#5

271 20 20
                                    

Dziękujemy za wszystko! I zapraszamy do kolejnego rozdziału.😊😘

Dotarłam pod szkole i przystanęłam aby odpocząć. Nie mogłam uwierzyć w to, że przed chwilą jeszcze skakałam po dachach jak kot. Szłam dumnie w stronę wejścia. W całej szkole rozmawiali o tej cudownej, zamaskowanej dziewczynie-kot. Usmiechnelam się sama do siebie. Gdyby wiedzieli... Zobaczyłam przed sobą stojąca Alye. Rozmawiała z Liusem i Adrienem. Podeszłam do nich.

- Siema Ayla - przybilam z przyjaciółką żółwika - A ty co tu robisz Adrian? - fuknęłam.

- Widziałaś ta dziewczynę spod szkoły?- spytała podekscytowana Alya na chwilę odwracając moją uwagę od tego głąba.

- Um. Nie niestety - skłamałam co wychodziło mi dobrze.

- Szkoda. Była ubrana w czarny kostium. Niestety miała na twarzy maskę i nie można było jej rozpoznać.- westchnęła zawiedziona.

- Ale była nieziemsko piękna - rozmarzył się Adrien.

Ja mu zaraz ryj rozkwasze o tą cholerną ścianę. Owszem nieziemsko piękna jestem, ale opanuj się facet!

Gdyby tylko wiedział. Razem z chłopakami weszłysmy do klasy. Usiadłam w swojej ławce. Obok mnie przysiadła się Alya, a ławkę przed nami zajął Luis i pan dupek Adrien. Po chwili do sali zaczęli się schodzić uczniowie. Zabrzmiał dzwonek, a do klasy weszła chemiczka. Jednak dziś miała inny wyraz twarzy. Jakby..przyjazny?

- Chciałam się tylko z wami pożegnać. Zwolnili mnie, więc nie będę wam już uprzykrzac życia. - spuściła głowę i ze łzami w oczach wyszła z klasy.

Nigdy nie podejrzewałabym ją o takie emocje. I o to, że potrafiłaby do nas powiedzieć choć kilka słów bez darcia się i wstawiania pał. Dziś mnie jednak zaskoczyła. I chyba nie tylko ja otworzyłam szeroko buzię i teraz gapiłam się tępo w biurko przy którym jeszcze przed chwilą stała.

Nagle usłyszałam krzyki. Dobiegły z korytarza. Wszyscy jak na zawołanie rzucili się do drzwi aby zobaczyć o co chodzi. Na środku stała jakąś dziwna kobieta. Miała włosy spiete w koka, a jej strój był podobny do.. No nie da się tego normalnie opisać. Jednak w prawej ręce trzymała fiolke z jakimś fioletowym płynem. Ukryj się gdzieś i przemień! Usłyszałam krzyk w mojej głowie. Muszę się przemienić! Nie licząc się z konsekwencjami, wybiegłam z klasy i zbiegłam na dół. Wpadłam do pierwszej, lepszej sali i upewniwnilam się, że jest pusta.

Szybko! Przemień się. Już!

Jak kazał tak zrobiłam.

- Plagg wysówaj pazury!

Po chwili miałam już na sobie strój kota.
Wyszłam z sali, a wszyscy, szczególnie Adrien, patrzyli się na mnie z zainteresowaniem, podziwem i..niepewnoscia?

Muszę przemknąć koło niej niezauważaną. Wszystko szło dobrze gdyby nie to, że potknęłam się i upadłam. Wszyscy patrzyli na mnie przerażeni. Kobieta odwróciła się w moją stronę. Już wiem czemu była mi taka znajoma.

- Pani Brujs?

- Nie. Od teraz jestem Ekspertką! Już nikt nie podważy mojego zdania. - krzyknęła i rzuciła fiolką w moją stronę.

Zgrabnie ominęłam lecący we mnie przedmiot.

- Hahaha. I myślisz, że za pomocą tandetniego stroju mnie powstrzymasz?

- Nie myślę. Ja to wiem.

Wyciagnęłam zza pasa mój kij. Ekspertka atakowła mnie raz za razem, a ja blokowałam jej ciosy. W końcu podstępnie rzuciła we mnie dwoma fiolkami. Jedną zdążyłam zbić ale druga uderzyła mnie w udo. Szkło rozbiło się, a odlamki wbiły się w moją skórę. Zaczęła się sączyć krew. Syknęłam z bólu. Do mojego organizmu musiała dostać się jakaś paskudna trucizna ponieważ pojawiły mi się mroczki przed oczami. Zakreciło mi się w głowie.

- Marinett nie! - usłyszałam krzyk Luisa.

Przerazałam się. Skąd on wiedział?
Debil.

Wszyscy spojrzeli że strachem i zdziwieniem w moją stronę. Nie strachem, że coś mi się stało. Tylko strachem przed moją osobą. W gardle stanęła mi wielka gula.

Nim się spostrzegłam, Luis był już przy mnie. Złapał mnie abym nie upadła. Wziął na ręce i posadził w kącie jak najdalej Ekspertki. Na szczęście lub nie, ta zajęła się innymi osobami. Syknęłam kiedy chłopak wyjął jeden z odlamków tkwiących w moim udzie. Postąpił tak samo z pozostałymi.

- D-dzięki - położyłam mu rękę na ramieniu.

- Nie ma sprawy księźniczko.

Nim zdążyłam mu się odgryźć, chemiczka powróciła i rzuciła w nasza stronę sześć pocisków. Wstałam na równe nogi nie zważając na okropny ból uda. Gdy pociski miały już mnie dotknąć, wykonałam szybki ruch kijem. Dzięki temu stłukłam trzy filoki. Czwartą zbiłam obcasem a piątą i szóstą rękami. A może bardziej precyzyjnie, pięściami.

Użyj laser-oka aby zniszczyć fioletową substancje i filokę!

- Laser-oko!

Nim się spostrzegłam z kija, który trzymalam w ręce wystrzelił czerwony laser. Chwyciłam mocniej przedmiot i przejechałam nim po fiolce. Ta rozpadła się na tysiąc kawałków, a ciecz wylała się na nogi Ekspertki. Zasyczała z bólu. Tak jak wcześniej mnie, teraz ją ogarniała trucizna. Zachwiała się i upadła na posadzkę. Nagle znikło jej przebranie i z powrotem stała się panią Brujs. Czarna chmura spełzła z niej i wyleciała przez okno. Okej. To było dziwne.

- Hip hip hura!

Wolali wszyscy dookoła. Dopiero teraz odczułam skutki tej walki. Nogi zrobiły się ciężkie jakby były ze stali. Do tego ta okropna rana i niezliczone zadrapania. Upadłam na podłogę. Nie mogłam się podnieść. Czuję się fatalnie.

- Marinett!

Uslyszalam ponowny krzyk Luisa. Nie miałam nawet siły go zganic i walnąć za to, że wyjawił wszystkim moja tożsamość. Po chwili był już przy mnie i trzymał w ramionach. Nie pozwoliłam sobie długo na te czułości. Na drżących nogach doszłam do klasy i choć chłopak próbował mnie zatrzymać, został powstrzymany.

Wzięłam swoją torbę. Weszłam do jakiejś pustej sali i przemieniłam się spowrotem. Wyszłam tylnym wejściem. Nie chciałam przesłuchań ani nic w tym rodzaju. Ja chcę tyko i wyłącznie do domu. I chcę się dowiedzieć więcej o tych biżuteriach.

Nie idz do domu. Idź do mistrza i oddaj mu miraculum Czarnego Kota! Będziesz wiedziała gdzie iść.

Czuję się fatalnie i tak też na pewno wyglądam. Nie mogę tego zrobić jutro?

Nie. To bardzo ważna sprawa. Idź teraz. Mistrz uleczy twoje rany.

Westchnęłam i zrobiłam jak kazał. Po kilku minutach uciążliwego spaceru, dotarlam do niewielkiej kamienicy. Kiedy stanęłam przed drzwiami, zapukałam. Otworzył mi je staruszek. Ten sam którego uratowałam. Ten sam który podarował mi pudełko.

- Witaj słonko. Masz coś co do mnie należy.

Wyciągnęłam wszystkie bizuterie oraz sciągnęłam z palca pierścień. Podałam mu przedmioty.

- O nie nie. - cofnął moja rękę - Ja potrzebuje tylko pierścienia - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Resztę weź ze sobą. Sama musisz wybrać komu podarujesz te mirakula. Ja wybiorę Czarnego Kota. Ty natomiast jesteś Brilliante Fille. Ani ty ani on nie możecie wiedzieć o swojej prawdziwej tożsamości. A tu masz tabletkę na rany. Teraz już czas na mnie. - powiedział i rozpłynął się w powietrzu.

Ok. To było bardzo dziwne. Ale napewno jeszcze nie jedna rzecz mnie zdziwi. Wyszłam z mieszkania i wolnym krokiem podążałam w stronę domu.

C.D.N.

NEXT w następną sobotę około 20:00!😘

Mogę Ci Zaufać?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz