Obudził go ból głowy. Otworzył oczy i od razu tego pożałował. Oślepiły go jasne promienie poranka wdzierające się przez nieszczelne zasłony na oknie. Syknął cicho klnąc się w duchu. Odczekał dłuższą chwile, poczym ponownie podniósł powieki, tym razem powoli.
Pierwsze, co był w stanie stwierdzić z całą pewnością to, to, że leżał na podłodze, ale nie był w stanie sobie przypomnieć jak i dlaczego tam się znalazł. Kolejny fakt, który Simon z niepokojem zaobserwował sprawił, że poderwał się gwałtownie do pionu, co przyniosło niepożądane skutki w postaci zawrotów głowy. Nie znajdował się w swoim pokoju. Miejsce, w którym się znajdował ciężko było nazwać, czyimkolwiek pokojem. Sprawiało wrażenie niezamieszkanego, co najmniej od pięćdziesięciu lat.
Pomieszczenie tonęło w półmroku, a w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach wilgoci i pleśni. Z okien ukrytych za ciężkimi, na wpół zjedzonymi przez mole ciemnozielonymi zasłonami wpadało do pokoju jedyne źródło światła. Na podłodze spoczywał wyliniały, pokryty grubą warstwą kurzu i brudu dywan, na którym jeszcze przed chwilą leżał chłopak, zaś na środku pokoju umieszczono ogromne łoże z baldachimem. Kotary oraz narzuta miały kiedyś odcień czerwieni, teraz jednak po latach przybrały szary kolor. Pod ścianą stało potężne biurko wykonane z ciemnego drewna oraz krzesło pasujące do niego, odrapana szafa oraz chybotliwa niska szafka pozbawiona jednej z szuflad.
Skąd się tutaj wziąłem i co ja tu robię? Myślał rozglądając się wokół. Głowa pękała mu z bólu, a w ustach czuł nieprzyjemną suchość. Nie był w stanie sobie przypomnieć nic z wydarzeń z wczorajszego wieczoru, a każda próba kończyła się tylko jeszcze większym bólem głowy. Postanowił, że najlepiej będzie jak najszybciej opuścić to nieprzyjemne miejsce, więc ruszył w stronę drzwi. W momencie, gdy sięgał do klamki tuż za jego plecami rozległ się chłodny, znajomy głos:
- Same z tobą problemy, Chodzący Za Dnia.
Na dźwięk tych słów Simon omal nie podskoczył ze strachu i natychmiast obrócił się w stronę wampira, żałując od razu, że zrobił to tak gwałtownie, gdyż stracił równowagę i gdyby nie silne ramiona przywódcy nowojorskich wampirów wylądowałby na podłodze. Ręce Raphaela Santiago były jak zwykle twarde i zimne jak stal. Po raz pierwszy jednak będąc tak blisko wampira, chłopak oprócz chłodu poczuł delikatny zapach imbiru i kardamonu oraz jałowca. Zamarł pod wpływem jego dotyku, nie wiedząc, co zrobić ani jak się zachować. Pustka, która nagle pojawiła się w jego głowie utrudniała mu podjęcie jakiejkolwiek decyzji.
-, Yy...Raphael, możesz mnie już puścić? - Wydukał niepewnie odruchowo przełykając ślinę, choć było to całkowicie zbędne. Nie był już człowiekiem. Nie potrafił jednak do końca wyzbyć się ludzkich odruchów.
Wampir prychnął i zabrał ręce spoglądając z wyższością na młodszego. Miał na sobie czarną elegancką marynarkę, ciemne jeansy i śnieżnobiałą koszulę. Na bladej szyi jak zawsze wisiał złoty krzyż, pamiątka po matce. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i w milczeniu obserwował.
Chłopak poprawił T-Shirt i z wahaniem podniósł wzrok na Raphaela. Omiótł spojrzeniem raz jeszcze pomieszczenie i dopiero teraz dotarło do niego gdzie się znajduje. Obecność Raphaela i ten pokój, to wszystko znaczyło, że znajdował się najpewniej w hotelu Dumort. Simon nadal nie wiedział, jak i dlaczego się tutaj znalazł.
- Możesz mi powiedzieć, co ja tu robię?
Raphael milczał dłuższą chwilę, z jego twarzy nie dało się nic wyczytać. Ciemne, prawie czarne oczy patrzył na Simona zimno, bez emocji.
- Nic nie pamiętasz? Dios. - Pokręcił głową z politowaniem.- Powinieneś mi dziękować na kolanach za to, że tych trzech wściekłych wilkołaków nie rozerwało cię na strzępy.
- Wilkołaków...? - Szczerze zaskoczony chłopak zmarszczył brwi. Dlaczego miałby zadzierać z wilkołakami. - Mógłbyś powiedzieć mi coś więcej?
Raphael wyglądał na wyraźnie niezadowolonego i rozdrażnionego faktem, iż Simon nic nie pamięta z poprzedniej nocy.
- Nie pamiętasz, jak najpierw upiłeś się, a potem, kiedy barman nie chciał dać ci kolejnego drinka zacząłeś przeklinać wszystko i wszystkich i rzuciłeś kieliszkiem w jednego z wilkołaków, gdy ten GRZECZNIE - Wampir wyraźnie podkreślił to słowo. - poprosił, żebyś się uspokoił i wyszedł?
Simon gdyby wciąż był człowiekiem z całą pewnością w tej chwili zrobiłby się cały czerwony ze wstydu. Po chwili jednak w jego głowie zamajaczyły niewyraźne kształty. Powoli zaczęły powracać do niego strzępki wspomnień, w których widział samego siebie siedzącego samotnie przy barowej ladzie z kieliszkiem wypełnionym złocistą cieczą. W dłoni trzymał telefon włączony na zdjęciu swoim i jego najbliższej przyjaciółki a zarazem pierwszej miłości, Clary Fray. Poczuł tępy ból, kiedy przypomniał sobie, dlaczego tam się znalazł. Nieświadomie zacisnął dłonie w pięści i przygryzł dolną wargę. W jego martwym sercu wciąż żyło wspomnienie ich krótkiego związku. Żałował, że im nie wyszło. Nie mógł jednak konkurować z kimś takim jak Jace. Kim lub czym był w porównaniu z umięśnionym, blond Nocnym Łowcą? Był kimś gorszym niż zwykły Przyziemny. Stał się potworem. Może to i lepiej, że nie może być z Clary, pocieszał się tą myślą, zasługiwała na kogoś lepszego niż krwiożercza pijawka. Mimo tego nie potrafił do końca pogodzić się z wyborem swojej ex-miłości. Wciąż coś do niej czuł i obwiniał się za ich rozstanie.
-Wybacz, że sprawiłem ci kłopot. I..dziękuję, że mnie uratowałeś. Pójdę już do siebie. - Wymamrotał do swoich tenisówek z zamiarem odejścia. Nie miał w tej chwili ochoty na rozmowę z Raphaelem ani na nic innego. Chciał tylko jak najszybciej wrócić do swojego domu, do łóżka i wskoczyć pod kołdrę z motywem z gwiezdnych wojen i zostać tam na zawsze. Z tą myślą otworzył drzwi i szybkim krokiem ruszył do wyjścia z hotelu ignorując wampira, który chciał ruszyć za nim, lecz na drodze stanęły mu promienie słoneczne.
Simon wyszedł na zalaną słońcem ulicę mrużąc oczy. Czuł, że za dużo wypił wczorajszego wieczoru, o czym nieustannie informował go ból głowy, lecz starał się to ignorować. Wspomnienia poprzedniego wieczoru wciąż przewijały się przed jego oczami, chciał jak najszybciej zapomnieć o tym, co się stało. O wypadku w barze, o Clary i Jasie... Po powrocie do domu zamknął się w swoim pokoju i zagrzebał w pościeli. Nie miał ochoty na niczyje towarzystwo ani na nic. Nawet nie zauważył, kiedy zasnął.
xxx
To moje pierwsze opowiadanie z serii o Nocnych Łowcach. Proszę, przyjmijcie je ciepło i zostawcie komentarz ^^
CZYTASZ
I hate you, I love you
Teen FictionSimon cierpi z powodu Clary i obwinia się za to, że im nie wyszło. Raphael staje się jedyną osobą, która go rozumie. Czy stanie się on jedynie jego pocieszeniem, czy też połączy ich coś więcej?