Rozdział 6

4 2 0
                                    

- Kolejny przykład. Nasz klient wracając z imprezy stracił kontrolę nad pojazdem i potrącił człowieka. Jak go z tego wybronimy? - zapytał podsiwiały nauczyciel mojego kierunku. Prawo to nie łatwy kawałek chleba, ale presja rodziny nie dała mi innego wyboru. Obserwowałam jak ekscytacja w jego oczach powoli zanika - klasa milczała. No co wy ludzie, przecież to banalne! Niepewnie podniosłam rękę do góry, zwracając tym samym uwagę całej grupy na sobie. No super. - Jeśli oskarżony nie posiadał w swojej krwi procentów, najlepszym sposobem byłoby udowodnienie wadliwości pojazdu, a tym samym zaskarżenie firmy produkującej go. Wtedy oprócz wygranej sprawy, otrzymamy też odszkodowanie. Jednak, jeśli takowy człowiek spożywał alkohol, jest tylko jedno wyjście - zamilkłam, aby złapać oddech - możemy udowodnić, że był to pierwszy raz kiedy pił wysokoprocentowy napój, a wtedy utrata świadomości oraz kontroli nad pojazdem mogła być wywołana przez zaburzenia psychiczne. Łatwe do potwierdzenia, było wiele takich przypadków. - przeleciałam wzrokiem po kolegach z klasy, którzy w milczeniu przyglądali mi się. Nauczyciel obdarzył mnie serią klaśnięć i ciepłym uśmiechem. - Wygrała to pani, pani Williams. - odetchnęłam z ulgą, a duma wypełniła moje wnętrze. *Usiadłam na jednej z tutejszych ławek i wyciągnęłam z torebki komórkę.Wybrałam numer do Abbie, a następnie przyłożyłam urządzenie do ucha. Pierwszy sygnał, kolejny i jeszcze jeden. Nic. Co to za dziewczyna! Umawia się z kimś, spóźnia się, a do tego wszystkiego nie odbiera telefonów. Skierowałam się w stronę ulubionej kawiarni, wcześniej pisząc przyjaciółce smsa, , że będę już na miejscu. Gdy otworzyłam drzwi po pomieszczeniu rozniósł się donośny dźwięk dzwonka. Usiadłam przy pierwszym, wolnym stoliku i zamówiłam mocna latte. Powoli popijając kawę wyglądałam przez okno. Moje oczy powiększyły się diametralnie na widok dobrze znanego mi chłopaka. Louis stał oparty o maskę samochodu zaparkowanego na poboczu i w skupieniu przyglądał się moim czynom. Czy oni mnie śledzi? To jest karalne! Ten chłopak sam się prosi o resztę życia za kratami. Zmrużyłam oczy i wykrzywiłam usta w zdziwionym geście. Tomlinson odepchnął się od pojazdu. Przez chwilę pomyślałam, że właśnie do mnie zmierza, jednak on tak po prostu wsiadł do auta i odjechał. Dzwonek ponownie zabrzęczał, a koło mnie pojawiła się Abb. Pokiwałam z niedowierzaniem głową. Posłała mi przepraszające spojrzenie i dosiadła się po drugiej stronie stołu. - Przepraszam, ale musiała jeszcze wrócić do domu. Właśnie, masz - podała mi białą kopertę z moim nazwiskiem. Nie ukrywałam zaskoczenia. Jedyne listy jakie do tej pory dostawałam to rachunki lub lista zajęć na studiach. Zgrabnym ruchem rozerwałam górę i wyciągnęłam złożoną na pół kartkę. Ze zgięcia wypadł pęk pieniędzy. Oby dwie otworzyłyśmy usta ze zdziwienia. Jego grubość wskazywała na dość sporą sumkę. Nie marnując czasu wzięłam się za czytanie wiadomości.Malver, 20.09.2012 r. Droga Cassie!Minęło tyle czasu od naszej ostatniej rozmowy. Wiem, że jest to spowodowanebłędami przeszłości jednak wmawiam sobie, że jesteś zajęta nauką.Nigdy ci tego nie powiedziałem, ale jestem ci ogromnie wdzięczny, że mama nigdy, o niczym się nie dowiedziała. To zniszczyło by naszą rodzinę. Jestem świadom tego, że zapewnenie chcesz ze mną rozmawiać, ale musimy kiedyś to zrobić, w końcu jesteś moją córką. Z tego co mówiła mi mama, wszystko u ciebie dobrze. Liczę, że w przerwie semestralnej odwiedzisz nas. Pamiętaj, że bardzo cię kocham. Ucz się dobrze, musisz wyrosnąć na szanowanego prawnika. Wszyscy za tobą tęsknimy. Trzymaj się ciepło. PS : Dołączyłem pieniądze, wiem, ze dziewczyny w twoim wieku mają wydatki.Tata.Przestudiowałam tekst jeszcze raz. "TO zniszczyło by naszą rodzinę" - ty już to zrobiłeś. "Pamiętaj, że bardzo cię kocham" - teraz o tym myślisz. Oczy powoli zachodziły mi łzami.Przymknęłam je, aby nie uronić choć jednej kropli i odliczyłam w myślach do dziesięciu. Abbie objęła mnie ramieniem i zacisnęła ręce w pięść. Oby dwie wiedziałyśmy co zrobił, co prawda nie było jej przy tym, ale nie potrafiłam zachować tego dla siebie w towarzystwie tak dociekliwej dziewczyny jaką jest Jackson. Spakowałyśmy pieniądze, które miały być czymś w rodzaju łapówki? Nie ważne ... wróciłyśmy do domu, a ja od razu rzuciłam się na łóżko. Potarłam dłońmy twarz i wróciłam wspomnieniami do czasów licealnych, podczas kiedy wciąż mieszkałam w Malvern.*Poprawiłam spadającą z ramienia torbę i skręciłam w boczna alejkę. Był to jeden ze skrótów, z których korzystałam wraz z koleżankami. Pogoda dopisywała, tak powinno być, przecież to wiosna. Kątem oka dostrzegłam samochód zaparkowany na uboczu alejki. Naklejka na jego zderzaku pomogła mi poznać, iż to mustang mojego taty. Uśmiech wtargnął na moją twarz, a ja pognałam bliżej pojazdu. Głupia, nie świadoma ja. Zastygłam w miejscy ujrzawszy ojcia ... z nią. Nie wiem kim była, nawet nie znam jej imienia. Widok obściskujących się dał mi jasno do zrozumienia co się dzieje. Tata zdradza mamę, w dodatku z jaką lafiryndą. Nasze spojrzenia spotkały się, więc beznamysłu uciekłam w przeciwnym kierunku. Godzinę później wrócił do domu, podstępem korzystając z mojej ufności i wielkiej miłości do rodzicielki, odwiódł od pomysły wyjawienia jej prawdy. Szczerze? Do dziś mam to sobie za złe.* Chwyciłam najbliższą poduszkę i krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam. Materiał stłumił dźwięk ratując mnie od interwencji zaniepokojonej Abbie. Sięgnęłam po iPhona wystukałam treść wiadomości._________________________________________________________________Nadawca : CassieOdbiorca : LouisCo robisz?______________________________________________________________________________Czy jestem, aż tak zdesperowana, że do niego piszę? Odpowiedź przyszła natychmiastowo.__________________________________________________________________Nadawca : LouisOdbiorca : CassieNaprawiam skrzynię biegów, coś się stało? Potrzebujesz pomocy?________________________________________________________________________________Dlaczego on zawsze zakłada najgorsze?___________________________________________________________________Nadawca : CassieOdbiorca : Louis Wciąż żyję, ale nie wiem jak z moim zdrowiem psychicznym.____________________________________________________________________Mój telefon znów wydał z siebie dźwięk, a na ekranie pojawiła się odpowiedź "Zaraz będę".Co? Ostatnie czego teraz chciałam to jego obecność tutaj. Cassie ty zawsze sprowadzasz na siebie kłopoty.*- O boże!! Nie wiedziałam, że jeździsz na motorze! - wytrzeszczyłam oczy na widok pięknej, białej maszyny.- Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz skarbie - usiadł i złapał na kierownice. Spojrzał na mnie i głową wskazał abym uczyniła to samo.- Mamy gdzieś na tym jechać?! - wcześniejszy podziw przeobraził się w strach.- Coś ci leży na sercu, a najlepszym sposobem na przemyślenia jest porządna dawka adrenaliny.Przygryzłam dolną wargę i wykonałam jego wcześniejsze polecenie. Mocno objęłam go w pasie, a po chwili ruszyliśmy. Kiedy poczułam znacznie większą prędkość, zacieśniłam uścisk, mam nadzieję, że nadal może oddychać!- Zaufaj mi - krzyknął Tomlinson. Może to dziwne, ale czułam się spokojniejsza. Oparłam głowę o jego plecy. Miał rację, dużo łatwiej myśli mi się tutaj niż leżąc na łóżku w domu. Gdy pojazd zatrzymał się, zeskoczyłam z niego i wrzasnęłam przeraźliwie, kopiąc w co popadnę. Uwaga uwaga - Cassie Williams rozładowuję emocję. Louis przyglądał mi się z wyraźnym uśmieszkiem na twarzy. Teraz, kiedy tak o tym pomyślę, cieszę się, że wywiózł mnie na to odludzie. Zapewne w normalnych okolicznościach byłabym nieźle przestraszona, pełna obaw co do jego osoby. Wyraźnie rozbawiony chwycił mnie za ramiona i obrócił ku sobie. Pochylił się, a nasze twarze dzieliły milimetry.- Uspokój się - powiedział poważnym tonem - i powiedz co się stało.Zdziwiłam się, czy on naprawdę chce słuchać o moich problemach?- Nie śmiej się ze mnie!! - krzyknęłam bijąc go po torsie.- Nie śmieje - gołym okiem widać było, że się powstrzymuje.- Myślisz, że tylko ty masz "prawdziwe rozterki" - nakreśliłam w powietrzu cudzysłów - nie musisz być zawioszym przez policję bad boyem by też je posiadać.Jego twarz nagle zmieniła wyraz. Czyżbym uraziła jego męską dumę?-Jedziemy do domu - wycedził przez zaciśnięte zęby. Może faktycznie powiedziałam za dużo? Cassie i ten twój niewyparzony język.- Louis przepraszam - znów spojrzał na mnie - mam problemy z tatą. Westchnęłam głośno i kontynuowałam. - Za nim wyprowadziłam się z rodzinnego miasta nakryłam ojca na zdradzie, nigdy mu tego nie wybaczę - wyjaśniłam. W tym momencie patrzyłam wszędzie tylko nie na Tomlinsona. Nie zniosłabym tego świdrującego wzroku.- Cassie spójrz na mnie - rzekł głosem nie znoszącym sprzeciwu. Podniosłam do góry głowę, i spotkałam się z jego niebieskimi tęczówkami. Otworzyłam usta ze zdziwienia kiedy dotknęłam jego klatki piersiowej. Boże. To się dzieje, Louis Tomlinson - były kierowca rajdowy bliski aresztu ... przytula mnie. Wydaje mi się, że poznaje jego drugie oblicze - to łagodne i opiekuńcze. Teraz już wiem, to jeszcze nie koniec naszej znajomości. To dopiero początek.
- Louis - wyszeptała pozostając dalej w uścisku - ktoś nas obserwuje.
Chłopak natychmiast się obrócił, prawą ręką umieścił mnie za sobą. Wygląda na to, że się znają...w innym przypadku przecież by zareagował, a nie stał i trzymał ten cholerny kontakt wzrokowy. Szczerze? Zaczyna się robić dziwnie. Podglądacz zrobił krok do tyłu, a już po chwili odjechał czarnym autem wyścigowym. Po moim karku przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Serio Cassie? Boisz się po fakcie?
- Nie bój się - stwierdził siadając na motor - załatwię to.
- Znasz go? - zadałam krótkie pytanie zaraz przed tym nim posłał mi wzrok typu "nie wtrącaj się bo pożałujesz". Westchnęłam z dezaprobatą i dosiadłam się do Lou, aby po chwili odjechać.
Podjechaliśmy pod mój dom, zsiadłam i zdjęłam kask, który następnie mu oddałam. Bez słowa odwróciłam się w stronę drzwi. Światła jeszcze się paliły co oznacza, że Abbie urządzi mały teleturniej pod nazwą "Gdzie byłaś i co robiłaś". Zatrzymałam się zdałam sobie sprawę, ze zachowałam się jak ...suka. Chłopak rzucił wszystko i przyjechał do mnie, a ja ...nawet nie podziękowałam. W myślach palnęłam się w czoło z otwartej dłoni.
- Louis ... - zawołałam, a nasze spojrzenia spotkały się - dziękuje za dzisiaj. Uśmiechnął się lekko. Teraz albo nigdy Cass. Podeszłam bliżej i pocałowałam go w policzek. Chwilę później pomachałam na pożegnanie i pognałam do wnętrza mieszkania.
~Louis~Kiedy dziewczyna zniknęła za drzwiami wejściowymi, odpaliłem silnik i odjechałem. Ten pocałunek to było takie ....niewinne. Nie ... ona taka jest, delikatna, niewinna, nieśmiała, zupełnie nie mój typ. Jednak coś nie pozwala mi o niej zapomnieć, zaciekle trzyma jej twarz w moim umyśle. Co gorsza - Simon zobaczył nas...przytulających się. Teraz na pewno nie da nam spokoju. Wszedłem do domu i uderzyłem pięścią o ścianę. Bolało jak cholera - pierdolony masochista. Złapałem za bolące kości i wyminąłem zdezorientowanego Zayna.- Co się stało?! - krzyknął blokując mi przejście ...Nie Zayn, nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej.- Simon! Widział nas razem - Kurwa ... my..musimy coś zrobić!! Kiwnąłem twierdząco głową i pobiegłem do pokoju. Rzuciłem się na łóżko, a z tylnej kieszeni spodni wyciągnąłem komórkę. Żadnej wiadomości, ani połączenia - czyli nic jej się nie stało.Chyba, że zaatakował je nagle. Palnąłem się w łeb- Tomlinson, myśl pozytywnie! Ziewnąłem zaciekle by już po chwili odpłynąć w krainie Morfeusza.


Przepraszam za błędy itp 

Strange || L.T. (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz