Dawno, dawno temu za siedmioma spalonymi do szczętu lasami, za całkowicie wyschniętymi wodami, na zupełnie odległej planecie, żyła sobie dziewczyna, czyli ja. Tak prawdopodobnie powinnam rozpocząć moje przygody z pewnym typem spod ciemnej gwiazdy albo inaczej Księciem Ciemności, którego najchętniej, bym unikała, ale los jak widać działał to na przekór moim planom. Dlatego na rozpoczęciu, opowiem kim jestem w ogromnym skrócie lub kim na pewno nie jestem.
Dało się dostrzec jaki typ uwielbiają dziewczyny: silne bohaterki (które siłą rzeczy podziwiałam), mające przy swoim boku albo zakochanych w nich ciamajdów, albo umięśnionych twardzieli. One musiały tylko wybrać wedle własnego gustu jak potoczą się ich losy oraz kogo wybiorą. Lecz ta opowieść jest z goła inna. Nie będzie o przystojnych mięśniakach, gotowych urwać sobie łeb byleby mnie zdobyć, nie będzie również o zakochanych we mnie słodkich nieudacznikach. Każdy mógłby uważać, że w związku z tym musi być jakiś konkretny początek, ale go nie ma, przynajmniej dla mnie. Zapewne niektórzy owe rozpoczęcie biorą za pojawienie się przeklętego metalowego statku na niebie Ziemi, inni za zalążek porwań młodych kobiet i mężczyzn, a kolejni natomiast widzą powstałe przez istoty wyższe - spustoszenie.
Jednak każda opowieść musi mieć jakiś początek. Tak... Hm... Od czego, by tu zacząć? Och, już wiem! Od monotonni mojego nowego życia. Taa, równie ciekawej co gotowanie flaków w oleju. Zapewne różnie będzie ono odbierane przez pośrednich widzów, ale to złuda. Cholerny blef.
I tak początek dnia, zwykła ponura codzienność:
- Status - znów to okropne pytanie, przez które dostaję dreszczy - Twój status, dziewczyno!
Strażnik pochyla się w moją stronę jakby oczekiwał, że samym tym skłoni mnie do odpowiedzi. Nerwowo zabębnił w granatową podkładkę, opartą na wielgachnej białej dłoni, czerwonym długopisem. Denerwowało go to moje codzienne kretyńskie zachowanie ze zwlekaniem, ponieważ każdy inny jak najszybciej odpowiada, by mieć to z głowy, ja jednak wolałam siedzieć cicho tak długo aż to było konieczne. Nie z buty czy czegoś tylko, dlatego aby sprawdzić ich cierpliwość. Może miałam w tym troszeczkę przyjemności mogąc patrzeć na ich niezwykle blade twarze, które ze stopniowym zniecierpliwieniem, różowieją.
- Mężatka - warczę, reszta ustawionych w szeregu Ziemian sztywnieje.
- Jego Klan?
Wzdycham ciężko.
- A jak myślisz? - podnoszę spojrzenie na masywną sylwetkę strażnika. - Od wczoraj raczej się ten fakt nie zmienił.
Fascynowało mnie poniekąd to, że każdy słysząc taką odpowiedź z ust zdobyczy jednego z nich, robią się dziwnie czerwoni na twarzach. Nawet oczy, których barwa jest doprawdy zaskakująca, w jednej chwili zmieniają kolor białek na czerwony. A czerwony oznaczał furię.
W tym momencie powinnam zmienić swoje zachowanie. Nikt z Ziemian nie ma prawa doprowadzać do białej gorączki takich jak on. Tym bardziej, że czeka za to kara.
- Jego Klan?! - krzyczy mi prosto w twarz, aż moje kasztanowe włosy lecą mi na plecy.
- Wojownik - zakładam ręce na piersi i trzepoczę rzęsami - Numer miseczki stanika również mam podać?
Zignorował moje niecodzienne pytanie, zadając kolejne (doprawdy nie mam pojęcia skąd u mnie tyle odwagi, wczoraj mi jej brakło podczas spotkania z Nim), lecz ja w kącie, w ciemności dostrzegam postać. Poznaję ją od razu przez jego dumną postawę, nonszalancję z jaką opiera się o ścianę oraz złożonymi na twardą klatkę piersiową, rękami. Kątem oka zauważam uniesioną do ciosu rękę, ale patrzę tylko na niego, moją zmorę, istnego Księcia Ciemności.
CZYTASZ
Klan Wojowników - WYDANY
Fantasy- Status - znów to okropne pytanie, przez które dostaje dreszczy - Twój status, dziewczyno! - Mężatka - warczę, reszta ustawionych w szeregu Ziemian sztywnieje. - Jego klan? - wzdycham, wreszcie unosząc wzrok. - A jak myślisz? - podnoszę spojrzenie...