Rozdział 2

18 0 0
                                    

- Jesteś taka piękna. - szepnął mi do ucha Jace muskając wargami płatek mojego ucha. Przeszedł mnie dreszcz gdy zaczął całować moją szyję. - Wiem, że znamy się dopiero tydzień, ale mam jedno pytanie.. - zrobił krok w tył po czym ukląkł na jedno kolano i wyciągnął pierścionek z ogromnym brylantem - Grace Mary Horan, wyjdziesz za mnie?
- TAK! - odpowiedziałam natychmiast i nagle dotarło do mnie, że znów śniłam na jawie. Znów. Jace faktycznie stał przede mną, ale nie było pierścionka, ani białego rumaka, ani nie miał na sobie kosztownego wdzianka i korony. Mimo tego wyglądał jak książę z bajki.. W skórzanej kurtce.. mocno dopasowanej koszulce.. Chyba musiałam znów zacząć odpływać bo mój przyjaciel Will mocno kopnął mnie w kostkę, więc, aż syknęłam z bólu.
- Wielkie dzięki, podrzucę Ci zeszyt na następnej przerwie. - posłał mi czarujący uśmiech i odwrócił się wracając do swoich znajomych.
- Jaki zeszyt? - ściągnęłam brwi spoglądając na swojego przyjaciela, który wydawał się być teraz bardzo rozbawiony.
- Spytał Cię czy odrobisz mu zadanie z fizyki. A Ty się zgodziłaś jakby conajmniej zapraszał Cię na randkę. Znowu.
- Na litość boską, znowu? - jęknęłam boleśnie. Nigdy jeszcze nie poznałam kogoś tak atrakcyjnego.. Może oprócz tego uroczego baristy z kawiarni niedaleko szkoły.. I tego, który od niedawna pracuje w księgarni.. I tego, który przytrzymał mi drzwi, gdy wychodziłam z kina.. Okej Grace, masz problem. Problem jest taki, że odkąd zerwałam z poprzednim chłopakiem, nie potrafię rozmawiać z mężczyznami nie robiąc z siebie totalnej idiotki. I nawet nie wiem jak to się dzieje. Tak po prostu jest. Może po prostu bycie idiotką leży w mojej naturze i tak po prostu zostanie.
- Weź się w garść, kobieto. Inaczej będziesz do końca życia odwalać brudną robotę za kogoś w zamian za uśmiech. Wiesz jak się to nazywa? - uniósł brew spoglądając na mnie z góry - Wyzysk i naiwność.
- Nie jestem naiwna. - żachnęłam się składając ręce na piersi.
- Wcale, a wcale. - prychnął po czym uśmiechnął się lekceważąco - A może ja bym Ci podrzucił swoją prace domową, hm? Uśmiechnę się do Ciebie tak ładnie jak tylko potrafię.
- Odczep się. - fuknęłam i założyłam plecak. - Idę na francuski, może wymyślę jak przestać być taką ofiarą. - machnęłam do niego ręką i zaczęłam zmierzać w stronę sali gdzie miały się odbyć zajęcia.
Nie jestem jakimś kujonem, wręcz przeciwnie, powiedziałabym, że jestem raczej przeciętnym uczniem. Jednak fizyka i astronomia to moje ulubione przedmioty, więc często to ja wspomagam innych w nauce ich. Oczywiście poprzez wspomaganie mam na myśli odrabianie zadań i pisanie referatów. Do tej pory coś za to otrzymywałam, jednak dla tego nowego gościa nie potrafiłam nawet powiedzieć, że nie robię tego charytatywnie tylko dla jakiegoś małego zarobku.
- Um, przepraszam. - zatrzymałam się, gdy ktoś dotknął mojego ramienia. Chłopak miał głos tak wysoki jakby dopiero wypuścili go z 6 klasy. - Gdzie znajdę salę gimnastyczną?
Zmierzyłam gościa wzorkiem. Witaj piękny chłopcze. Pomyślałam widząc idealnie zarysowane kości policzkowe i karmelowe włosy i.. Okej wariatko, lecz się.
- Korytarzem prosto, a za stołówka w lewo. - wskazałam dłonią, jednak nieznajomy nawet nie zerkał w tamtym kierunku, zamiast tego ciagle wpatrywał się we mnie, co wprawiało mnie w lekką niezręczność. Czego Ty typie chcesz? Skrępowana posłałam mu przepraszający uśmiech. - Wybacz, muszę lecieć na zajęcia. Mam nadzieje, że trafisz.
Nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam w kierunku swojej sali. Dziwny typ.



* * *


Zerknąłem na kartkę upewniając się, że to odpowiedni budynek. To jest to liceum. Ona musi tu być. Nawet nie przyjmowałem do wiadomości, źe mogłoby być inaczej. Od długiego czasu desperacko próbowałem ją odnaleźć i w końcu się udało. Nie myślałem racjonalnie. Co jej powiem? Po co tu przyszedłem? Po prostu musiałem zobaczyć twarz, która od pięciu lat codziennie mi się śni. Na pewno się zmieniła. Ale poznałbym ją wszędzie. Pchnąłem drzwi budynku wchodząc do środka. Wymijałem tłumy ludzi zmierzających w różne strony i wszędzie wypatrywałem tej jedynej twarzy, która mnie interesowała najbardziej. Spojrzałem w stronę szafek i nagle mnie zamurowało. Ona tu jest. To ona. Wpatrywałem się jak rozmawia z jakimś wysokim chłopakiem, który śmiał się, ona jednak nie wyglądała na zbyt zadowoloną, to już sprawiło, że pięść mi się sama zacisnęła. Ale szybko uspokoiłem się pamiętając, że nie powinno mnie tu teraz być więc lepiej powstrzymać się od kłopotów. Czymkolwiek ją zasmucił, kiedyś oberwie. Prędzej czy później. Ruszyłem natychmiast za szatynką próbując są nią nadążyć. W końcu udało mi się to zrobić i położyłem jej dłoń na ramieniu.
- Um, przepraszam. - zacząłem i uśmiechnąłem się przyjaźnie próbując stworzyć pozory zagubionego ucznia - Gdzie znajdę salę gimnastyczną?
Słuchałem jej odpowiedzi uważnie studiując strukturę jej warg po czym w pełni zmierzyłem ją wzrokiem. Tak piękna jak ją zapamiętałem. Nie, była jeszcze piękniejsza. Wręcz idealna. Chyba jednak za długo się zastanawiałem, bo uśmiechnęła się lekko i o mój Boże - chyba uwolniła z mojego brzucha milion motyli.
- Wybacz, muszę lecieć na zajęcia. Mam nadzieje, że trafisz. - patrzyłem jak odchodzi nie spuszczając z niej oka. Nawet nie masz pojęcia jak sie cieszę Grace. W końcu Cię znalazłem. I teraz już Cię nie zgubie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 01, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

RescueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz