• Rozdział pierwszy

340 19 10
                                    

{oczami Grace}

Pierwszy raz miałam do czynienia z jakąś anonimową osobą, a co dopiero wspomnieć o pisaniu smsów z kimś tak przypadkowym. Przyznam jednak, że Kai zaintrygował mnie w pewien sposób. Jego pseudonim był trochę zabawny, rodem z programów dla dzieci. Szczerze mówiąc oprócz tego, że chłopak albo mężczyzna albo tak naprawdę nie mam pojęcia kto, zaciekawił mnie swoją osobą było trochę niedomówieniem. Tyle co ciekawa, byłam niepewna i przestraszona. Nie miałam pojęcia z kim tak naprawdę pisałam. Odłożyłam telefon i stwierdziłam, że jeśli on nie odezwie się jako pierwszy, ja postaram się zapomnieć i nie wracać więcej do tej rozmowy. W sumie, nie miałam się chyba nawet czego spodziewać, w końcu to była tylko pomyłka z jego strony. Pisał do kumpla, a nie do jakiejś przypadkowej dziewczyny.
Jak na zawołanie, ekran mojego smartfona zaświecił się. Niepewnie chwyciłam urządzenie i przyznam, że spodziewałam się wiadomości od kogoś innego, ale cóż.

19:28
hope: zgadnij z kim robisz projekt
ja: ??????????
hope: jongin
ja: o nie

Nie było mnie od kilku dni w szkole, bo się przeziębiłam, a nasz podły nauczyciel, ach, przepraszam: profesor, zdążył przydzielić mi nikogo innego jak Jongina. Kim Jongin był najdziwniejszą, a i najpopularniejszą osobą w całej szkole, chociaż jeśli chodzi o to drugie, Jongin był bardzo dobrze znany i poza nią. Nie chodziło wcale o to, że był bogaty, o nie. Ja też byłam, tak jak praktycznie wszystkie dzieciaki z tej szkoły. Była to szkoła prywatna, prestiżowa, z bardzo wysoką renomą i każdy, kto do niej uczęszczał pochodził z rodziny, która znaczyła wiele w dzisiejszych czasach. Jak to więc możliwe, że taki Jongin znaczył z nas wszystkich najwięcej? Otóż jego rodzina była głównym tematem od kilku lat, a zwłaszcza jego ojciec, który był bardzo specyficzną osobą i podporządkował sobie praktycznie wszystkich, a najbardziej żonę i swojego jedynego syna, któremu po jego śmierci miał przekazać najlepiej prosperującą firmę na świecie. Jednak czemu był tak specyficzny, dlaczego tyle wokół niego szumu? Otóż, nikt nie wiedział jak wygląda ani on, ani jego rodzina. Jak tylko się pojawiali gdzieś publicznie, mieli na sobie maski. Wyglądały one niezbyt zachęcająco. Były wykonane jakby z metalu, najprostsze, idealnie dopasowane, zimne i puste. Poza kamerami i bankietami jedynie Jongin ściągał maskę, ale tylko po to, by zamiast niej założyć standardowo tzw. maskę chirurgiczną, która w Azji była tak popularna, że nie było tam chyba człowieka, który by podobnej nie posiadał. Takie maski służyły głównie do celów profilaktycznych, ale także założenie ich oznaczało odcięcie się od świata. Taki chyba był też plan Jongina. Oprócz maski, zawsze nosił okulary przeciwsłoneczne, czapkę z daszkiem lub kaptur na głowie, nigdy nie było inaczej. Nieraz pytałam się ojca, który miał okazję współpracować z panem Kimem, po co to wszystko, po co to ukrywanie się. Odpowiadał mi cały czas, że ich rodzina czuje się bezpiecznie anonimowo, jest spokojniejsza, gdy ludzie nie znają ich twarzy i ryzykowaliby, gdyby postanowili się ujawnić. Moim zdaniem tu nie chodzi tylko o to, ale cóż, nie zamierzałam już dalej wnikać. A teraz przyszło mi robić projekt z najbardziej zamkniętym w sobie, najbardziej tajemniczym chłopakiem na tej planecie, którego twarzy tak naprawdę nigdy nie widziałam. Nie wiem nawet czy powinnam się do niego odezwać, może zabronili mu też rozmawiać? Nigdy nie słyszałam żeby się odezwał publicznie, jedynie rozmawiał ze swoim przyjacielem, który podobnie jak on zasłaniał swoją twarz. Co z tego, że zawsze mówili szeptem i to jeszcze w zupełnie niezrozumiałym dla mnie języku. Będąc w jego pobliżu gość przerażał mnie jak cholera i nie miałam pojęcia jak mam teraz zachować się w tej sytuacji.

{oczami Jongina}

Siedziałem bezczynnie i gapiłem się w ekran swojego telefonu. Czekałem aż Sehun, mój najlepszy przyjaciel w końcu raczy do mnie przyjść i doradzi mi w jednej, nurtującej mnie sprawie. Chociaż może i nawet dwóch? Nie miałem pieprzonego pojęcia jak wszystko rozegrać. Co prawda mógłbym iść do ojca i załatwiłby wszystko dużo szybciej, ale miałem już dość jego wpierdzielania z butami w moje życie. Nie, dzięki.
W końcu po piętnastu minutach, Sehun pojawił się w moim pokoju i usiadł wygodnie na kanapie.
- O co chodzi tym razem, hyung? - zapytał, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Kojarzysz tą córkę Thompsona?
- Jakiego znowu Thompsona? - wywróciłem oczami widząc jego tępy wyraz twarzy. Zapominam, że jego w ogóle nie obchodzi ten biznes i ludzie, którzy są jego częścią.
- Jeff Thompson, właściciel tej wielkiej kancelarii i zaufany prawnik mojego ojca. Był ostatnio na tej nudnej imprezie, co ojczulek zorganizował, był razem ze swoją córką. - wytłumaczyłem, bo jak najszybciej chciałem przejść do sedna sprawy.
- No i co z nią? - szatyn w końcu zapytał.
- Mam z nią zrobić projekt na matmę, a nie mam pieprzonego pojęcia jak. Tak normalnie mam z nią zacząć gadać? Ojciec znowu zacznie nawijać o tej zasranej anonimowości i skończy się jedynie na tym, że będę uchodził za jeszcze większego dziwaka. A nawet nie mam jej numeru. - byłem zdenerwowany, najzwyklejszy szkolny projekt musiał nawet stanowić przeszkodę dla głupich, rodzinnych zasad.
- Powiedz ojczulkowi co i jak, wyłoży kasę i nie będziesz musiał się tym przejmować. - westchnął Sehun, przeglądając coś na telefonie. Ta, łatwo powiedzieć.
- Nie chcę go mieszać w takie bzdury.
- To podejdź do tej laski, umów się u niej, zróbcie to gówno i z głowy, a nikt się nie dowie. - miałem mętlik w głowie. Rodzice nigdy by mi nie wybaczyli gdybym gdzieś zrobił błąd i nas wydał lub pozwolił, by ktoś zrobił to za mnie. Spotkanie z tą dziewczyną było dużym ryzykiem.
- Wiesz, ile może mnie kosztować najmniejszy błąd?
- Nie bądź cipa, z takim nastawieniem to ja nie widzę cię jako prezesa wielkiej firmy, sorry. - zaśmiał się, a ja miałem ochotę mu czymś przywalić, mimo że czułem, że ma rację.
Pozostała jeszcze jedna sprawa.
- Sehun, jest jeszcze coś. - widząc pytające spojrzenie przyjaciela, pokazałem mu rozmowę z dzisiaj.
- Jongin wyrywa nawet bez starań. I gdzie tu sprawiedliwość? - uśmiechnąłem się nieznacznie na jego reakcję.
- Nie mam pojęcia czy dalej z nią pisać, wiesz, żebym przypadkiem się nie wygadał czy coś, musiałbym być serio ostrożny... - westchnąłem i przeczesałem włosy palcami. Męczyło mnie bycie mną, pierworodnym synem prezesa Kima. Tyle uwag, tyle reguł i za każde ich złamanie różne konsekwencje.
- Jak dalej będziesz miał takie nastawienie, to umrzesz samotnie gościu. Pisz z nią, może jest spoko i nie ma czterdziestki na karku.
- Twoje poczucie humoru jest sto razy gorsze niż moje, serio. - odburknąłem, ale w duchu cieszyłem się, że Sehun był tutaj i pomógł mi chociaż trochę.
Byłem już pewny. Jutro zagadam do tej dziewczyny w sprawie projektu z matmy.
Potem odblokowałem telefon i napisałem krótką wiadomość, było to spontaniczne i nie umiałem się zebrać na nic innego.

ja: hej, grace :)

I co sądzicie? Mam nadzieję, że taka fabuła przypadła Wam do gustu, z resztą to dopiero przedsmak, mam jeszcze kilka asów w rękawie ;) Dajcie znać co sądzicie, dajcie chociaż gwiazdki albo napiszcie w komentarzu kropkę, przecinek czy coś żebym wiedziała, że chcecie czytać dalej😁

Do następnego! x

Jongin VS Kai | Kai EXOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz