III

104 11 5
                                    


Nie chciała jej pomagać. Ostrzegła ją. I tyle. Przecież więcej nie trzeba. Nawet nie musiała tego robić – prędzej czy później KB sama dowiedziałaby się o tych przykrych incydentach. A jednak, gdy wampirzyca przypadkiem przelatywała nad Królestwem Goblinów i zauważyła panikę wśród mieszkańców, ruszyła przyjrzeć się temu bliżej – a gdy dostrzegła urocze, małe figurki Królewny Balonowej, które niczym kwas zaczynają przeżerać się przez wszystko z czym mają kontakt, ruszyła natychmiast do Słodkiego Królestwa, aby ostrzec Balonową.

I po co? – skarciła się w myślach. Bezmyślnie krążyła po opustoszałym pałacu KB. A może jednak powinna z nią iść? Przecież... ach, nieważne. To nie jej sprawa. Przecież Wielmożna Guma Balonowa zaraz wymyśli siedemset sposobów, aby zaradzić temu problemowi. Tak było zawsze. I tak będzie...

Westchnęła głośno i o mało nie wpadła na Cynamonka. Krzyknął wystraszony, a z jego pulchnych rąk wypadła wypełniona po brzegi torba. - Przepraszam – wyjęczał zdenerwowany.

- Nic się nie stało – mruknęła wampirzyca, przyglądając się, jak szybko zabiera swój pakunek.

Słodyczanin drżał cały. Marcelinie przeszło na myśl, że to przez nią – w końcu nie każdy musi czuć się swobodnie przy demonicznej królowej wampirów. Uśmiechnęła się dobrodusznie do niego i sięgnęła po rozrzucone, i owinięte w brązowy papier przedmioty.

- Nie! – krzyknął Cynamonek, gniewnie odpychając ręce wampirzycy. – Nie dotykać! – fuknął, a widząc zdezorientowaną minę dziewczyny, dodał: - delikatne... i poradzę sobie, dzięki. – Zarzucił torbę na ramię, jeszcze raz obrzucił Marcelinę spojrzeniem – nieco zagniewanym i wystraszonym – i pobiegł na swoich krótkich nóżkach jednym z licznych, pałacowych korytarzy.

- Co tu się wyprawia...? – mruknęła sama do siebie wampirzyca, choć w jej głosie nie było ani trochę ciekawości. Było za to zmęczenie. O wiele za dużo zmęczenia...

* * *

- To przez nią! – krzyknął jeden z goblinów, oskarżycielsko wskazując na Królewnę Balonową.

- To ona, to ona! – wrzasnął inny.

Któryś nawet próbował chwycić KB za rękę, jednak skutecznie uniemożliwił to Finn.

- Ludzie! Znaczy... gobliny. Co z wami?! Uspokójcie się i dajcie nam wyjaśnić! – Chłopak próbował zagłuszyć tłum, który zebrał się wokół nich. Jednak nie był w stanie. Do wściekłych głosów dołączały coraz to nowsze, wzbierające na sile.

- Och, to nie ma sensu! – jęknęła królewna. Zaraz jednak wzięła głęboki wdech i krzyknęła z wielką mocą: - Zamknąć się! – Zdziwiona, że podziałało, dodała: - dziękuję za uwagę.

A teraz, proszę, wysłuchajcie mnie. To, co tu zaszło, nie jest z mojej winy!

Goblin stojący blisko Finna próbował przerwać KB, jednak bolesny kuksaniec od chłopaka go uciszył.

- Wiem, że wydarzyła się straszna rzecz i wielu z was doznało krzywdy. Zrozumcie jednak, że ktoś tu próbuje was zdezorientować i waszym kosztem zszargać moje dobre imię, i ...

- Co? Zdemolować? – zapytał ktoś z tłumu.

- Ją możemy zdemolować! – dodał inny.

- Zaprowadźmy ją do króla! Król ją ukarze!

- Zdemoluje!

Królewna westchnęła głośno, zmrużyła oczy, a jej nozdrza nerwowo zadrżały.

"Kiedyś..."Where stories live. Discover now