#6

97 5 0
                                    

Staliśmy tak chyba dobre dziesięć minut. Jeff starał się mnie uspokoić, gładził po głowie, lecz nic nie pomagało na moje morze łez. Nie wiem czemu, ale czułam się bezpieczna i kochana przy nim. Gdy w końcu udało mi się opanować odczepiłam się od niego i spojrzałam mu w twarz. Okazywała ona troskę i cierpienie. Zaczęłam się dalej pakować, gdyby nie to, że chwycił mnie za ręke i popatrzył stanowczo.
- Nigdzie nie idziesz. To, że zdażył się taki incydent w kuchni, nie znaczy że już jesteś potworem.-
Uśmiechnęłam się mimowolnie i zwalając wszystko z łóżka na podłoge, uwaliłam się na nie.
- Nie wiesz jak to jest, gdy 'poczęstujesz się' twoim nowym kolegą.-
Zaśmiałam się i spojrzałam na niego. Teraz było widać, że poprawił mu się chumor.
~ Tęsknie za tobą...~
Gwałtownie usiadłam. Jeff widocznie się przejął bo zajął miejsce obok mnie.
- Coś się stało ??-
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Nie słyszałeś tego ??-
Lecz on w odpowiedzi przecząco kiwnął głową. Przeraziłam się. Co to było ??
~ Czemu oni mi to zrobili... !?~
~ Teraz zawsze będe przy tobie.~
~ Czułam ból przeszywający moją klatkę piersiową...~
~ Moje ciało ogarnęło się w jasnym ogniu...~
- Aaaaaa !! Zostawcie mnie !!-
Starałam się zakryć uszy by nie słyszeć przerażających głosów, lecz nic nie pomogło. Spadłam na podłogę i wyłam z bólu. Oczy miałam zaciśnięte, więc nawet nie widziałam ile osób przyszło zobaczyć takie show.
~ Zostawili mnie na moście...~
~ Żyletka to mój przyjaciel z dzieciństwa...~
Nie mogłam wytrzymać. Ciągłe krzyki i zażalenia wielu osób sprawiały, że moja głowa była rozsadzana.
~ Znaleźli mnie jako niemowlaka przed klatką...~
To bolało tak bardzo... Czułam jak starają się mnie przywrócić, lecz głosy w głowie pochłonęły mnie.
~ Zostałem przycięty przez windę...~
Powoli ustępowały, lecz nie mogłam ich i tak powstrzymać. Starałam się zrobić co kolwiek ale moje starania legły w gruzach. W końcu zemdlałam, lecz tajemnicze głosy były nadal słyszalne echem w moich uszach.

Te informacje zawaliły mi głowę na cały czas mojej nieobecności. Czułam jakby rozsadzało mi czaszke. Gdy sie ocknęłam i rozchyliłam lekko powieki, ujrzałam jak troje chłopaków odwróconych ode mnie rozmawiają ze sobą. Po chwili wpatrywania się rozpoznałam Toby'ego, Masky'ego i Hoodie'go. Nigdy wcześniej sie tak nie czułam, martwili sie o mnie, byłam komuś potrzebna. Wtedy Masky odwrócił sie w moją stronę, a co mnie najbardziej ździwiło, widziałam jego twarz, znaczy że nie miał tej swojej słynnej maski. Jego kości policzkowe delikatne a sama szczęka lekko kwadratowa. Oczy szeroko otwarte, przez co mogłam dojrzeć piękny granat. Wydawało mi się, że swoimi ustami wymawiał moje imie, lecz nie byłam tego do końca pewna. Nadal miałam głucho w uszach, i na szczęście nie słyszałam już tych głosów. Moje przerażenie rosło z każdym słowem chłopaków którego nie słyszałam. Na początku byli szczęśliwi, lecz gdy nie odpowiadałam Toby wskazał Tim'owi na drzwi po czym odwrócił się w moją strone i skutecznie starał się mnie uspokoić. Gdy chłopacy wrócili a zaraz po tym pojawił się z nikąd slender wiedziałam że będzie znowu jakieś przesłuchanie.
- Co się stało ??-
Jego głos odbijał się lekko w mojej głowie, lecz gdy podszedł do mnie znów zapadła cisza. Dotknął delikatnie mojego czoła i odchylił głowę lekko do tyłu. Wyglądało to jakby czytał w myślach ale wątpie że tak się działo. W końcu oderwał się ode mnie i zwrócił się do chłopaków, po czym przeteleportował się gdzie indziej a ja wystraszona patrzyłam na pozostałych w tym pokoju. Ich wzrok ukazywał przede wszystkim ulgę lecz dało się też dostrzec lekki strach i przerażenie. Gdy podszedł Toby nie wiedziałam o co mu chodziło ale zaraz po tym usiadł obok mnie na łóżku i złapał za moją dłoń. Jego twarz wykrzywiła się w miłym uśmiechu a pozostała dwójka braci podeszła do mojego legowiska i mówili coś do siebie patrząc na mnie po czym czułam się niepewnie.
Czy mówią coś na mój temat ?? Czy mój zmysł słuchu powróci czy pozostaje głucha ??
Na samą myśl łza zakręciła się w oku. W końcu zostawili mnie samą, a ja z braku pomysłów na zabicie czasu zaczęłam szukać kartek i czegoś do rysowania. Po przeszukaniu całego pokoju i nie znalezieniu nawet skrawka papieru postanowiłam pokierować się jakoś do mojego poprzedniego pokoju gdzie zostawiłam torbę. Powoli wyszłam zza rogu korytarza i patrząc na już późną godzinę musiałam wytężyć wzrok by zaóważyć gdzie iść. Powoli otworzyłam drzwi skrywające pokój w którym nocowałam wcześniej i zwarzając na to że właściciel może być w środku chciałam tylko wejść i wrócić by uniknąć z nim kontaktu. Powoli zbliżyłam się do leżącej w koncie torby i wyjełam zapragnione rzeczy po czym zaczęłam wracać tą samą drogą, którą tu przyszłam. Lecz na moje nieszczęście niezauważyłam w ciemności jakiegoś poplamionego od krwi swetra i już leżałabym na twardej podłodze gdyby nie silne ramiona mojego wybawcy. Powoli postawił mnie do pionu i odwrócił w swoją stronę. Jedyne co narazie widziałam to ciemność lecz po lekkim zmróżeniu oczu dojrzałam białą maske.
Czyli to jednak nie Jeff...
Nawet nie zdążyłam dłużej rozmyślać o tajemniczej osobie gdyż ten szybko się odwrócił i podbiegając do otwartego okna wyskoczył przez nie. Lekko przestraszona padłam na kolana nadal patrząc w stronę powiewających firanek na lekkim wietrze. Ktoś w końcu zapaliś światło a w pomieszczeniu zrobilo się jasno na tyle bym zaczęła mróżyć oczy. Przede mnie wystąpił chłopak w białej bluzie i czarnych spodniach patrząc się na mnie ze ździweniem. W końcu pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do wcześniejszego pokoju gdzie miałam siedzieć z opieką więc od razu tam ze mną został. Całą noc pisaliśmy do siebie ma kartce bo nie było innego sposobu porozumiewania się ze mną.

Gdy światło zaczęło się wdzierać przez szybę zauważyłam kontem oka coś czerwonego na stoliku czego wcześniej nie przyuważyłam przez płomyki świecy. Spojzałam w tamtą stronę i zobaczylam bukiet czerwonych róż w białym, delikatnym wazonie. Zdziwiona wzrok przesunęłam na Jeff'a, który najwidoczniej też nie wiedział skąd one się tu wzięły. Wstał i podszedł do kwiatów po czym wyją karteczke, która była doczepiona obok. Zaczął ją czytać, a gdy skończył zamknął oczy i schował karteczkę do kieszeni bluzy i wyszedł z pokoju znów zostawiając mnie samą.

Pzeczekałam tak około dwie godziny aż ktoś się tu zjawił, a tą osobą okazał się Masky. Trzymał w rękach jakąś fiolkę o kolorze błękitnym. Podszedł do mnie, usiadł na łóżku i podał napój pokazując tym samym bym to wypiła. Trochę nie byłam pewna tego co robię ale w końcu zażyłam i z kwaśną miną odstawiłam naczynie na stoliczek. Ten gorzki posmak został mi na ustach nawet po popiciu wodą, ale przynajmniej słyszałam już lekkie dźwięki za którymi można się stęsknić. Tim patrzył się na mnie bez przerwy a ja nie potrafiłam ze szczęścia powiedzieć proste 'dziękuje' więc zamknęłam go w ciepłym uścisku, który zaraz po tym odwzajemnił.
- Dziękuje za wszystko.-
W końcu słowa przeszły mi przez gardło z ogromną chrypą. Puściłam go wkońcu i przyglądałam się jego twarzy.
- Nie ma za co. Zarwaliśmy dla ciebie z bratem, Toby'm i slenderem nocke, ale widzę że warto było.-
Jego uśmiech promieniał z radości i lekkiego zaklopotania.
- A i dziękuje za uratowanie mnie przed pocałunkiem z podłogą, gdyby nie ty już dawno bym leżała na kafelkach.-
Gdy to usłyszał powoli uśmiech zaczął mu schodzić z twarzy. Ja krzywo się na niego popatrzyłam.
- Nocą nie wychodziłem z gabinetu slendera, przecież ostatnio widzieliśmy się wczoraj popołudniu...-

Jestem Mordercą ?? [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz