Poprawiła spódnicę już dziesiąty raz tego poranka. Pierwszy dzień w nowej szkole zawsze jest emocjonujący. Wciągnęła powietrze do płuc z głośnym świstem. Wdech, wydech. Drzwi pokoju otworzyły się na oścież, gdy tylko smukła dłoń licealistki obciążyła zdecydowanie klamkę. Zeszła po wąskich schodach naklejając na twarz firmowy uśmiech. Drzwi lodówki ewidentnie nie chciały współpracować, zmuszając dziewczynę do niezliczonej ilości gwałtownych szarpnięć. W końcu wydobycie z niej masła okazało się możliwe, bo mechanizm wreszcie ustąpił. Westchnęła z ulgą, ciesząc się, że jednak zje coś przed wyjściem z domu. Chleb, tylko odrobinkę przypalony, właśnie wyskoczył z tostera, przyprawiając ją o stan bliski zawałowi. Typowe śniadanie z anime, takie było najlepsze. Nie chcąc tracić więcej czasu, pochłonęła je w drodze do szkoły. Na skąpanych w świetle słońca ulicach zauważyła wielu nastolatków ubranych w szkolne mundurki, coś jednak powstrzymywało ją przed zagadaniem do kogokolwiek. Wbiła wzrok w buty, szurając cicho po chodniku i kopiąc, Bóg wie czemu winne, kamyczki. Ze znudzoną miną zaczęła wypatrywać odpowiedniego budynku. Nietrudno było go dostrzec, zdecydowanie wyróżniał się na tle wielu prostych, minimalistycznych mieszkań w okolicy. Nowoczesny, ekskluzywny... takie słowa wydawały się najbardziej odpowiednie do opisania jego wyglądu. Mimo wszystko, jako-takie oceny wystarczyły, by z powodzeniem aplikować do tego liceum.
Pierwsze dwa kroki na terenie szkoły, a wypadek już się zdarzył. Nieszczęśliwie dla świeżo upieczonej uczennicy, drugo bądź trzecioklasiści wybrali ten właśnie moment na mecz piłki nożnej. Niewątpliwie ktoś ze słabym celem właśnie przymierzał się do strzału, celując zapewne w bramkę, ale trafiając biedną dziewczynę prosto w nos. Nawet się nie przewróciła, po prostu spojrzała morderczym wzrokiem w kierunku swojego oprawcy, czując spływającą po twarzy ciepłą, metaliczną w smaku ciecz. Wyjęła z torby chusteczki i starała się zatamować nimi krwotok. Zmarnowała całe opakowanie, niestety, z marnym efektem. Gdzieś z prawej strony, doszłyszała drżący, niespokojny głos:
- O-o J-Jezu... P-przep-praszam najmocniej!
- Popracuj troszkę nad celem, dobrze? - odparła spokojnie, wyglądając jednak na niesamowicie wkurzoną.
- T-tak. Z-zaprowadzić cię do p-pielęgniarki? - zaproponował chłopak. Przyjrzała mu się dokładniej, okazał się dosyć uroczy, niepowtarzalne, rude włosy na głowie, ciemne oczy.
- Nie trzeba - Machnęła ręką. Tą wolną, rzecz jasna. Drugą nadal zatykała krwawiący nos.
- J-jestem Park Jimin, drugoklasista. Mogę znać twoje imię?
- [___] [_____], pierwszoroczna - Uśmiechnęła się nieudolnie. - Wybacz, Park Seonbae, ale ja będę już szła, do widzenia.
- Tak, do zobaczenia, [___] - odpowiedział z niezręcznym uśmiechem ukazując w nim szereg równych, rażących w oczy swą bielą, zębów.
Na każdym kroku rozglądała się uważnie. Piłki są wszędzie - powtarzała te słowa jak mantrę, roztaczając wokół siebie złowrogą aurę, a uczniowie rozstępowali się przed dziewczyną niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem, wodząc za nią przerażonymi spojrzeniami. Dotarła do odpowiedniej klasy, siejąc postrach wśród rówieśników, którzy na jej widok aż wstrzymali oddech. Z zaciśniętymi pięściami podeszła do ostatniej wolnej ławki, z tyłu, przy oknie. Miejsce przy oknie jest najfajniesze, czemu nikt tam nie siedzi? - zastanawiała się. - Każdy protagonista w anime zawsze ma ławkę pod oknem!
Jak można się domyślić, pierwszego dnia jedynie omawiano program, zasady poszczególnych pracowni i... inne rzeczy. [___] wielu nie dosłyszała, z winy chłopaka siedzącego tuż za nią. Przez cały czas chichotał, parskał śmiechem i wydawał inne, równie rozpraszające dźwięki. Posyłała mu swoje mordercze spojrzenia - przez które wielu musiałoby zmienić spodnie - ale nie dawały żadnego efektu. Różowa czupryna, roześmiane oczy i chytry uśmieszek coraz bardziej działały jej na nerwy. Myślała, że zaraz wstanie i zdzieli pacjenta książką po głowie.
Odetchnęła z ulgą, gdy tylko dzwonek rozległ się w sali, wypełniając ją tak dobrze znanym każdemu uczniowi dźwiękiem. Zwinnie przemieszczała się między ławkami, pakującymi torby licealistami i nauczycielami. Szybciej niż japońskie shinkanseny, wyszła na dwór, pędząc ku bramie do wolności. W oczach przechodniów była tylko małą, rozmazaną plamką biegnęcą przed siebie. Jedna jej stopa już opuściła teren szkoły, gdy przypomniała sobie, że nie zmieniła butów. Odwróciła się na pięcie i równie szybko dobiegła do szafki. Rozglądając się dookoła, włożyła obuwie do wnętrza metalowego schowka. Postawiła ostrożny krok naprzód, ale potknęła się o niezawiązane sznurówki. Jakby było tego mało, wylądowała tuż przed turbośmieszkiem ze swojej klasy. Podał jej rękę, rechocząc na cały głos. Nie skorzystała z pomocy i wstała o własnych siłach, prychając i wydymając wargi ze złości. Otrzepała mundurek z niewidzialnego kurzu i poczłapała w kierunku wyjścia. Wkurzona, nie zauważyła biegnącego Jimina, który w tajemniczy sposób zmaterializował się tuż obok drzwi. Wpadła wprost na niego, tracąc równowagę i, mimo znajomości sztuki bezpiecznego upadania, przewracając się.
- Wybacz - odezwał się, przerywając jej rozmyślania o tym, jak opanował tajniki teleportacji.
- Nie twoja wina. To ja nie patrzyłam, gdzie idę - odparła szybko, chwytając wyciągniętą rękę chłopaka.
- Hej, trochę mamy braki w drużynie, chciałabyś zagrać? - zaproponował. Dziewczyna przez chwilę rozważała wszystkie za i przeciw, by w końcu wyrazić zgodę.
- Jasne.
- To świetnie! Tam jest boisko - Wskazał kciukiem prostokątne pole. [___] zdjęła marynarkę i pobiegła we wskazanym kierunku.
Zielona "murawa" sprawiała wrażenie śliskiej. Dziewczyna przezornie wykonała wolny krok naprzód, co jednak w ogóle nie pomogło, bo nadal nie zawiązała sznurówek, będących przyczyną kolejnego upadku. Zeźlona, kopnęła piłkę z całej siły, która odbiła się od twarzy denerwującego koleżki z jej klasy (będącego na tyle pechowym, by wyjść ze szkoły akurat w tym momencie), a następnie wpadła prosto do bramki. Pozostali z niedowierzaniem otworzyli usta, tkwiąc w szoku i wpatrując się w leżącego plackiem na ziemi poszkodowanego. Jimin podszedł do chłopaka i szturchnął go lekko palcem w łopatkę. Ten wydał z siebie jedynie słaby jęk, ale chwilę później stanął na równe nogi, znów chichrając się z nie wiadomo czego. Podbiegł do dziewczyny w radosnych podskokach i uścisnął jej dłoń z serdecznym uśmiechem.
- Jestem Kim Teahyung! - krzyknął jej wprost do ucha, prawdopodobnie uszkadzając błonę bębenkową.
- A ja [___] [______] - odparła, nie rozumiejąc z czego ów agent czerpie nieskończone pokłady energii.
- Świetny strzał - pochwalił ją, wskazując palcem na czerwony ślad na policzku.
- Ta. Dzięki - mruknęła, trochę zawstydzona własnym brakiem taktu - przepraszam - dodała po namyśle.
- Nic się nie stało! - roześmiał się jeszcze głośnej, bez pożegnania hasając w kierunku bramy.
- Alien - podsumował ktoś zza pleców [___].
Witam serdecznie. To moje pierwsze fanfiction dotyczące istniejących ludzi (całkiem zabawnie to zabrzmiało), więc mam nadzieję, że jakoś się przyjmie. Powyższa część jest pierwszą i tak naprawdę prologiem. Gorąco zapraszam do komentowania i głosowania (nie gryzę :D), oczywiście tylko jeśli się spodobało. Do następnego! ٩(♡ε♡ )۶
![](https://img.wattpad.com/cover/81864091-288-k433341.jpg)
CZYTASZ
Kim Taehyung x Reader - Life of an Alien
FanficDziwnych ludzi z reguły się omija, taka kolej rzeczy. Czasem jednak warto poznać kogoś bliżej, nie patrzeć przez pryzmat pierwszego wrażenia. Gatunek: Komedia/Romans Pairing: Kim Taehyung (V) x Reader