czas, i widzę na ekranie alarmującą liczbę połączeń od mojej siostry Amber.

Gdzie ona teraz jest? Berlin? Hamburg? A może rejony Ameryki Północnej... Amber jest lekarzem, jej kariera rozwija się w zawrotnym tempie. W nadchodzącym roku, miała kończyć specjalizację z chirurgii. Podróżuje po całym świecie, zgłębiając tajniki tej dziedziny i kształci się pod okiem najlepszych profesorów. Moja siostra zawsze była zdolna, a przede wszystkim dumna z siebie. Ta duma czasem tak ją rozpiera, że zatracając się w niej, zapomina o swojej rodzinie, a mnie przytłacza. Nawet spotkania z moją mamą odbywają się pod hasłem przewodnim: „Moja wspaniała córka Amber i jej wielkie osiągnięcia".

A ja? Ja nazywam się Camille i jestem tą drugą. Gorszą wersją Amber. Zwykłą pielęgniarką pracującą w małym szpitalu pod Londynem.

– Camille, trzydzieści sekund! Licz z nami! – woła Alice.

Uśmiecham się do niej i wskazuje na telefon, mówiąc bezgłośnie: „Muszę zadzwonić". A potem, człapiąc w mokrym śniegu, podchodzę bliżej drzwi domu i wciskam tę cholerną zieloną słuchawkę.

Głos Amber z ulgą odzywa się po drugiej stronie.

– Amber, wszystko w porządku? – pytam od razu.

– Camille! Co tak długo? – rzuca z lekką irytacją, ale też ulgą. – Chyba z dziesięć razy do ciebie dzwoniłam.

– Raczej dwadzieścia... – mruczę pod nosem.

– Co mówisz?! Słabo cię słychać!

W tle rozbrzmiewają głosy moich przyjaciół. Zostało dziesięć sekund do Nowego Roku.

– Dziesięć... Dziewięć...

– Camille, potrzebuję twojej pomocy!

– Osiem... Siedem...

– Musisz mnie zastąpić, musisz na pewien czas zająć moje miejsce w pracy.

– Sześć... Pięć...

– Jestem chora, muszę wyjechać, odpocząć. Potrzebuje cię, słyszysz?

– Cztery... Trzy...

– Inaczej stracę to wszystko, na co tak ciężko pracowałam. Musisz jechać do Seattle i zająć moje miejsce.

– Dwa... Jeden...

– To ważne! Proszę cię, Camille!

– Szczęśliwego Nowego Roku!

– Halo? Jesteś tam?


Dziewczyna ze stetoskopem (PREMIERA 08.02.2024)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz