3.Poszukiwania i Spotkania w pociągu Express Londyn-Hogwart

4K 187 38
                                    

 Ostanie dni sierpnia u Dursleyów były dość ponure. Dudley tak bał się Harry'ego, że za nic w świecie nie chciał z nim przebywać w jednym pokoju. Ciotka Petunia i wuj Vernon nie zamykali go już w komórce pod schodami, nie zmuszali do niczego i nie wrzeszczeli na niego od rana do wieczora- prawdę mówiąc, w ogóle się do niego nie odzywali. Przerażeni i wściekli, traktowali go jak powietrze. Tak więc pod wieloma względami niby było lepiej, ale po jakimś czasie zaczęło go to trochę męczyć.

Harry przesiadywał więc w swoim pokoju w towarzystwie śnieżnej sowy. Nazwał ją Hedwigą; imię to znalazł w Historii magii. Nowe podręczniki okazały się bardzo interesujące. Czytał je w łóżku do późnej nocy, a Hedwiga wylatywała i wlatywała przez otwarte okno, kiedy jej się podobało. Na szczęście ciotka Petunia nie przychodziła już, aby odkurzyć pokój, bo Hedwiga ciągle znosiła martwe myszy. Co wieczór, przed zaśnięciem, Harry odhaczał kolejny dzień na kartce papieru, którą przybił do ściany, odliczając dni do pierwszego września.

Ostatniego dnia sierpnia uznał, że warto porozmawiać z ciotką i wujem na temat sposobu dotarcia na dworzec King's Cross, więc zszedł wieczorem do salonu, gdzie wszyscy siedzieli, oglądając jakiś teleturniej. Harry odchrząknął, na co Dudley wrzasnął i uciekł z pokoju.

-Eee... wuju Vernonie...

Wuj Vernon też odchrząknął na znak, że słyszy.

-Eee... muszę być jutro na dworcu King's Cross... jadę do Hogwartu.

Wuj Vernon odchrząknął ponownie.

-Czy wuj mógłby mnie tam podwieźć?

Chrząknięcie. Harry uznał je za wyrażenie zgody.

-Dziękuję.

Już miał wychodzić do swojego pokoju na pietrze, kiedy wuj Vernon jednak przemówił.

-To dość dziwne, żeby do szkoły dla czarodziejów jechać pociągiem. Wszystkie latające dywany złapały kichę?

Harry milczał.

-A w ogóle, gdzie jest ta cała szkoła?

-Nie wiem.-odpowiedział Harry, po raz pierwszy zdając sobie z tego sprawę. Wyjął z kieszeni bilet, który dał mu Hagrid. -Muszę wejść do pociągu, który odchodzi o jedenastej z peronu dziewięć i trzy czwarte.-przeczytał.

Ciotka i wuj wytrzeszczyli na niego oczy.

-Z którego peronu?

-Dziewięć i trzy czwarte.

-Nie opowiadaj bzdur.-rzekł wuj Vernon.-Nie ma takiego peronu.

-Tak jest napisane na bilecie.

-Oni mają kompletnego bzika.-powiedział wuj Vernon.-To banda wariatów. Zobaczysz. Ostrzegałem cię. No dobrze, podwieziemy cię na King's Cross. Tak się składa, że wybieramy się jutro do Londynu, bo inaczej nie zaprzątałbym sobie głowy takimi wariactwami.

-Po co się wybieracie do Londynu?-zapytał Harry, starając się być uprzejmy.

-Zawozimy Dudleya do szpitala.-warknął wuj Vernon.- Muszą mu odciąć ten okropny ogon, zanim pójdzie do Smeltinga.




Nazajutrz Harry obudził się o piątej rano i był tak podniecony, że nie mógł zasnąć. Wstał i wciągnął dżinsy, bo nie chciał paradować po dworcu w szacie czarodziejów; przebierze się w pociągu. Po raz kolejny sprawdził z listą, czy ma wszystko, co powinien mieć, upewnił się, że Hedwiga jest zamknięta w klatce, a potem zaczął krążyć po pokoju, czekając, aż Dursleyowie wstaną. Dwie godziny później wielki kufer Harry'ego załadowano do bagażnika, ciotka Petunia zdołała namówić Dudleya, by usiadł z tyłu obok Harry'ego i ruszyli.

Jestem echem tego, co było kiedyśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz